Stories of Tita

22 lutego 2025

Opowieści z Morelli




Ferie zimowe to idealny czas aby wyskoczyć po odrobinę słońca do zdecydowanie jaśniejszej o tej porze roku Hiszpanii.
Już lądując w Walencji poczuliśmy, że i tym razem obraliśmy dobry azymut.




Potem już było tylko lepiej. Uginające się pod ciężarem dojrzałych pomarańczy drzewa.
                


obfitość przeróżnych owoców, zresztą


również w wersji już obrobionej





Szum morza


Feria kolorów kwiatów


I poranki pod palmami




To wszystko sprawia, że chce się żyć, a już na pewno wygrzać, co tu kryć, nie młode już kości. 
Leżenie pod palmą jeszcze, póki co, nie jest naszą ulubioną aktywnością. Gna nas w miejsca nieoczywiste, albo te o których zasłyszałam jakąś legendę lub niesamowitą historię. Tym razem uprosiłam małżonka na podróż, dodatkowo, sentymentalną do maleńkiego  górskiego miasteczka z przepięknym zamkiem - fortecą na szczycie. Pamiętałam je z naszej podróży z 1999 roku kiedy to udaliśmy się do Hiszpanii latem. Będąc wówczas w zaawansowanej ciąży tam odpoczęłam od upałów. Miasteczko zapadło mi w pamięci i obiecałam sobie by tam wrócić i wspiąć się na górujący nad nim zamek.
I oto marzenia się spełniały. Mało tego tym razem byłam przygotowana, a w niebieskim notesiku zapisałam sobie wszystkie związane z miejscem ciekawostki dla ciekawskich, a już na pewno dla Małżonka.
Nie zabrakło oczywiście historii o walecznym Cydzie Wyzwolicielu. Był on ponoć częstym gościem na zamku w Morelli. Jego bujne w przygody życie opisywały liczne średniowieczne pieśni. Nam kojarzy się głównie jako chrześcijański rycerz walczący w ramach rekonkwisty z Maurami. Ci pochodzący z Afryki północnej najeźdźcy, wyznania muzułmańskiego zawojowali Półwysep Pirenejski w VIII wieku. Chrześcijańscy rycerze wyruszali więc na wyprawy przeciwko "niewiernym" nie tylko pod hasłem wyzwolenia ojczyzny, ale również świętej wojny krzyżowej. Jednym z nich był właśnie Rodrigo de Vivar nazwany zresztą przez Maurów Cydem. A cyd po arabsku oznacza po prostu "pan". Trzeba bowiem wiedzieć, że choć stosunki z Maurami bywały napięte, to jednak często między wojnami nie brakowało przyjacielskich gestów i wspólnych przedsięwzięć. Kultura mauretańska wywarła ogromny wpływ na rozwój sztuki i nauki hiszpańskiej. A co ciekawe do naszych czasów przetrwała jedynie kopia "Pieśni o Cydzie" sporządzona przez Maura Pedro Abada. 
A sam Cyd Waleczny też dwóm panom służył. I tak w pobliżu Morelli  stoczył dwie bitwy dowodząc wojskom muzułmańskiego króla Saragossy. 


W tak zwanej Sali Gubernatora na Zamku w Morelli znajduje się obecnie wystawa, gdzie pokazane są dzieje tej części Hiszpanii splecione z postaciami takimi właśnie jak Cyd, czy bohaterska Pardala. Jej życie przypada na okres wojen napoleońskich w XIX wieku. Za przenoszenie meldunków i ukrywanie hiszpańskich partyzantów była więziona latami w jednej z wież Zamku, a następnie stracona.


