Klucz generalny - legenda żydowska
zdjęcie posteru reklamowego / Jerozolima 2018 |
Dawno temu żył wielki mędrzec i nauczyciel Baal Szem Tow. Imię jego znaczyło Mąż Dobrej Sławy. Pewnej nocy przyśniło mu się dziwne drzewo. Jego poskręcane konary przypominały pewien niebiański instrument muzyczny - szofar, wykonywany z baraniego rogu. Podobno instrument ten ma magiczną moc. Jego dźwięk sprawia, że stajemy się szczęśliwsi i spokojni. Mówią, że potrafi budzić w ludziach tęsknoty za tym co ważne i wartościowe. A niektórzy wierzą nawet, że przynosi boskie błogosławieństwo.
Kto by jednak potrafił zagrać na takim instrumencie pomyślał we śnie Rabin i śnił dalej, że zwołał wszystkich swoich uczniów. Najpierw zadął w róg krzepki i silny Michaesz. Nadął się z całej siły, ale dźwięk który wydobył tylko wszystkich rozśmieszył.
Potem do szofaru podszedł pobożny Tobiasz. Zamknął w natchnieniu oczy, pomodlił się, i znowu zamiast muzyki wszyscy usłyszeli coś co przypominało bzyczenie trzmiela.
Aż wreszcie do szofaru podszedł ukochany uczeń Beszta Wolf. Zmrużył oczy i lekko bez wysiłku zadął w tubę. Nagle rozległ się głęboki i łagodny dźwięk. Płynął po okolicy w górę, aż do nieba.
Kiedy Beszt się obudził zapragnął usłyszeć jeszcze raz ten boski dźwięk. Gdy zbliżał się więc Nowy Rok - Święto Trąbek zawołał ulubionego ucznia Wolfa i postanowił przekazać mu tajniki gry na szofarze. A że Wolf był młody i ambitny to ucieszył się i zapragnął ponad wszystko nauczyć się gry na świętym instrumencie. Beszt opowiadał jak to dobrze zagrany dźwięk jest jak potężne błogosławieństwo i przynosi ukojenie w największym utrapieniu.
Wolf uważnie słuchał nauk Nauczyciela. Robił bardzo dokładne notatki. Zapisywał tajne znaczenia dźwięków. Wciąż jednak grając popełniał błędy, a dzień Wielkiego Święta- Rosz-Haszana zbliżał się nieubłaganie. Wolf coraz bardziej się denerwował. Z tego wszystkiego zapominał wszystkiego czego tak żmudnie uczył się przez całe miesiące. Rankiem przed występem w synagodze kompletnie spanikował. Wyciszył się jednak i postanowił zrobić sobie ściągę z wszystkimi instrukcjami. Zapisał je wyraźnie i wsadził kartkę do kieszeni.
Gdy już pewniejszy siebie szedł do synagogi, nagle ni stąd ni zowąd zerwał się porywisty wiatr. Przewrócił Wolfa, a w tym czasie kartka wypadła mu z kieszeni.
Udało mu się jednak dotrzeć do synagogi i tam dopiero poczuł jak duża odpowiedzialność na nim spoczywa. Znowu dał się we znaki paraliżujący strach. Bał się, że nie wydobędzie kojących duszę dźwięków, a jego gra obrazi tylko Boga i wystawi się na pośmiewisko.
Gdy przyszła pora by dmuchnąć w szofar miał kompletną pustkę w głowie. Przypomniał sobie o notatkach. Wsadził rękę do kieszeni, a tam nic.
Wszyscy czekali zniecierpliwieni aż Wolf zacznie grać, a biedny chłopak, , szamotał się szukając po kieszeniach notatek.
W końcu poddał się. Zrozumiał, że musiał je zgubić podczas wichury. Smutny zaczął płakać. Zrezygnowany i zrozpaczony przyłożył jednak usta do szofaru i dmuchnął w instrument.
Wierzcie lub nie, ale z rogu wydobył się przepiękny głęboki dźwięk, jakiego świat nie słyszał. Dźwięk niósł ze sobą wszystkie modlitwy, prośby i troski wprost do Boga. Ludzie oniemieli. Poczuli, że w tej chwili niebo i ziemia spotkały się w jednym miejscu.
Stary nauczyciel Beszt uśmiechnął się tylko. Był to ten sam dźwięk, który słyszał w swoim śnie. Podszedł do ucznia i rzekł:
- W pałacu naszego Boga jest wiele komnat, a każda z nich ma własny zamek. Ale jest jeden klucz, który może otworzyć wszystkie drzwi - i zapytał - Czy już wiesz jaki to klucz?
- Nie - odpowiedział cicho uczeń.
- To złamane i pokorne serce - brzmiała odpowiedź Mistrza - Spójrz, twoja czysta i szczera gra przyniosła nam Boże błogosławieństwo na ten nowy rok.
P.S. Bajkę usłyszałam od storytellerki Joanny Dubrawskiej-Stępniewskiej, która opowiedziała ją na podstawie XIX- wiecznej legendy o Baal Szem Tow-ie.
Opowieść tę w trochę innej wersji znajdziecie też tu:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz