Opowieść o kocie Chico
Nasz piękny i mądry kot już więcej nie przywita mnie w drzwiach z uniesionym ogonem. Od grudnia kichał i leczyliśmy go na wszystkie możliwe choroby, a okazało się, że zmaga się z nieuleczalnym chłoniakiem. Chociaż Chico był kotem nienachalnym i ceniącym sobie najbardziej własne towarzystwo, to dopiero teraz widzę jak mimo wszystko był przy nas i okazywał nam kocią miłość. Gdy przyjeżdżał najmłodszy syn (prawowity właściciel) - praktycznie nie opuszczał jego pokoju. Gdy wyjeżdżał też godzinami leżał wiernie na Andrzejowym biurku. Wyczuwał nasze nastroje i gdy trzeba było, cierpliwie przesiadywał na kolanach i mruczał swoje kocie mantry.
Chico był kotem mądrym. Uwielbiał gry planszowe, zwłaszcza scrabble.
Bardzo denerwował się, gdy zbyt dużo czasu spędzaliśmy przed różnymi ekranami, zwłaszcza komputerowymi. Wskakiwał wówczas na klawiaturę i wyraźnie sygnalizował: time over. Wierzcie lub nie, ale pewnego razu, gdy tworzyłam testy i kartkówki jednym susem znalazł się na klawiaturze, a jego łapki wystukały: ***************kot*********
Zdaję sobie sprawę, że brzmi to nieprawdopodobnie, ale tak było. Chico, po prostu, grając w scrabble od małego, miał alfabet w jednej łapce ;)
A drzemiąc na książkowych półkach chłonął całą mądrość świata ;)
Cóż mogę dodać. Przez wszystkie wspólne lata nasz Chico pokazywał nam, że istnieje lepszy świat bez stresów i napinki. Czasami delikatnie dawał do zrozumienia, że dom to najlepsze z możliwych miejsc i po co to latać po świecie i głupich szukać. Kładł się wtedy ostentacyjnie na naszych torbach czy walizkach i śnił ....
Bywało, że przejmował typowo psie obowiązki i strzegł domu. Sprytnie stosował metodę kamuflażu - zawsze czujny jak ważka.
Bez różdżki wyczuwał cieki wodne i często relaksował się w umywalkach.
Myślę, że było mu z nami dobrze. Zgodnie z zaleceniem pani, od której nabyliśmy naszego świętego birmańskiego kota, zawsze mówiliśmy mu przepraszam, gdy przez nieuwagę nadepnęliśmy mu na łapkę. Kotki tej rasy są wyjątkowo wrażliwe i trzeba okazywać im dużo czułości. W zamian odpłacają się nienagannymi manierami. Nasz Chico był prawdziwym kocim arystokratą. Nigdy nie wskakiwał na stół czy kuchenne blaty, nie podjadał nie ze swojej miski. Uwielbiał jednak towarzyszyć nam w czasie posiłków, bacznie obserwując całe towarzystwo z najwyższego schodka.
W ubiegły wtorek, gdy podczas rozmowy z córką rozkleiłam się nieco powiedziała mi: Ale pomyśl mamo przez jedenaście lat mieszkał z nami taki piękny, mądry kotek i dał nam tyle radości.
P.S. Kiedyś w dzień kota pisałam już o Chico - jego temperamencie i kocich cnotach. Wtedy wyszło nawet śmiesznie.
Dzisiaj trochę mniej, ale nasz Super Kot będzie nam zawsze dostarczał pięknych wspomnień - ciepłych i miłych jak jego futerko.
Link do pogodniejszej kociej opowieści tu: https://storiesoftita.blogspot.com/2018/02/swiety-kot-birman-ski-czyli-nasz-kot.html#more
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz