Stories of Tita

5 stycznia 2025

Opowieści z Trewiru




Trewir /Trier/ niemieckie miasto tuż przy granicy z Luksemburgiem pretenduje  do miana jednego z najstarszych miast w tej części Europy. Świadectwem dawnych rzymskich korzeni miasta jest Porta Nigra będąca fragmentem dawnej fortyfikacji, a jej brama uważana była za rzymską bramę do Alp. Czarny kolor piaskowca to sprawka jakiegoś żyjątka które zadomowiło się na dobre w piaskowcu. I choć wygląd ruiny zdaje się być dość ponury to jednak jest to wizytówka miasta i "must see" wiodące dziś na trewirską starówkę.


    
W XI wieku za swą siedzibę obrał sobie, już wtedy, ruiny pustelnik Symeon. Legendy głoszą, jakoby miał tam być atakowany przez demony, którym się dzielnie opierał i przez to umarł w glorii świętego. Współcześni  mu oskarżali go jednak o czary i plagi, które za jego życia spadały na miasto. Chciano go nawet przepędzić z Porta Nigra. Symeon nie ustawał jednak w modlitwach i tak ponoć w czasie modlitwy dokonał żywota. Dopiero po śmierci ten szaleniec, za jakiego go brano, został doceniony i pokochany.  Stał się dobrym duchem miasta, a do jego dawnej celi zaczęły przybywać liczne pielgrzymki i dochodziło tam ponoć do licznych cudów. Myślę, że gdy w 1028 r. mnich Symeon został pustelnikiem w Porta Nigra nie mógł sobie nawet wyobrazić, że jego czapka w kształcie ula przetrwa przez stulecia. Relikwia, znana z leczniczych właściwości, przechowywana jest w katedralnym skarbcu w gablocie z grubego szkła. Trudno więc ocenić, czy lecznicze działanie czapki trwa dalej.



A ponoć pomaga na migreny i wszelkie choroby oczu, pod warunkiem, że się ma wiarę dość mocną🙂
Pojechałam do Trewiru przygotowana i wiedziałam, że w Katedrze Świętego Piotra, 




należy zobaczyć koniecznie skarbiec. Wejście do niego jest dość niepozorne (bilet 3 euro) i pewnie dlatego zwiedzający często go pomijają. Zajrzeć jednak warto. Jest po prawej stronie Kaplicy Bezszwowych Szat.




Znajdują się się tam cenne relikwie przywiezione do Trewiru przez Świętą Helenę. Najcenniejszy jest gwóźdź z krzyża Chrystusa.



i fragment łańcucha, którym przykuty był w więzieniu Święty Piotr. Tu Święty strzegący wrót do Skarbca.



Największym jednak skarbem Katedry jest wspomniana już święta szata Chrystusa, o którą to żołnierze na Golgocie rzucali losy. Okazało się jednak, że ostatecznie szatę zdobyła matka Konstantyna Cesarzowa Helena i przywiozła ją do Trewiru w 326 roku. Teraz znajduje się ona ukryta w relikwiarzu za ołtarzem głównym



i ostatnio światło dzienne ujrzała w roku 2012.
Nawet jeśli nie jest się wielkim fanem relikwii to Katedra Świętego Piotra z przylegającym do niej kościołem Najświętszej Marii Panny jest architektonicznym cudem 



  My spędziliśmy tam ponad godzinę sycąc oczy i duszę pięknem  detali sztuki sakralnej wewnątrz



i na zewnątrz



przechadzając się takimi krużgankami można usłyszeć niejeden dawny szept i opowieść.


Ja usłyszałam taką oto historię ...
Kiedy na zlecenie Konstantyna i Heleny zbudowano pierwszą katedrę, trzeba było wnieść cztery duże, ciężkie kolumny. Architekt miał z tym nie lada problem i wymyślił podstęp. Powiedział diabłu, że buduje największą gospodę na świecie i poprosił czy diabeł mógłby być pomocny w transporcie czterech kolumn? Diabeł zgodził się natychmiast i co tydzień ciągnął kolumnę. Kiedy przybył z ostatnią, zauważył, że biskup konsekrował budynek. Był zły i czuł się oszukany. Rzucił więc ostatnią kolumnę w katedrę, ale o włos chybił, tak że kolumna leży do dzisiaj przed wejściem do świątyni. Podobno przynosi szczęście tym, którzy przy niej przycupną. 
My przycupnęliśmy tylko na chwilkę, jako że padało i pogoda nie zachęcała do medytacji.
Przelecieliśmy migiem przez świąteczny jarmark na placu Świętego Piotra 



sycąc tym razem wzrok świątecznymi klimatami



By otrzymać nagrodę za nasze pielgrzymie trudy w lokalu z kartoffel w nazwie i naprawdę było pysznie. Jedynie kołduny mojej mamy mogłyby konkurować z tą wersją kartoflanych delicji :)



  Tak nakarmieni daliśmy radę zwiedzić Dom Marksa




 i przetrawić jak doszło do takiego wypaczenia jego filozofii. Podobno siedząc w tym fotelu 


 miał dumać, czy nie dojdzie do delikatnie mówiąc nadinterpretacji jego myśli. W naszej części Europy wiemy jak to się skończyło i co bolszewizm zrobił z marksizmem.
Tu propagandowy plakat, który znam aż za dobrze z dzieciństwa.

  

Zwiedzanie muzeum było dość dojmującym doświadczeniem. Mimo deszczu postanowiliśmy udać się do Bazyliki Konstantyna, aby pooddychać innym powietrzem. 



Dawna sala tronowa wielkiego Cesarza Konstantyna dziś jest kościołem ewangelickim. Tam wyciszyliśmy emocje. Przy palącej się adwentowej pierwszej świecy nadmiar bodźców zaczął układać się w pewną całość. Pozostała ze mną refleksja, że przemija wielkość rzeczy, a to co najważniejsze, choć niepozorne jak blask adwentowej świecy, wciąż trwa ..., a sztuką dobrego życia jest umieć to dostrzec.     


P.S. W Trewirze byliśmy z najmłodszym synem Andrzejem, więc jeszcze jedno zdjęcie: podróżnego ołtarza św. Andrzeja. Jest to ponoć arcydzieło romańskiej sztuki złotniczej z X wieku i kompendium historii zbawienia. Miał przywoływać skojarzenie z Arką Przymierza i przekazywać, że istnieje święta wiedza, którą trzeba zachować. Czy takie skojarzenia budzi i dziś. Oceńcie sami.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz