Opowieść o rozgwieździe czyli jak mało trzeba by świat był odrobinę lepszy
Veronica Winters - The still life with the starfish, bottle and key /żródło: https://veronicasart.com
Pewnego dnia spacerujący brzegiem morza mężczyzna zauważył małego chłopca zbierającego rozgwiazdy i delikatnie wrzucającego je z powrotem do wody. Podszedł do dziecka i zapytał po co to robi. Chłopiec grzecznie wyjaśnił, że ratuje je przed śmiercią. - Zaraz będzie odpływ i biedne stworzenia nie dadzą sobie same rady - wyjaśniał.
Mężczyzna spojrzał na dziecko i powiedział:
- Zobacz plaża ciągnie się w nieskończoność, a na niej są tysiące rozgwiazd. Myślisz, ze twoja praca ma jakiś sens? To, że wrzucisz kilka rozgwiazd do oceanu nie zrobi żadnej różnicy.
Chłopiec spojrzał na mężczyznę, podniósł kolejną rozgwiazdę i wrzucił ją delikatnie do wody.
Po czym uśmiechnął się do mężczyzny i powiedział:
- Może dla świata to niewielka zmiana, ale dla tego stworzenia to całe jego życie.
P.S. Ta krótka opowieść jest taką wersją pop eseju "Star thrower" napisanego u schyłku życia przez filozofa i edukatora Lorena Eiseley'a. Pełen tekst eseju w wersji angielskiej znajdziecie tu:
A tu mój post ze skróconą angielską wersją:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz