Stories of Tita

3 marca 2023

WOŚP - owe niesamowite opowieści




Wielkia Orkiestry Świątecznej Pomocy gra nieprzerwanie od 31 lat, niosąc ze sobą optymizm i wiarę w ludzką solidarność. Mimo prób jej upolitycznienia i zohydzenia, co roku ludzie, niezależnie od wyznawanych poglądów, angażują się bo wspólne pomaganie daje radość. Nieraz słyszy się opinie, że dobro jest nudne. Przeczą temu tysiące młodych ludzi kwestujących na ulicach i ogromne zaangażowanie darczyńców w licytacje internetowe. Moją cichą bohaterką jest osobista zdolna siostra, która co roku wystawia na na aukcję własnoręcznie robione cuda: dywaniki, podkładki, serwety ... i długo by wymieniać co jeszcze. W tym roku pobiła kolejny rekord zarabiając dla WOŚP-u 4574 złotych. 



Tu tylko mała próbka siostrzanych rękodzielniczych perełek. Natura nie obdarzyła mnie niestety zdolnościami manualnymi - wszystkie dostały się wspomnianej wyżej osobie. Co roku jednak czatuję i licytuję książki z opowieściami. Są one często inspiracją do niejednej blogowej opowieści. Plon tegorocznych łowów widzicie na zdjęciu.
W tym roku moim numerem jeden są niesamowite opowieści Karen Blixen, znanej nam wszystkim z powieści "Pożegnanie z Afryką". Jej krótkie opowiadania niosą ze sobą ten sam delikatny czar kobiecej narracji. Mnie osobiście takie pisarstwo powala na kolana. Pozwólcie, że podzielę się z wami fragmentem historii "Stary błędny rycerz".
Opowiada w niej o starym przyjacielu ojca, który w młodości  zwiedził wiele świata. Pisze:
W niczym jednak nie przypominał Odyseusza z  Itaki, a już najmniej dorównywał mu sprytem; o własne sprawy dbał z nader mizernym skutkiem. [...] Ciekawym za to był rozmówcą w kwestiach teologii, opery, moralności i innych sztuk niepopłatnych. 
W dniach swej młodości musiał być piękny, rzadką uderzającą urodą: myślę nawet, że był ucieleśnieniem tego ideału, który w jego epoce określano mianem pięknego młodzieńca. W twarzy jego nie pozostało nic z dawnej piękności, jednak jej ślady dałoby się może jeszcze uchwycić w owej beztroskiej, niewymuszonej godności, która cechowała jego postawę wobec całego świata.[...]
On i ja poruszyliśmy pewnego wieczoru stary problem, podnoszony od setek lat w literaturze. Chodziło o klasyczny dylemat chęci i obowiązku, przed którym nawet Herkules zatrzymał sie na rozstaju, a który stary pan podjął z pewną powagą. Czy warto jest stłumić pragnienie, by uczynić to, co zdaje się nam powinnością?
W czasie rozmowy opowiedział mi wówczas następującą historię.

Starzec opowiada o swej młodości i niesamowitym spotkaniu przepięknej dziewczyny. Spotyka ją dżdżystą nocą 1874 roku w Paryżu, gdy o po doznanym zawodzie miłosnym, zrozpaczony nie wie co ze sobą począć. To ona, wyraźnie pod wpływem alkoholu, zaczepia go. Opisuje dalej:

Uderzyło mnie, ze dziewczyna wydawała się dziwnie poruszona, przejęta, a może i upojona sytuacją. To nie była zwykła zawodowa propozycja. Wyglądała na człowieka, który waży się na wielką przygodę lub obnosi się z wielką tajemnicą.

Spędzają z Nathalie, bo tak miała na imię, noc w jego mieszkaniu. Opisuje jej ciało jako absolutną doskonałość. Wspomina:

Byłem wówczas tak młody, że mimo wszystko nie mogłem - jak zresztą inni młodzi ludzie - nie mieć wiary we własną szczęśliwą gwiazdę. Musiała być jakaś moc na świecie, która niezależnie od tego, co się stało, darzyła mnie miłością i wspierała jak nikogo innego. Żaden cud nie był dla mnie niewiarygodny, dopóki zdarzał się właśnie mnie. To właśnie wtedy, kiedy opuszcza nas ta wiara i zaczynamy sobie zdawać sprawę z tego, że - być może - przypada nam w życiu taki los jak i innym, mamy już młodość za sobą.[...]
Nie pamiętam wszystkiego, o czym rozmawialiśmy. Wydaje mi się, ze byliśmy wobec siebie zupełnie szczerzy i że opowiedziałem jej to, czego nie mógłbym opowiedzieć nikomu innemu na świecie[...]
W żadnej innej miłości - jeśli to można było nazwać miłością - nie czułem się tak swobodny i bezpieczny jak z nią. [...]
Choć nie myśleliśmy o tym, korzystaliśmy z łaski szczególnych okoliczności. Świat na zewnątrz był twardy, twardy nie do wytrzymania. Życie ukazało mi straszne oblicze, a jej musiało pewnie ukazać jeszcze straszniejsze. Lecz ten pokój, ta noc były nasze i były nam wierne.[...]
Wino nam sprzyjało. Sam nie wypiłem wiele, ale już wcześniej inne rzeczy uderzyły mi do głowy. Szampan jest dobrym przyjacielem na chłodną noc. Pamiętam, że stary duński biskup wykładał mi w swoim czasie, że różne są drogi poznania prawdy, a burgund jest jedną z nich. Może to i prawda dla starszego pana w jego głębokim fotelu wśród półek z książkami. Jednak młodzi ludzie, których drasnął pazur szatana, potrzebują mocniejszego wsparcia. Ponad naszymi kielichami, w których cicho musował szampan, osiągnęliśmy poznanie samych siebie, takich jakimi widziałby nas artysta - jak jedną z fantazji Stwórcy.

Nie powiem Wam jak zakończyło się to spotkanie, ale przyznacie, że opowieść jest rzeczywiście niesamowita - czysta metafizyka - samo życie.
A jaka byłaby wasza opowieść w odpowiedzi na pytanie: Czy warto jest stłumić pragnienie, by uczynić to, co zdaje się nam powinnością?

P.S. Wszystkie cytaty pochodzą z książki Karen Blixen: "Siedem niesamowitych opowieści", przełożył z duńskiego Franciszek Jaszuński, Wydawnictwo Poznańskie, Poznań 1989

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz