Stories of Tita

13 stycznia 2023

Opowieść o Słońcu i Księżycu 





Inspiracją do napisania tej opowieści jest angielska fraza anonimowego autora: "Tell me the story about how the sun loved the Moon so much he died every night to let her breathe" czyli opowiedz mi historię o Słońcu, które tak pokochało Księżyc, że każdej nocy umiera, by ona mogła oddychać.
Tłumaczenie brzmi trochę dziwnie, jako że księżyc w języku polskim jest rodzaju męskiego. W większości języków i tworzonych w nich mitów silne i gorące słońce to on, a tajemnicza i pełna blasku luna jest rodzaju żeńskiego. Istnieje wiele opowieści mówiących o ich wiecznej, choć niespełnionej miłości. Jedna z nich opowiada o tym jak to uczucie się zaczęło. Trudno dociec kto jest jej autorem. Jej piękną angielską wersję znajdziecie na blogu Pana Amira Ali Tayyab tu:
Ale posłuchajcie ...
Dawno temu, gdy wszystko na Ziemi było dużo prostsze Słońce było również bardziej radosne. Ludzie świętowali każdego poranka, widząc jego pierwsze promienie. Słońce dzieliło się w zamian hojnie swym ciepłem i nadzieją.
Ludzie widzieli jednak, jak bardzo jest ono samotne na szerokim niebieskim firmamencie. Samo Słonce myślało, że to cena, którą musi płacić za bycie najjaśniejszym.
I wtedy pojawiła się Ona - Księżyc Luna. Pod koniec dnia gdy wypalone słońce zapadało na nieboskłonie wschodziła w otoczeniu gwiazd. Jej blask i poświata emanowała pewnym nieuchwytnym pięknem i smutkiem. Tysiące gwiazd tęsknie marzyły, by móc choć dotknąć tajemniczej cudnej istoty. Ona jednak , okryta w ciemną pustkę nocy, zdawała się nie pragnąć niczego.
Aż pewnego dnia Słońce i Księżyc Luna spotkali się. Trudno nazwać to spotkaniem. Zmierzchało jak co dzień, gdy nagle Słońce poczuło czyjeś przelotne spojrzenie. To była Ona - Luna. Zerkała w górę i delikatnie chłonęła ostatnie promienie. Słońce zrozumiało, że jej blask jest odbiciem jego światła. Jego ostra jasność była jednak jak krzyk w porównaniu z kojącym szeptem jej lśnienia. 
Słońce zakochało się bez pamięci. Najważniejsze stały się dla niego krótkie chwile o brzasku i zmierzchu, gdy mógł uchwycić jej ulotne spojrzenie. Ona jednak była nieosiągalna, niedostępna, niedotykalna.
Słońce słyszało tylko jej słodko-smutny szept: 
- Idź. Idź i pozwól mi oddychać w twym cieniu. Taki nasz los. Ty dajesz światło za dnia. Ja rzucam blask nocą.
Słowa te sprawiały obojgu ból. Oboje wiedzieli jednak, że to prawda i nie są w stanie w żaden sposób tego zmienić.
Latem słońce świeciło coraz dłużej, mając nadzieję odmienić przeznaczenie. Potem jednak znowu słabło. Aż w końcu o pewnym zimowym zmierzchu Ona - Luna znowu wyszeptała do ukochanego.
- Nie waż się zrezygnować ze swojego błogosławionego światła dla mojej ciemności.
To były jej ostatnie słowa.
Nie było wyjścia. Słońce posłuchało. Jego miłość była jednak nadal tak wielka, że umierał i umiera każdej nocy, by pozwolić jej oddychać.
Do dziś są kochankami, którzy zawsze samotnie gonią i rzadko się spotykają. Czasami o świcie i zmierzchu uda im się wymienić tęskne spojrzenie. 
A raz na jakiś czas niebiosa pozwalają im być przez chwilę ze sobą. Obejmują się wtedy czule, a cały świat patrzy z podziwem na to spotkanie - chwilowe zaćmienie.
Podobno o brzasku i o świcie zakochane słońce często maluje na niebie pełne namiętności kolorowe obrazy, przypominając jej o swym oddaniu. Pewnie widzieliście je nie raz ... 


Tu takie słoneczne wyznanie uczuć zaobserwowane niedawno nieopodal domu. Cudo na wyciągnięcie ręki...
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz