Stories of Tita

17 lutego 2018

Święty kot birmański czyli historia o naszym kocie Chico



Decyzja o posiadaniu kota Chico była bardzo przemyślana. Nie było w niej nic z szaleństwa ze Stadionu Dziesięciolecia z roku 1995. Otóż udawszy się tam w celu nabycia wózka dla naszego wówczas kilkumiesięcznego synka wróciliśmy z jamnikiem, o  ogromnym temperamencie i niesamowitym instynkcie pędu. Ta spontaniczna chwila słabości, urocze spojrzenie szczeniaczka i okazyjna cena zaważyły znacząco na następnych piętnastu latach naszego rodzinnego życia. Nie rozwijając tematu Toki dał nam w kość.
Do dzisiejszego dnia czuję niesamowity komfort, gdy spokojnie otwieram furtkę i wiem, że kot Chico nie ucieknie i nie rzuci się na listonosza, czy rowerzystę. 
To pierwsza zaleta posiadania kota. Następna, którą również bardzo doceniam, to to że Chico nie wyje, gdy nas nie ma w domu. Nie robi podkopów i cyrkowych wręcz akrobacji, żeby rzucić się w pogoni za nami, gdy wychodzimy. Mało tego mam wrażenie, że cieszy się wręcz, że będzie miał chwile tylko dla siebie.
Zaleta trzecia - odkąd mamy kota nie wiemy co to myszy w domu. Co prawda nasz jamnik Toki również był bardzo łowny. Ofiarami jego były jednak najczęściej okoliczne koty, włączając również kota mojej siostry, który stracił życie nazajutrz jak siostra poddała go zabiegowi podcięcia pazurków. 
No dobrze, ale wróćmy do kota Chico bo to w końcu dzień kota, a nie psa.
Na pewną ekstrawagancję pozwoliliśmy sobie jedynie decydując się na zakup kota z tzw. hodowli kotów z rodowodem. Cena jaką za niego zapłaciliśmy była najściślej strzeżoną tajemnicą przed mieszkającą wówczas z nami mamą. Wyznawała ona pogląd, że koty się albo przygarnia albo płaci się za nie przysłowiową złotówkę. Nie ukrywam, że dziedzicząc po niej praktyczne podejście i zero snobizmu też miałam pewne obiekcje. Przeważyły jednak względy praktyczne innej natury. Otóż święte koty birmańskie nie uczulają. Ich ślina nie zawiera powodującego alergię enzymu, co jako mama bardzo alergicznego wówczas dziecka potwierdzam. 
Warto dodać, że w ramach ceny dostaliśmy również pchły gratis. Ale postępując według zasady: problemy to tylko nowe wyzwania, udało nam się je w rok zwalczyć całkowicie, a te zmagania zacieśniły tylko nasze więzi z Chico.
Chce w dniu kota napisać, że w przeciwieństwie do szalonego jamnika nigdy nawet przez chwilę nie żałowałam podjętej decyzji. Chico codziennie pokazuje nam pracoholikom co jest w życiu ważne. Prowadzi zakrojoną na szeroką skalę robotę resocjalizacyjną demonstrując, jak ważny jest tzw. chill out czyli relaks. 


   
Tu  na przykład widać południową drzemkę na ciepłym kaloryferze.
Wieczory Chico uwielbia spędzać na drzwiach, bacznie nas obserwując z góry oczywiście.

Chico jest kotem mądrym. Bardzo denerwuje się, gdy zbyt dużo czasu spędzamy przed różnymi ekranami.
Pewnego razu gdy straciłam poczucie czasu studiując online historię ruchów masońskich, kot po prostu zaczął szaleć. W pewnym momencie wskoczył na biblioteczkę i nie wiem jak to zrobił, ale wysunął książkę, którą odziedziczyłam po mamie o intrygującym i znamiennym tytule: "Szatan istnieje naprawdę". Jak by tego było mało książka wypadła tak fortunnie, że otworzyła się na rozdziale: Kościół a masoneria. I weź tu nie wierz w koty, hi,hi,hi.
P.S. Żeby, nie przedłużać bo tu zaraz skończy się dzień kota, a ja nie skończę, dodam, że mój kot wspaniale mruczy i według mnie jest najpiękniejszym kotem na świecie, chociaż moja siostra uważa, że jest gruby. A on jest po prostu puszysty. 
  

3 komentarze:

Unknown pisze...

Piękna ta Ta twoja bestia! Super teks.

Winco pisze...

Tomasz uwielbia Chico niestety to platoniczne uwielbienie

Beata Rubio pisze...

Chico toleruje Tomasza, a to jak na świętego kota birmańskiego, który bez przerwy medytuje (jak to to mówi małżonek-wentylkiem do góry) i tak bardzo dużo ;)
Dodam, że my uwielbiamy Tomcia i chętnie poganiamy z nim za Chico

Prześlij komentarz