Opowieści z Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu
35 - tą rocznicę małżeństwa celebrowaliśmy w Muzeum Wsi Mazowieckiej w Sierpcu. Spędziliśmy tam ponad pięć godzin i jest to miejsce, gdzie zdecydowanie chce się wrócić.
To co warte jest czasu, to zaglądanie do wszystkich chatynek. Każda z nich to jakby oddzielna opowieść.
Na zdjęciu do posta widać głóg przygotowywany zapewne do leczniczej nalewki. Jako, że jesień to w chałupach natykaliśmy się na wiele typowo jesiennych detali.Wszędzie suszyły się zioła...
Bardzo żałuję, że fotografie nie są w stanie przekazać zapachów przetworów, ziół, owoców, warzyw właśnie wykopywanych tam z ogródków czy suszonych grzybów i w ogóle jesieni. Tu suszą się śliwki.
Kobiety czuwają przy łóżku chorego gospodarza. Na piecu stoi ugotowany rosół, a na stole przygotowana, na szelki wypadek, gromnica.
Tu w izbie bogatego chłopa też niedzielny rosół.
To co mnie urzekło, to wrażenie jakby w tych domach rzeczywiście toczyło się życie. W niebieskiej chacie wszystko gotowe było do rozpalenia pod kuchnią, a warsztat tkacki, kołowrotek i stojak na lnianą nić wyglądają jakby przed chwilą ktoś od nich tylko na chwilę odszedł.
Na tablicy widoczny temat: Jak przygotować pasiekę do zimy, jak najbardziej na czasie, bo w zagrodzie ze szkołą pasieka już była jakby uśpiona.
Przechodząc miedzy chałupami też nie można było się nudzić.
Schodziliśmy się, więc zasłużyliśmy na coś pysznego z wiejskiej karczmy o nazwie "Pohulanka". Może moje danie na zdjęciu nie wygląd zbyt apetycznie, ale musicie uwierzyć mi na słowo, że było pyszne.
W karczmie można też nabyć chleb na prawdziwym zakwasie. Z wielkiego bochna
Przemiła pani karczmanka odkroiła nam 1/8 za 9 złotych i zapewni nam to zapotrzebowanie na cały weekend.
Po obiedzie trafiliśmy do galerii rzeźby ludowej
Najlepsze zostawiłam sobie jednak na koniec. Mam na myśli muzealną bibliotekę. Najlepiej umówić się wcześniej telefonicznie i zapytać o interesujące nas woluminy. Ja poprosiłam o możliwość przejrzenia prasy o tematyce wiejskiej z początku XX wieku.
I miałam co przeglądać - tu Rocznik Wieś Ilustrowana z 1910 roku, z całą masą niesamowitych wiejskich opowieści, które zapewne nie raz zagoszczą na blogu. Tu tylko taki przedsmak - pełne słowa pieśni ludowej Krakowiak.
Niebywałe opowieści znalazłam również w Gazecie Świątecznej wydawanej zawsze w soboty z 1903 roku. Tu taka opowieść przestroga, aby nie popadać w rozpacz - nigdy.
Sami widzicie, że warto czasem przejrzeć starą prasę ;)
Dodam, że mogłam sobie na to pozwolić, bo bardzo profesjonalna pani bibliotekarka zapewniła zajęcie Małżonkowi. Otrzymał on publikację o sztuce budowy pieców na przełomie XIX i XX wieku.
Zaglądał mi jednak przez ramię i okazuje się, że niezależnie od szerokości geograficznej nasz prababki nosiły się tak samo czyli tak.
P.S. Wracając do domu podzieliłam się z Małżonkiem refleksją, że nasze rocznice małżeńskie spędzamy coraz ciekawiej. Przyznał mi rację - chyba szczerze :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz