Stories of Tita

23 maja 2020

Serce wypełnione dobrocią





Rzeźnik czy rabin, celnik czy sędzia - nieważne. Liczy się jak żyjesz. Zapraszam na opowieść o człowieku o wielkim sercu: 
Rabbi Szymon zwrócił się któregoś dnia do Nieba z prośbą o wskazanie mu miejsca w raju, na którym po śmierci zasiądzie. Uzyskał odpowiedź, że będzie siedział w raju obok rzeźnika. Nie mógł opanować zdumienia.

- Jak to - powiedział z oburzeniem - przez całe życie ślęczałem nad Torą. Nie było dnia ani nocy, żebym jej nie studiował. I w nagrodę „dorobiłem” się zaszczytu siedzenia obok jakiegoś tam rzeźnika?
Po chwili jednak uspokoił się i na chłodno zaczął rzecz rozważać. Doszedł do wniosku, że trzeba przede wszystkim dowiedzieć się, co to za człowiek.
Jak postanowił, tak i zrobił. Udał się do domu rzeźnika i stwierdził, że jest niezmiernie bogaty. Serdecznie przyjęty, spędził w jego domu osiem dni. Rzeźnik nie szczędził gościowi oznak czci i szacunku. Podczas wspólnego spaceru rabbi Szymon zapytał go, czym się w życiu zajmował i czego dokonał.
- Z powodu moich grzechów - odpowiedział rzeźnik - mało zajmowałem się Torą. Byłem przede wszystkim rzeźnikiem. Wyrosłem w biedzie i tylko pracy zawdzięczam moje bogactwo. Kiedy stałem się bogaty, zacząłem rozdawać potrzebującym w mieście i poza miastem mięso w sobotę. Nie żałuję biedakom pieniędzy.
- Czy oprócz tego - zapytał rabbi Szymon - jest jeszcze coś ważnego co dokonałeś w życiu?
- Powiem ci szczerze, co kiedyś zrobiłem. Jestem w tym mieście też poborcą podatkowym. Kiedy do portu przybija okręt, ściągam z niego podatek. Pewnego dnia po zapłaceniu podatku kapitan zaproponował mi kupno jakiejś drogocennej rzeczy, którą przechowuje na statku. Zapytałem go rzecz jasna co to za rzecz. Zawsze przecież trzeba wcześniej wiedzieć, co się ma zamiar kupić.
- Zapłać z góry - oświadczył kapitan. - Jeśli teraz jej nie kupisz, to już nigdy jej nie dostaniesz.
Chciał za nią dziesięć tysięcy złotych denarów.
Chciałem zobaczyć towar, ale kapitan twardo obstawał:
- Nie pokażę ci, póki z góry nie zapłacisz. Tym razem jednak nie dziesięć, ale dwadzieścia tysięcy.
Dalej nalegałem, że chcę zobaczyć to, co warte jest dwadzieścia tysięcy.
-Teraz już za mniej niż czterdzieści tysięcy nie sprzedam-odparł kapitan.
„Skoro w takim tempie winduje cenę, musi to być coś nadzwyczajnego” - pomyślałem i wyraziłem zgodę na zapłacenie czterdziestu tysięcy. On kazał sobie z góry uiścić zapłatę, co też uczyniłem. Otrzymawszy pieniądze, kapitan wyprowadził spod pokładu statku dwustu niewolników, których pojmał.
-Gdybyś ich nie wykupił - oświadczył - to bym ich wszystkich dziś zabił i wyrzucił trupy do morza.
Odebrałem nieszczęsnych ludzi i zaprowadziłem do siebie do domu. Nakarmiłem ich i napoiłem. Dałem wody do mycia i ubranie. Wielu spośród nich pożeniłem. Wśród dziewcząt była jedna o niezwykłej urodzie. Poczułem dla niej litość i postanowiłem wydać ją za mego syna. Mój syn się z nią ożenił. Na wesele zaprosiłem całe miasto. Wszyscy więźniowie kapitana również zostali zaproszeni. Podczas ucztowania zauważyłem, że jeden z młodzieńców przeze mnie wykupionych płacze. Podszedłem do niego i zapytałem o powód.
-Ta piękna dziewczyna, ta twoja synowa, była moją narzeczoną. Tego dnia, kiedy zostaliśmy porwani, mieliśmy się pobrać.
- Zrzeknij się jej, a dam ci dużo pieniędzy!
- Wolę mieć ją niż złoto i srebro całego świata, ale co z tego, kiedy została już poślubiona?
Usłyszawszy to, podszedłem do syna i przekazałem mu słowa młodzieńca. Mój syn natychmiast się z nią rozwiódł, a ja wyprawiłem młodej parze wesele. Dałem im pieniądze i wyposażyłem na życie. Oto, co uczyniłem i czego dokonałem w życiu.
Rabbi Szymon wzniósł oczy ku niebu i zawołał:
-Chwała Wiekuistemu, który wynagrodził mnie miejscem w raju obok ciebie.

P.S. Opracowane na podstawie opowiadania z książki "Ze skarbnicy midrasza w tłumaczeniu Michała Friedmana dostępnego na platformie:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz