Stories of Tita

17 maja 2020

Rachmanna Wielkanoc - święto przyjaźni i wiary w człowieka

Skorupki pisanki huculskiej - Wielkanoc 2020 / zdjęcie własne


Od Wielkanocy piszę tego posta i nie mogę skończyć. Powodem mojego ociągania jest do końca niejasna data święta. Według Stanisława Vincenza skorupki z rozbitych wielkanocnych pisanek docierają do Rachmanów po pięciu tygodniach. Pamiętajmy jednak, że na Husulszczyźnie Wielkanoc zgodnie z obrządkiem grecko-katolickim jest późniejsza. Ale czy to takie ważne te kilka dni w jedną czy drugą stronę. Dość, że właśnie teraz mogą dziać się dziwne rzeczy i należy nadstawiać ucho na sygnały jakie mogą płynąć z tajemniczej krainy, gdzieś hen na wschodzie.
Wzmianki o Rachmanańskiej krainie, rachmańskiej duszy przewijają się w "Połoninie" wielokrotnie. Mit a Rachmanach był dla Vincenza tak ważny, że opowiedziany jest aż trzykrotnie.
Ostatnia część tetralogii Barwinkowy Wianek, kończy się weselem w Krzyworówni i odbywającym się tam agonem czyli turniejem opowieści.
Przy pożegnaniu gości głos w końcu zabiera milczący gospodarz i zaczyna snuć rachmańską opowieść:
"Od dawna wierzy się, że za morzami, daleko na wschodzie słońca, niektórzy mówią, że na najwyższych górach na ziemi - żyje cnotliwe, życzliwe nam plemię Rachmanów. Oddzieleni są od nas przeszkodami nieprzebytymi. A jednak modlitwą, postem nieustannym, życiem pełnym cnót i zgodzie wzajemnej tajemnie utrzymują ten nasz świat ludzki i odnawiają go. Wszystko co dobre im zawdzięczamy, dzięki nim żyjemy na tym świecie. [...]
Z tymi dalekimi istotami możemy się komunikować raz do roku. A może nawet dwa razy? Naprzód my dajemy im znaki: w Wielkim Tygodniu taki jest obyczaj, ... rzuca się skorupki jaj wielkanocnych lub pisanek przygotowanych zawczasu, na wodę płynącą. Za pięć i pół tygodnia przemienią się znów w jaja i dopłyną do Rachmanów, tak się wierzy. W tedy oni Rachmanowie podzielą się jajkiem wielkanocnym. Są tak zgodliwi, że dla dwunastu wystarczy jedno jajko. Świętują Wielkanoc swoją - rachmańską. Z kolei dają nam znak: dzwonią w dzwony. W dniu tym nasi ludzie w górach przykładają ucho do ziemi. Powiadają, że słyszą dzwonienie zza dalekich mórz. W tym dniu świętujemy u nas Wielkanoc nazwaną rachmańską." (str 438)
Dalej gospodarz dzieli się domysłami, jak mógł powstać mit o Rachmanach, opisuje ludowe zwyczaje oraz podaje etymologię słowa rachmanny czyli łagodny, miłosierny. Jednym słowem omawia mit od strony etnograficznej.
Po przemowie gospodarza goście wychodzą na zewnątrz ciesząc się wspólnie ostatnimi promieniami jesiennego słońca Wszyscy raz jeszcze zasiadają pod modrzewiami. Towarzyszą im muzykańci: huculscy, żydowscy i cygańscy. Rozbrzmiewają pożegnalne pieśni Foki i wszyscy oczekują na przemowę pana Władysława.
Zaczyna on opisywać jak wspaniałą rzeczą jest samo bycie razem, cieszenie się spotkaniem. Nawiązując do rachmańskiej Wielkanocy opowiada, że podobnie jak gody jest to święto przyjaźni, kiedy najważniejszą rzeczą jest nabyć się z ludźmi. 
Pan Władysław ostatnie słowo i opowieść powierza jednak Maksymowi, pustelnikowi, który jak mówiono samym wzrokiem leczył i ratował ludzi.
Vincenz opisuje go tak: "Poza tym mówił mało. Nie był żadnym powiastunem, co lubi błysnąć opowieścią, zadziwić ludzi, oszołomić ich jakby winem i miodem napoić. Maksym przeciwnie całymi wieczorami w kolibie przesiadywał i ani słowa nie wyrzekł. Za to kiedy przemawiał słuchali wszyscy.[...]
Jak stary zaufany przyjaciel patrzył na cię Maksym, serdeczny, rachmanny. Znał boleść człowieczą i mękę stworzenia wszelkiego."(str 455)
Maksym opowiada jak ważna jest codzienna, nieustanna troska o rzeczy małe. Porównuje dobre życie do opieki nad chorym niemowlęciem. Nie można sobie pozwolić nawet na chwilę nieuwagi bo jak mówi: "Nie ma przypłodku na dobroć i krasę. I dziedzictwa na świętość nie ma. Tak też trzeba je utrzymywać przy życiu jako owo dziecię choreńkie". (str 457)
Na szczęście jest daleka, a bliska nam kraina ojców Rachmannych, którzy ślą nam nam swe prądy i błogie słowa. Z daleka chronią nas, łagodzą i uczą. I choć Maksym przyznaje, że nikt z ludzi krainy tej nie oglądał, to jednak jest pewny, że każdy z nas ma gdzieś tam takiego druha, który nas zna i rozumie. I kto wie? czy nawet teraz oczy dobrego rachmana nam nie świecą, bo jak dodaje Maksym cały czas przelatuje światy przyjaźń święta.
A po czym poznać Rachmana?
"Niczego się nie obawia, dla siebie nie wymaga niczego, a ufa bez miary i wierzy stworzeniu innemu. Widzi w nim od razu co najlepsze. I przez to wydostaje skarb z każdej duszy."(str 460)
Aż chce się uwierzyć w ten huculski mit.
Na koniec jeszcze dłuższy fragment "Połoniny", aby poczuć sens Rachmańskiego Święta:
 Święto rachmańskie ma ton szczególny: od ludzi — do ludzi zwraca się znak-ofiara i słowo modlitewne. Od ludzi omylnych i niemądrych do mędrców, od skłóconych i zawistnych do zgodliwych, od grzesznych i gnuśnych, do miłosiernych i przyjaznych światu — Rachmanów.
 Jak świętować ten dzień? Przepisów na to nie ma. Jak najgodniej! To rzecz osobista, intymna prawie każdego człowieka lub każdej rodziny.
 A może jeszcze inne tchnienia się tu dołączyły? Może biblijne powiedzenie, wzruszające lecz dumne starohebrajskie: „rachmonim bne rachmonim“ — co znaczy: miłosierni synowie miłosiernych (tak Żydzi powiadają o swym rodzie) — położyło swą pieczęć. Przypuszczano także, co jednak nie tak przekonywujące, że początkowe słowa Koranu „Bismillahi rachmani“ (w imię Boga wszechmogącego, miłosiernego) weszły do tego stopu. W mowie pozostały trwałe ślady, jak słowo „rochmanić” w starej polszczyźnie, co znaczy łagodzić, ujarzmiać. A tu u nas słowo „rachmanny“ znaczy łagodny, miłosierny, i dalej dają świadectwo swe przysłowia ludowe i liczne nazwy miejscowości na całym wschodzie Rzeczypospolitej.
 A wszystko to jakby pretekst tylko. By stopić różne tęsknoty: wzniesienie mistyczne Indii i jej tolerancję. Żydowski kult miłosierdzia. A gdyby tamto przypuszczenie co do Koranu było słuszne, mahometański pęd do jednoczenia ludzi. Poprzez starogrecką ciekawość i pasję do charakteryzowania, poprzez aleksandryjską skrzętną uczoność. Całość jak witraż na tle nieba gwiaździstego na mrocznym tle średniowiecza: nadawało ono wieściom tym taką cechę odległości, taką perspektywę, jakby się działy między niebem a ziemią, albo gdzieś na innej, nieosiągalnej ziemi. Wszystko zaś złączyła słowiańska dobroć, serdeczność ruska, serce miłujące, gościnne dla świata.(str 440)

P.S. Wszystkie użyte cytaty pochodzą z czwartego tomu tetralogii Stanisława Vincenza „Na wysokiej połoninie” pt. „Barwinkowy wianek”, wyd. PAX Warszawa 1983. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz