Boże Narodzenie w Bullerbyn - moja najpiękniejsza świąteczna opowieść z dzieciństwa
Każdy ma swoją ukochaną książkę z dzieciństwa. Moją zawsze była "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren.
Na te święta zakupiłam książkę dla Chrześnicy i zanim ją zapakowałam - oczywiście przeczytałam i wierzcie mi była to niesamowita przyjemność.
Tak wygląda Bullerbyn zimą na pięknych ilustracjach Ilon Wikland. Szczerze..., tak to sobie trochę wyobrażałam czytając moją czarno białą PRL-owską wersję.
Pamiętacie jak zaczyna się książka, bardzo prosto:
Lisa, Anna, Britta, Lasse, Bosse i Olle wszystko, cokolwiek robili, było zawsze bardzo wesołe. Trzy dni przed Bożym Narodzeniem piekli pierniczki. Nie wiem czy pamiętacie, ale Lasse upiekł 17- ście pierniczków w kształcie prosiaczka i uważał, że jego są najlepsze.
Dziadziuś Anny i Britty był dziadkiem całego Bullerbyn. Przed świętami poszli do niego wszyscy, by pomóc ubrać choinkę. Była nawet mała Kerstin - siostrzyczka Ollego.
A wieczorem gdy cała wioska była już prawie uśpiona przychodził Święty Mikołaj. Dla Lassego zbyt późno. Już od rana w wigilię narzekał:
- Te godziny, kiedy się tak chodzi i czeka na prezenty gwiazdkowe, to jest coś, od czego ludzie siwieją.
Zostawiam Was z uśpionym , zaśnieżonym Bullerbyn i zapisem świątecznej rozmowy z drogi saniami do kościoła.
- Zgadnijcie, co lubię - odezwał się Lasse - Lubię jechać saniami z pochodnią, która oświetla drogę.
- A zgadnijcie, co ja lubię - powiedział Bosse - lubię dźwięk dzwonków i zapach koni.
- A zgadnijcie, co ja lubię - powiedziałam - Lubię święta Bożego Narodzenia.
- To jasne - stwierdził Lasse - wszyscy je lubią.
P.S. Wszystkie cytaty i fotografie pochodzą z książki Astrid Lindgren "Bożego Narodzenie w Bullerbyn" wydanej przez Wydawnictwo Zakamarki, Poznań 2010.
Polecam ...







Brak komentarzy:
Prześlij komentarz