    
Jak widać malownicze położenie geograficzne Morelli odgrywało kluczową rolę na przestrzeni wieków i wydarzeń historycznych. Była Morella, miastem tranzytowym, skrzyżowaniem dróg między doliną rzeki Ebro a Morzem Śródziemnym, łączące Katalonię, Aragonię i Walencję.
Podbój chrześcijański w 1231 roku i okres średniowiecza uczyniły z Morelli miasto uprzywilejowane. Odbywały się tam ważne narady i zjazdy.
W 1414 roku spotkali się tam papież Luna (Benedykt XIII), król Ferdynand I i brat Wincenty Ferrer, aby podjąć próbę zakończenia schizmy zachodniej, która miała miejsce w okresie, gdy władzę sprawowało trzech różnych papieży. Negocjacje trwały pięćdziesiąt dni bez rozwiązania i zakończyły się wypowiedzeniem przez Króla i Świętego Vicente posłuszeństwa papieżowi Lunie. Związana jest z tym bardzo makabryczna legenda.
Otóż ten krótki pobyt w mieście dał bratu Vicente szansę dokonania cudu, o czym przypomina tablica na domu przy ulicy Madre de Dios w Vallivana.



Opowiada się, jakoby św. Wincenty Ferrer spotkał tam szaloną kobietę, która zabiła, poćwiartowała i ugotowała własne dziecko, aby nakarmić świętego. Dzielny Dominikanin zdał sobie z tego sprawę, poskładał w całość i wskrzesił dziecko, bezpiecznie zwracając je rodzinie. Taka historia i wiele jeszcze innych znajdowało się w moim granatowym notesiku.
Notesik też ma zresztą swoją historię. Wyobraźcie sobie, że widoki z Zamku tak zawróciły mi w głowie, że zostawiłam go na samej górze fortecy.  Na usprawiedliwienie dodam tylko, że czułam się tam jak w niebie...
 


Mąż domagał się fotek przy działach




 i w ogóle było nieziemsko. Dość, że schodząc z Zamku - Fortecy było tyle do podziwiania, 


że stratę notesika zauważyłam dopiero w pokoju hotelowym



gdzie znalazłam niesamowitą historię o Gigantach z Morelli  i  chciałam ją uwiecznić w notesiku. Po odkrytej stracie byłam naprawdę niepocieszona. I wtedy do akcji wkroczył mój Bohater czyli osobisty Małżonek. Postanowił wspiąć się raz jeszcze na szczyt Zamku i odbić uwięziony tam prawie pergamin:) Tu fotka z mojego szczęścia po odzyskaniu cennych zapisków.



W zamian przy kolacji opowiedziałam memu Cydowi, korzystając z notesu oczywiście, co czeka go  nazajutrz, a więc wizyta w niesamowitej Sali Profundis, wewnątrz której znajduje się jeden z najbardziej uderzających przykładów makabrycznej sztuki Hiszpanii czyli XV-wieczne malowidło ścienne przedstawiające taniec śmierci. Z notatek wynikało, że czeka nas po prostu zwiedzanie kostnicy, gdzie umieszczano ciała przed pochówkiem i, w którym to czuwano nad zmarłym i śpiewano psalmy. Między innymi psalm De Profundis i stąd nazwa pomieszczenia.
W notesiku było wszystko o znajdujących się tam malowidłach czyli Kole Fortuny, postaci Śmierci strzelającej strzałami w Drzewo Życia oraz tańcu ludzi wokół zwłok. I do tego wszystkiego napis: Gdzie skarb twój, tam serce twoje…
Małżonek stwierdził, że dość już ma makabrycznych opowieści z Morelli i zamiast tego woli już iść na grzyby czyli trufle. Zwłaszcza, że byliśmy akurat w sezonie na trufle, który to trwa od stycznia do końca marca.
Do tego jednak również nie doszło. Mąż zakupił mi kartkę ze słynnym Tańcem Śmierci




 i zaprosił na degustację czarnego diamentu Morelli czyli trufli właśnie. Ten nieziemski smak już zawsze kojarzył mi się będzie z Morellą.
Na koniec jeszcze kilka fotek: kościoła pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny  wkutego w skalną ścianę



I kilku makabrycznych detali



Tu spodzierające z portali szatańskie oblicza


takie trochę trolle



Mimo wszystko polecam zajrzeć do miasteczka o słodkiej nazwie Morella w prowincji Castellon. Warto! Choćby na trufle ...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz