Stories of Tita

22 czerwca 2023

Sobótkowo - świętojańskie opowieści


Adrienne Stein - Let the Solstice fires roar! 


Noc świętojańska — noc czarów,
Pełna wierzeń — legend — marów,
Już zasypia w mgłę spowita,
W kniei szczęścia kwiat rozkwita,
Kto paproci kwiat posiędzie,
Temu szczęście sprzyjać będzie !
Od wieków po wsiach wierzono, że w noc świętojańską o północy, na krótko rozkwita kwiat paproci. Według legend był on mityczną rośliną, która posiadała ogromną moc i przynosiłą szczęście i bogactwa, ale tylko temu kto go zerwie. Bajka "Kwiat paproci" opowiadana nam często przez Mamę, pozwoliła nam poczuć, że szczęście tylko wtedy jest pełne gdy możemy się nim podzielić. Opowieść znajdziecie tu:
Noce czerwcowe, a szczególnie tę najkrótszą w roku, przypadającą na 21/22 czerwca celebrowano od dawien dawna. W przyrodzie kończył się okres wiosenny, a zaczynało lato z całym jego dobrodziejstwem. Pola zieleniły się już obficie, zapowiadając dobre plony. Był to więc idealny czas na zabawę i radość. 
Wszędzie w Europie najważniejszym elementem obchodów przesilenia letniego były ogniska. Palono je tuż za wsią, by oświetlały dobrym duchom drogę do ludzkich domostw i odpędzały złe moce. Rozpalanie ognia było bardzo ważnym rytuałem. Często przy ogniu nie tylko bawiono się, ale również wspominano tych, którzy odeszli. Czas spędzony przy ognisku dawał poczucie wspólnoty i bezpieczeństwa. 
Śpiewy, taniec, snucie opowieści lub po prostu wspólne milczeniu przy blasku ogniska to sposób na naładowanie akumulatorów.
Dziś siłą rzeczy oddalamy się od tych naturalnych ceremonii. Warto sobie je jednak przypominać i cieszyć się z prostych rzeczy. Spacer, obserwowanie jak zapada zmierzch, wsłuchanie się w śpiew ptaków i szum drzew koi. 
W ubiegłą sobotę miałam okazję przypomnieć sobie ile radości może dać wspólna praca i snucie opowieści. Uczestniczyłam w warsztatach "Na przychaciu" w Muzeum Etnograficznym. Przywiodła mnie tam opowieść o tym, że podobno jest taka jedna noc, gdy skarby wychodzą spod ziemi, by się przewietrzyć. Ten, który jaśnieje największym blaskiem, prowadzi do podziemnego zamku, gdzie oprócz licznych bogactw można znaleźć też piękne czerwone buty. Kto wie, jak się z nimi obchodzić, posiądzie skarby na własność. Biada jednak temu, komu chciwość zamroczy rozum i zechce zabrać buty ze sobą…
Prowadząca spotkanie i warsztaty Monika Stasiak opowiedziała nam historię do końca. Choćby dla tej opowieści warto było przyjść. Cuda zaczęły jednak dziać się potem. Rozmawialiśmy o sile wewnętrznego ognia. Przyglądaliśmy się jego źródłom w naszym życiu; temu, co sprawia, że rozjarza się blaskiem oraz temu, co go tłumi i przygasza. A na koniec sprawdziliśmy, jak ogień pracuje w naszych rękach i wytwarzaliśmy z czerwcowych ziół, próchna i żywicy najprawdziwsze kadzidła.
Okazuje się, tradycja kadzenia nieobca była również w naszych kręgach kulturowych. Kadzono na potęgę nie tylko by odgonić zły urok, ale przede wszystkim był to praktyczny sposób na niechciane insekty. Przypomniało mi się jak przed wyjazdem do Ameryki Południowej jedna z koleżanek poprosiła mnie o przywiezienie palo santo. Dla niewtajemniczonych dodam, że jest to rodzaj lekkiego drewna. Używa się go również do okadzania. W wielu kręgach uważa się, że okadzenie palo santo otwiera kanały energetyczne i takie tam cuda. Wyobraźcie sobie, że dostałam palo santo u handlującej przed kościołem Indianki (cała torebka za jednego dolara). Przed świętymi figurkami i obrazami zapala się tam nie świeczki, lecz palo santo właśnie. Gdy pełna entuzjazmu pokazałam moją zdobycz Szwagierce, usłyszałam, że jest ta również bardzo skuteczny środek na muchy i moskity.
Kadźmy więc, bo jak widać kadzenie ma moc :) 
Tymczasem pamiętajcie o świętojańskich ogniskach. Przy nich również można się nieźle okadzić i usłyszeć niejedną fantastyczną opowieść. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz