Cudowne i pożyteczne czyli o wartości baśni według Bruno Bettelheim'a
Lato w pełni i powoli zaczynam czuć wakacje czyli nieograniczony czas na zaległe lektury i przetwory zimowe.
Dżemy, powidełka, ogóreczki i przeciery to nic innego jak łapanie w słoiczki darów letniego słońca i ciepła na jesienno - zimowe słoty.
Czas letni to takie jedno wielkie gromadzenie wszelkich dobrodziejstw jakie dostarcza nam natura. A wakacyjny luz pozwalający na nieśpieszne lektury to też przecież turbodoładowanie.
A taką nieśpieszną lekturą, do której wracam jest książka Bruno Bettelheim'a "Cudowne i pożyteczne o znaczeniu i wartościach baśni". Odkryłam ją jeszcze w czasach uniwersyteckich i to chyba od niej zaczęło się moje wariactwo związane ze storytellingiem.
Słówko o autorze: Bruno Bettelheim, więzień obozów koncentracyjnych, któremu udało się uniknąć najgorszego i wyemigrować do USA, całe dorosłe życie poświęcił rozwijaniu własnej metody psychoterapii. Jego sposobem było leczenie baśniami, troską i dobrocią.
„Jako wychowawca i psychoterapeuta dzieci cierpiących na poważne zaburzenia emocjonalne miałem za główne zadanie przywrócić im poczucie, że własne życie ma sens – pisze Bettelheim we wstępie do Cudownych i pożytecznych (str.28).
Dodaje, że wbrew starożytnemu mitowi, mądrość i poczucie sensu nie wyłania się w jednej chwili, w pełni ukształtowane, jak Atena z głowy Zeusa. Dochodzimy do tej dojrzałości niezmiernie powoli. Prawdziwa mądrość to właśnie znalezienie sensu, a to przychodzi dużo wolniej niż rozwój ciała i umysłu.
Pomoc dziecku w znajdowaniu owego sensu życia to według Bettelheim'a najważniejsze zadanie wychowania. Ratunkiem w tym trudnym zadaniu mogą być właśnie opowiadane baśnie.
Pokazują one, że życie ma nie tylko jasne strony. Stwarzanie pozoru, że zło, śmierć, choroby nie istnieją jest bezsensowne. Nie ukryjemy tego. Wręcz przeciwnie dziecko prędzej czy później będzie musiało się zmierzyć z wieloma jeszcze innymi trudnościami: samotnością, wykluczeniem, niskim poczuciem własnej wartości, rywalizacją, gniewem, lękami. Bettelheim przekonuje, że dzięki baśniom odkrywamy, że choć walka z poważnymi trudnościami jest nieodłączną częścią istnienia ludzkiego, to jednak jeśli się przed nią nie ucieka, lecz niewzruszenie stawia czoło niespodzianym i często niesprawiedliwym ciosom, to w końcu pokonuje się wszelkie przeszkody i odnosi zwycięstwo.
I tu taka osobista refleksja, że może właśnie ta codzienna walka nadaje sens naszemu życiu.
Ale dobra ..., pora na jakiś jeden z wielu przykładów opowieści - baśni, podanych przez Bettelheim'a, która podpowiada jak żyć. Autor w swej pracy terapeutycznej korzysta głównie z Baśni Braci Grimm. Uważa, że te tradycyjne baśnie funkcjonują niezależnie w wielu kulturach i ich różne wersje kształtowały się setki lat. Mimo to, dziś czyta się je tak jakby pisane były dla nas współczesnych. No cóż, czasy się zmieniają, ale człowiek wciąż ten sam.
Jedną z takich baśni, jakby skrojonych dla współczesnych nastolatków jest opowieść "Trzy języki". Opisuje ona odwieczny konflikt miedzy rodzicami i dorastającymi dziećmi.
Posłuchajcie zresztą ...
Pewnego razu w Szwajcarii żył pewien stary książę, który miał tylko jednego syna, ale syn ten był głupi i nie mógł niczego się nauczyć. Ojciec wtedy rzekł: Słuchaj synu nie udaje mi się, mimo wszelkich starań włożyć ci cokolwiek do głowy. Musisz więc stąd wyjechać. Powierzę cię słynnemu nauczycielowi, który spróbuje coś z ciebie zrobić. I tak syn po roku w świetnej szkole za miliony monet wraca i okazuje się, że nauczył się tego co psy szczekają. Ojciec nie kryje rozczarowania. Wysłany w następnym roku na roczną naukę do drugiej placówki znów wraca i mówi, że nauczył się tego co ptaki śpiewają. Nieugięty ojciec wysyła syna raz jeszcze, grożąc by jednak lepiej tym razem nauczył się czegoś konkretnego.
I cóż, chłopak po roku wraca i powiada, że nauczył się co żaby rechocą.
Tu cierpliwość ojcowska się kończy. Wpada w wielki gniew. Rozkazuje służącemu zaprowadzić syna do lasu i pozbawić życia. Służący jednak lituje się nad losem chłopca. Pozwala mu uciec.
Chcąc nie chcąc młody człowiek wyrusza w świat. Tak tułając się trafia do krainy, której mieszkańcy mają problem z wściekłymi psami. Ponieważ nasz bohater zna język psów dogaduje się z nimi. Ratuje ludzi przed ich terrorem i staje się poważanym człowiekiem.
W kilka lat później postanawia udać się do Rzymu. W drodze słyszy rechot żab. Rechoczą, że właśnie zmarł papież i istnieje pewna tajemnicza przepowiednia, która daje wiele do myślenia.
Po przybyciu do Rzymu okazuje się, że rzeczywiście papież umarł, a kardynałowie postanowili jakoby nowego papieża wskazać miał jakiś cudowny znak. I tak się przytrafia, że gdy nasz bohater wstępuje na Plac Świętego Piotra siadają mu na ramionach dwa śnieżnobiałe gołębie. Zapytany czy zgadza się zostać papieżem waha się i nie czuje się godny. Gołębie doradzają mu, aby się zgodził. Staje się więc tak jak przepowiedziały żaby. Kiedy zaś nadchodzi moment odprawienia mszy gołębie, które cały czas siedzą na jego ramionach, podpowiadają mu do ucha wszystkie potrzebne słowa.
I tak to nasz bohater dojrzewając w trudach osiąga zdolność do sprawowania najwyższego urzędu, jaki istnieje na ziemi ;)
I co powiecie na taką baśń. Jestem pewna, że właściwie opowiedziana przyniosła by jakąś trudno wytłumaczalną ulgę i nastoletnim buntownikom i ich umęczonym rodzicom.
Bettelheim dokładnie objaśnia symbole psów, ptaków, żab i wszystkich ważnych w baśni szczegółów. Ja tego robić tu nie zamierzam, bo baśnie i bajki się opowiada, a nie tłumaczy.
Ważne jest też jak się opowiada. Ta sama opowieść może w zależności od słuchaczy i sytuacji się różnić. Ważne, by nie opowiadać z intencjami dydaktycznymi. Opowiadanie to spotkanie dwóch równorzędnych partnerów, a opowieść to próba podzielenia się tym co czujemy, że ważne.
Do dziś pamiętam baśnie i historie, które opowiadała nam Mama. Pomagają. Pewnie dlatego, że były cudowne i pożyteczne.
P.S. Czuję niedosyt i muszę jednak napisać kilka słów o tych psach, ptakach i żabach. Według Bettelheim'a nauczenie się ich języków było dla bohatera niezbędne do zbudowania pełnej, dojrzałej osobowości. Ucząc się najpierw języka psów chłopiec zrozumiał swoje ego odpowiedzialne za właściwe stosunki człowieka z innymi i otaczającym światem. Ptaki, które mogą wznosić się pod niebo reprezentują w baśni superego (nad-ja-w nas) dążące do wzniosłych celów i ideałów. I w końcu żaby symbolizują archaiczną warstwę osobowości ludzkiej - id (to w nas). Dopiero nauczenie się języka psów i ptaków przygotowało chłopca do zrozumienia swojej seksualności. Żaby reprezentują nie tylko najniższą, najwcześniejszą formę naszego istnienia, ale również rozwój i przemianę. To właśnie one prorokują bohaterowi, że zostanie papieżem. Tak naprawdę osiąga to jednak dzięki białym łabędziom, które w symbolice religijnej reprezentują ducha świętego.
No i wszystko jasne :)
W poście wykorzystałam cytaty z książki Bruno Bettelheim'a "Cudowne i pożyteczne o znaczeniu i wartościach baśni" we wspaniałym tłumaczeniu Danuty Danek, wydanej przez Państwowy Instytut wydawniczy, Warszawa 2023
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz