Krótkie opowieści Bruno Ferrero o niebezpieczeństwach nadmiernej dewocji
Słowa przeora
Pewien bogaty młodzieniec udał się pewnego dnia do cnotliwego przeora, aby prosić go o pozwolenie pozostania w jego zakonie.
Przeor pragnął poznać jego zwyczaje i nawyki - kandydat podniósł z pychą głowę:
- Ubieram się zawsze na biało, piję tylko wodę, zimą tarzam się nago po śniegu. Aby lepiej się umartwić, umieściłem ostre gwoździe w moich butach i każę mojemu słudze wymierzać mi czterdzieści batów dziennie...
W tej samej chwili podjechał ciężki wóz, z trudem ciągnięty przez białego konia. Woźnica wyprzągł konia, zwierzę napiło się z poidła i wytarzało się dla odświeżenia w śniegu.
- Widzisz - rzekł przeor - to stworzenie jest białe, pije wyłącznie wodę, tarza się po śniegu, gwoździe drażnią jego nogi, otrzymuje więcej niż czterdzieści batów na dzień. A jednak nie jest niczym więcej, jak tylko koniem...
Upomnienie staruszki
Droga wiodąca do kościoła biegł przez wieś. Staruszka przechodziła drogą nią ze spuszczonym wzrokiem, mamrocząc jakieś modlitwy i spod przymkniętych powiek rzucając spojrzenia na ludzi.
"Smarkacze... Pijaki... Bezwstydnica... Świntuchy... Nierób..."
I przyspieszała kroku, aby jak najszybciej znaleźć spokój w modlitwie.
Pewnego dnia przyszła pod drzwi kościoła i zastała je zamknięte. Pukała. Nikt nie otwierał. Zauważyła karteczkę, przyczepioną taśmą klejącą. Przeczytała. Było tam napisane: "Jestem w wiosce".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz