Mit o Filemonie i Baucis czyli o gościnności
Jacob von Oost - Merkury i Jowisz w domu Filemona i Baucis/ źródło: wikimedia.org.domena publiczna |
Potężny władca bogów, Jowisz (Zeus), miał w zwyczaju sprawdzać od czasu do czasu, co słychać u ludzi, by przekonać się, czy ich zachowanie nie stało się przypadkiem niegodziwe. Przybierał wtedy postać ludzką, by stać się podobnym do śmiertelnych mieszkańców Ziemi. Pewnego wieczoru, wraz z Merkurym (Hermesem), udali się do Frygii, do małej wioski położonej w górach. Przybrali postać ubogich ludzi ubranych w łachmany i przechadzali się po wiosce, pukając od drzwi do drzwi w poszukiwaniu gościny. Zaczęli od domów wyglądających na dostatnie. Ku ich zdziwieniu jednak gospodarze okazywali się wyjątkowo niegościnni. Być może w obawie przed utratą swojego dorobku zamykali drzwi przed domniemanymi złodziejami i włóczęgami. Niektórzy nawet przepędzali ich kijem. W całej wiosce nie znalazł się nikt, kto przyjąłby wędrowców, dopóki nie dotarli do ostatniej chaty, wyglądającej na najbiedniejszą. Bogowie po tak niegościnnym przyjęciu nie spodziewali się już wiele. Zapukali nieśmialo. Okazało się jednak, że nie mieli racji. W chatce mieszkała bowiem para staruszków, Filemon i jego żona Baucis, którzy choć biedni i żyjący bardzo skromnie, zaprosili nieznanych przybyszów do siebie. Wprawdzie nie mieli obfito zastawionego stołu, ale postanowili podzielić się ze swoimi gośćmi tym, czym mieli. Zebrali warzywa z ogrodu. Na stole postawili także miód, mleko i winogrona. Wszystko by wędrowcy mogli posilić się po podróży. Filemon tak bardzo chciał ugościć biedaków, że pobiegł z nożem po jedyną gęś, jaką posiadali. Baucis chciała upiec ją na kolacje. Jowisz, widząc jednak jego zamiar, powstrzymał starca i ujawnił swoją boską postać. Wtedy gospodarze zauważyli, że ich skromny poczęstunek zamienił się w prawdziwą ucztę. Po kolacji bogowie zaprowadzili oniemiałych staruszków na pobliskie wzgórze, skąd widać było całą wioskę. Opowiedzieli jak to przeganiani byli od domu do domu. Bogowie bardzo chcieli podziękować gospodarzomi i na oczach staruszków ich dom zamienił się w piękną i bogatą świątynię. W tej samej chwili wszystkie pozostałe domy pochłonęło bagno. Władca bogów zapytał Filomena i Baucis, czego sobie życzą w nagrodę za swoje dobre serce. Staruszkowie zgodnie odparli, że niczego im nie potrzeba. Jedyna rzecz o jakiej marzą to, aby bogowie zabrali ich ze świata śmiertelników tego samego dnia, by nie musieli cierpieć tęsknoty za zmarłym małżonkiem i żyć w pojedynkę. Legenda mówi, że ich pragnienie zostało spełnione. Przez wiele lat żyli szczęśliwie w świątyni, doceniając i ciesząc się każdym wspólnie przeżytym dniem. Gdy przyszedł kres ich życia zostali zamienieni w splecione ze sobą drzewa.
Bogowie dotrzymali obietnicy. Nawet po śmierci Filemon i Baucis byli zawsze blisko siebie.
P.S. Małżonek opowiedział mi kiedyś taką osobistą historię. Podczas studiów świeta daleko od domu były dla niego szczególnie dojmujące. W pewną Wielkanoc postanowił więc zwiedzać Polskę. Pojechał koleją do Malborka. Tam wszystko pozamykane oczywiście, ale udało mu się powałesać wokół zamku. Traf chciał, że spóźnił się na ostatni pociąg do Warszawy. Siedząc na stacji zastanawiał się co robić. To były lata 80-te i sprawne znalezienie noclegu na studencką kieszeń nie było takie proste.
Zdarzył się wtedy jednak mały cud. Podeszła do niego na peronie para starszych ludzi. Zapytali, czemu sam w święta na peronie. Po chwili rozmowy zaprosili do siebie, zaproponowali nocleg.
Do dziś malżonek wspomina tych ludzi i ich bezinteresowność. Nie wie nawet jak się nazywali. Według mnie byli to polscy Filemon i Baucis❤️
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz