Stories of Tita

29 maja 2023

Skok, sus, krok naprzód - czyli opowieść o zmianie: komfort i stagnacja kontra ryzyko i realizacja marzeń


Rodin - The thinker 

Żył raz sobie człowiek, który nigdy nie zdecydował się na żadną większą zmianę (never took the leap). Raz nawet był bliski podjęcia pewnego ryzyka, gdy nadarzyła się pewna idealna sytuacja, ale...
Był już człowiekiem na tyle dojrzałym i doświadczonym, że dobrze wiedział co go pasjonuje i sprawia, że krew płynie szybciej.  Miał trochę oszczędności. Przyjaciele zachęcali by odważył się w końcu na zmianę, o której tak długo myślał.  "Powinieneś, naprawdę powinieneś to zrobić. Nie bój się!".
Ale .... był pewien problem. On sam nie był do końca przekonany. 

Zmiana nie obiecywała mu żadnych pieniędzy czy korzyści, w przeciwieństwie do dotychczasowej pracy, która dawała stały comiesięczny dochód. Decyzja mogłaby również niekorzystnie wpłynąć na bliskie mu osoby. A co jeśli mu się nie uda? Co inni pomyślą? 
Tygodniami chodził tam i z powrotem, tam i z powrotem dumając: zaryzykować czy nie? (leap, or don't leap - leap, or don't leap).
Pewnego dnia postanowił, że dziś podejmie ostateczną decyzję - raz i na zawsze.
Wyciągnął czysty zeszyt i na kartce z lewej strony zapisał: "Moje obecne życie", a na prawej stronie: "Życie, jakie chciałbym żeby było." 
I zapisał obie strony! 
Po lewej stronie napisał o komforcie jaki daje mu dotychczasowa praca. Mimo wszystko lubił to co robi. Lubił też ludzi, z którymi pracował. Doceniał stabilność finansową. Znał swój fach. Widział, że życie jego toczy się gładko i przede wszystkim czuł się pewnie i bezpiecznie.
Ale po lewej stronie wylał wszystkie swoje niespełnione marzenia! Tak bardzo pragnął zmiany! Chciał poczuć się, jak to jest być swoim własnym szefem i mieć pełną swobodę. Chciał sam decydować, jak będzie wyglądał jego kolejny dzień i nie musieć ciągle pytać o pozwolenie. Miał tyle pomysłów i chęci by sprawdzić czy uda mu się je zrealizować - czy warto było dla nich podjąć to ryzyko. Chciał zainwestować cały swój czas i energię w spełnienie tych marzeń. 
W końcu skończył pisać i spojrzał na te dwie strony zeszytu.
Lewa zapewniała bezpieczeństwo i stabilizację. Wszystko tam było znane i oswojone. Wiedział dokładnie jak będzie wyglądał każdy kolejny dzień.
Prawa, natomiast, nie gwarantowała nic! Nic poza niepewnością. Ryzyko mogło nadać jednak kolejnym dniom koloru, inspirowało i mobilizowało. Tak lubił ten stan. Wszystko poza tym było kompletnie nieznane. Każdy kolejny dzień był tajemnicą. A czy warto było, mógł się przekonać dopiero po podjęciu ostatecznej decyzji. 
I takie jest to życie. To my decydujemy, w prawo czy w lewo. Prawda jest taka, że decyzję musimy podjęć samodzielnie. W ważnych życiowych wyborach zdajemy się być samotni. Piszę zdajemy się, bo sama wierzę i mam na to swoje życiowe dowody, że Ktoś czuwa i wspiera.  
 
P.S. A tak swoją drogą, jak myślisz co sądziłbyś o swojej decyzji za kilka ładnych lat?
Czy uznasz, że była ona słuszna, że warto było podjąć ryzyko? 
Tego nie wie nikt. Nie przekonasz się, jak nie spróbujesz, ale czy warto ;) 
Tu link do tej opowieści w wersji angielskiej, którą opublikowałam na blogu cztery lata temu przed podjęciem pewnej trudnej decyzji:
Wtedy podjęłam ryzyko. Teraz wiem, że było warto, choć nie obyło się bez trudności.
Jest takie piękne powiedzenie po hiszpańsku: Sin cambios no hay mariposas / Bez zmian nie ma motyli.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz