Stories of Tita

4 listopada 2022

Ponadczasowe "wartościowe" opowieści Stanisława Vincenza

Slajd z przygotowanej przeze mnie prezentacji w języku angielskim na temat nauczania o wartościach poprzez opowieści z Połoniny Stanisława Vincenza
Przyjaciele, rodzina i uczniowie od lat znają moją słabość do Vincenza i jego opowieści. W ważnych rozmowach, gorących dyskusjach i na szkolnych lekcjach przychodzą mi na myśl jego słowa. Twórczość Mistrza staram się również popularyzować między innymi i na tym blogu. Zwłaszcza, że jak żartują vincenzolodzy pisarz nie został do tej pory kanonizowany czyli brak choćby wypisów z książek Vincenza w kanonie lektur szkolnych.
Tymczasem jako nauczyciel dostrzegłam w nich ogromny potencjał do wykorzystania w praktyce pedagogicznej. Jest wiele opowieści, które nie straciły nic na swojej aktualności. Dalej chwytają za serce i zachwycają nieuchwytnym pięknem i mądrością.

Ekologiczna gawęda o budowie domu

W pierwszej części tetralogii „Na wysokiej połoninie” - "Prawdzie Starowieku" znajduje się gawęda oparta na swoistym „know-how" jak zbudować trwały dom. Opowieść rozpoczyna się refleksją, o charakterze ludzi z Wierchowiny. Jako potomkowie zbiegów, tułaczy i wygnańców całe życie ,,trudzą się i szukają domu, jak nagi człowiek okrycia"[1] , bo przecież zadomowić się gdzieś i zakorzenić to od zawsze pierwotna potrzeba człowieka.
Opowieść z rozdziału „Chata” mówi krok po kroku jak to marzenie spełnić w zgodzie z naturą i ludźmi. Fundamentalne znaczenie ma wybór dobrego miejsca. Huculi wierzą, że dobry dom zawsze powstaje tam, gdzie padły, przeniesione wiatrem krople potu Zbolałego na Krzyżu Zbawiciela. Takiego błogosławionego miejsca szuka się długo i często latami bacznie obserwuje naturę,
"czy nie dotrze tam lawina ani nie okrąży zamieć śnieżna. [...] trzeba pilnie patrzeć, w których miejscach bydło lubi odpoczywać lub gdzie się gnieżdżą mrowiska bo tam jest dobre miejsce na chatę.[2]
Nie mniej ważne jest, by do budowy wybrać dobre drewno. I znów uwaga, że dobry cieśla pamięta, że drzewo to
"przyjaciel, co przez ofiarę przeniósł się do ludzkiego świata, by go chronić i grzać"[3]
Gdy materiał jest już przygotowany, przychodzi czas na prace ziemne i solidne ustawienie podwalin, gdzie chata ma puścić korzenie. Jest to etap na tyle ważny, że wśród podwalin należy ustawić stół i sprosić pierwszych gości.
Jak widać spotkania z drugim człowiekiem i tworzenie dobrych relacji międzyludzkich są równie ważne co szczegóły techniczne.
I tak chata pnie się w górę, pokazując że "to nie nora, tylko ludzka myśl, wzlot ku górze"[4].

Opowieść o budowie domu to ekologiczna historia o tym, jak tworzyć dobre życie w zgodzie z naturą i pokorą wobec jej sił. Pokazuje, jak ważna jest pracowitość, współpraca i w końcu wdzięczność wyrażona w radości i otwartości na innych.
Link do całej opowieści na blogu tu:

Opowieść o Golemie i granicach wolności czyli czy sztuczna inteligencja może nam zagrażać

Ta opowieść Vincenza jest próbą odpowiedzi na pytanie: czy wolność to brak granic, czy może raczej respektowanie i wsłuchanie się w odwieczne, niezmienne Boskie prawa? W bajce Zrobiony cud[5] słuchamy o rabim Mojsze Kitowerze, który chciał być całkiem swobodny i ulepił sobie z gliny człowieka. I choć ulepił go bardzo pracowicie, według przepisu i napakował w niego dobre słowa, to naruszył tym samym Boże prawa.
Jego człowiek, Bok, jak nazwali go chłopi , miał być nieleniwy, posłuszny, nie zadawać pytań. Przede wszystkim jednak miał czytać myśli Rabina i spełniać je tak aby mógł on być swobodny. Szybko okazało się jednak, że czytanie myśli i zaspakajanie pragnień swego pana jest niebezpieczne i prowadzi do wielu nieszczęść.
W rezultacie Mojsze Kitower zmuszony był do ciągłego kontrolowania myśli.
Rabin tak bał się swoich myśli i pragnień, by Bok czego złego nie wyczuł, że stracił wolność, której tak bardzo pragnął. Wychudł, sczerniał, próbował się nawet pozbyć Człowieka.
Uratował go przypadek. Tu pada ważne dla Vincenza zdanie: Bóg chowa się za przypadkiem[6]. Idąc, uwiązany do Boka, zauważa pasącego się byka. Wpada mu do głowy myśl by zlecić Bokowi niewykonalną pracę – wypranie do białości czarnej skóry byka. Stworzony Człowiek prał, aż w końcu umarł z wycieńczenia, a Mojsze Kitower znów stał się wolny.
Historia Zrobiony cud opowiada o odwiecznych dylematach moralnych związanych z przekraczaniem pewnego tabu. Opis stworzenia Golema przypomina współczesne nam prace nad sztuczną inteligencją. Nasuwa się pytanie: czy stworzone przez człowieka inteligentne nowe technologie nie wymkną się również spod ludzkiej kontroli i nie zabiorą nam wolności. Już teraz coraz głośniej mówi się jaki wpływ mają algorytmy i zbierane przez nich dane na tzw profilowanie czyli zamykanie nas w pewnej „bańce informacyjnej” i w rezultacie wpływanie na nasz sposób myślenia.
Bajka jak w soczewce pokazuje dylematy związane z ludzką pychą i wiarą, że przysłowiowym „szkiełkiem i okiem” jesteśmy w stanie zrobić wszystko – nawet wejść w boskie kompetencje. Vincenz słowami huculskiego starca Tanasija przestrzega, że są ulotne granice, których przekroczyć nie wolno, że: cud najtrudniejszy być człowiekiem. Cud cudenny, swobodnym być, a kochać ludzi[7].
Zapraszam na całą opowieść tu:


Opowieść Bałagułów o stu procentach racji czyli nauka krytycznego myślenia

W ostatnim czwartym tomie Połoniny - Barwinkowym wianku Stanisław Vincenz, opisując podróż gości na wesele w Krzyworówni, poświęca cały rozdział żydowskim woźnicom bałagułom. Nic dziwnego, bo od bałagułów można się było wiele dowiedzieć i nauczyć: co to ekonomia, jak dochodzi do kryzysów i jakie są zalety z bycia ostatnim.
Umilali oni czas pasażerom opowieściami i filozoficznymi dyskusjami. Pewnego razu Stary bałaguła Bjumen usłyszawszy, że ktoś miał mieć, rzekomo, sto procent racji, stanowczo stwierdził, że coś takiego nie istnieje. Uważał, że
"jeśli dwóch się kłóci, a jeden ma rzetelnych 55% racji, to bardzo dobrze, i nie ma co się szarpać. A kto ma 60% racji? To ślicznie, to wielkie szczęście. A co by powiedzieć o 75% racji? Mądrzy ludzie powiadają, że jest to bardzo podejrzane. No, a co o 100%? Taki co mówi, że ma sto procent racji, to paskudny gwałtownik, straszny rabuś, największy łajdak."[8]
Jak ważna jest dziś umiejętność krytycznego, samodzielnego myślenia nie trzeba nikogo przekonywać. Opowiastka zdaje się być również przestrogą przed przekonaniem o własnej nieomylności. Takie zamykanie się na dialog i niedopuszczanie racji innych zawsze prowadzi do konfliktów, a w szerszej skali autorytaryzmu i próby podporządkowania sobie innych.
Całą opowieść znajdziecie tu:


Opowieść o patriotyzmie czyli wspomnienie pana Kołaszko[9]

Wspomnienie o panu Kołaszko to poruszająca opowieść z ostatniej części tetralogii.
O panu Kołuszko opowiada w karczmie w Jaworowie gościom weselnym Pan Władysław. Ważna jest chwila, w której pan Władysław decyduje się wspomnieć dawnego przyjaciela z powstania. Weselnicy są na świeżo po opowieści o Krawcu Pinkasie i dyskutują na temat możliwości miłości do nieprzyjaciół.
I o tym właśnie jest ta opowieść. Pan Kołaszko, ekscentryk i oryginał, miał kontrowersyjne poglądy polityczne. Był on gorącym wyznawcą idei słowianofilskich, orędownikiem wzajemnego poznania się i przyjaźni Polaków i Rosjan.
Pan Władysław wspomina jego świetnie zarządzane gospodarstwo i otwarty, pogodny dom.
  Gdy wybuchło powstanie, a młodzież wrzała pan Kołaszko podchodził do sprawy bardzo sceptycznie. Nie wierzył w możliwość zwycięstwa, a mimo to na wezwanie przyjaciół przystąpił do powstania.
Ta decyzja sprawiła, że w powstańców wstąpiły nowe siły.
Gdy powstanie zaczęło upadać, a walki były coraz ostrzejsze Kołaszko otrzymał śmiertelny postrzał. Pan Władysław wspominał swoją wówczas złość i to jak wyrzucał rannemu Kołaszce jego idealizm i rusofilstwo.
Kończy on swoją opowieść refleksją, że myśli o panu Kołaszce zawsze, ilekroć widzi, jak ludzie się przyjaźnią i kiedy się rozumieją wzajemnie. I gdy myśli o tym - jak być powinno.
Opowieść jest szczególnie wymowna dziś, gdy za naszą wschodnią granicą Ukraińcy bronią swej wolności i niepodległości. Wydaje się być zrozumiała i zasadna złość pana Władysława na okrucieństwa i przemoc Rosjan. Postawa pana Kołaszko dalej jednak niezmiennie przypomina, jak być powinno. Jak bardzo potrzebna jest wiara w możliwość dialogu i pojednania. Podobnie niezmienna wydaje się być potrzeba poruszanej w karczmie w Jaworowie dyskusji o miłości nieprzyjaciół.
Cała opowieść tu:

W opowieściach Vincenza znajduję próbę odpowiedzi na stale aktualne pytania jak mądrego człowieka wychować. I choć wspomniany już starzec Tanasij w odpowiedzi na tak postawione pytanie szepce: któż to potrafi? Chyba sam Bóg[10], to jestem przekonana, że opowieści Vincenza dotykają również i tej tajemnicy.


[1] S. Vincenz, Prawda Starowieku, Wydawnictwo PAX, Warszawa 1980, s.54.
[2] Tamże, s.56.
[3] Tamże, s. 57.
[4] Tamże, s. 60
[5] S. Vincenz, Listy z nieba, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1983 s.203-217.
[6]Tamże, s.210
[7] Tamże, s.214
[8] S. Vincenz, Barwinkowy wianek, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1983 s.99.
[9]S. Vincenz, Barwinkowy wianek, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1983 s.275-286
[10]S. Vincenz, Listy z nieba, Instytut Wydawniczy PAX, Warszawa 1983 s.319

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz