Opowieść z Muzeum Anny Frank w Amsterdamie
Na plakacie z Muzeum Anny Frank w Amsterdamie widoczny jest napis: How wonderful it is that no one has to wait even a minute to start gradually change the world / Jak wspaniale, że nikt nie musi czekać nawet minuty, by zacząć stopniowo zmieniać świat. Słowa brzmią idealistycznie i trudno uwierzyć, że pochodzą z dziennika żydowskiej dziewczynki, zmuszonej do ukrywania się wraz z rodziną i znajomymi w tajnym aneksie amsterdamskiej kamienicy.
Historii ukrywających się rodzin żydowskich jest bez liku. Co sprawiło, że opowieść o losach Anny Frank znana jest na całym świecie?
Bezsprzecznie stało się tak za sprawą jej ocalałych dzienników i determinacji uratowanego z zagłady ojca Anny, aby je opublikować. Pozostałe osoby, którym udało się przeżyć wspólnie w tajnym aneksie ponad dwa lata (do sierpnia 1944 roku) zmarły w obozach zagłady tuż przed ich wyzwoleniem. Tym bardziej przejmujący jest fragment dzienników Anny opisujący radość z lądowania wojsk alianckich w Normandii w czerwcu 1944 roku.
Anna relacjonuje w dzienniku na bieżąco postęp wojsk:
Dziś rano, a także w nocy, lądowały z powietrza za niemieckimi pozycjami słomiane kukły i manekiny wystawowe, te kukły eksplodowały przy zetknięciu z ziemią. Z powietrza wylądowało też dużo oddziałów spadochronowych, wszyscy ci ludzie byli pomalowani na czarno, żeby nie można ich było zauważyć. [...] Dwadzieścia tysięcy samolotów było dziś w akcji [...]. Wojsko i ludzie są 'one will and one hope'. (6 czerwca 1944)
Tymczasem, dwa miesiące później w sierpniu 1944 ktoś zdradził ukrywających się i wszyscy, wraz z dwoma pomocnikami, zostali aresztowani i przewiezieni do obozów koncentracyjnych.
Ale od początku... Rodzina Franków wyemigrowała do Holandii w latach 30-stych po fali nasilających się prześladowań ludności żydowskiej po dojściu nazistów do władzy. Była to rodzina dobrze sytuowana i bez problemu odnalazła się Amsterdamie, gdzie ojciec prowadził firmę handlującą przyprawami. Po zajęciu Niderlandów przez Niemcy w 1940 roku, również i tam przestało być bezpiecznie.
W lipcu 1942 roku trzynastoletnia wówczas Anna wraz z rodzicami i starszą siostrą Margo decydują się na kryjówkę. Bezpośrednim powodem decyzji było otrzymane wezwanie starszej siostry do stawienia się do transportu do obozu pracy. Takie wezwania były wtedy na porządku dziennym. Kiedy dostanie je ktoś z rodziny było tylko kwestią czasu. Wiedział to doskonale ojciec - Otto Frank i już od miesięcy przygotowywał kryjówkę i wyposażał ją w niezbędne sprzęty i zapasy. Zawczasu poprosił również czworo swoich zaufanych pracowników o pomoc.
Przekrój kamienicy, gdzie znajdował się tajny aneks. Parter budynku przeznaczony na magazyny, piętro biura firmy, skąd za szafą z dokumentami (nr 8) znajdowało się wejście do kryjówki. |
Mimo to Anna otoczona dorosłymi przeżywa trudne chwile, które skrupulatnie opisuje w swoim dzienniku. Dowiadujemy się o pierwszych niesnaskach między dwiema rodzinami, trudnych relacje z mamą i buncie przeciw byciu nierozumianą.
Stopniowo jednak, wraz z docierającymi z zewnątrz tragicznymi informacjami, dziennik Anny staje się coraz bardziej dojrzały. Ma świadomość, że pisanie pomaga jej wytrwać i przepracować liczne konflikty, których na tak małej przestrzeni nie sposób uniknąć.
W dziennikach pisanych w formie listów do Kitty są liczne fragmenty opisujące szarą prozę życia, jak chociażby ten:
Nowe nieprzyjemności oficynowe. Kłótnia między Dusselem, a Frankami o podział masła. Kapitulacja Dussela. Zażyła przyjaźń między panią van Daan i wyżej wspomnianym, flirty, całuski i przyjacielskie uśmieszki. Dussela zaczyna ogarniać tęsknota do kobiet. [...]
Dolary się nie sprzedają, złoto tym bardziej, w czarnej kasie widać dno, z czego bedziemy żyli w przyszłym miesiącu?
Mnie osobiście rozczulił fragment, gdy Anna opisuje gruboskórność dorosłych i ich brak empatii. Posłuchajcie:
Przy zmywaniu naczyń Bep (osoba pomagająca ukrywającym) zaczęła rozmawiać z mamą i panią van Daan o swoim przygnębieniu. Co te dwie jej pomogą? Zwłaszcza nasza nietaktowna mama oddaje niedźwiedzie przysługi. Wiesz jaką jej dała radę? Powinna myśleć o tych wszystkich ludziach, którzy giną na tym świecie! Komu pomoże myśl o nieszczęściu jeżeli sam jest przygnębiony? Powiedziałam to głośno. W odpowiedzi usłyszałam, że mam się nie wtrącać do takich spraw.
Jacy ci dorośli są idiotyczni i głupi! Jakbyśmy z Peterem, Margot i Bep nie czuli wszyscy tego samego, a na to pomaga jedynie miłość matczyna albo miłość bardzo, bardzo dobrych przyjaciół. (2 marca 1944)
Do tego tematu wraca Anna jeszcze kilka dni później, pisząc:
[...] różnica między mamą, a mną. Jej radą jest: Pomyśl o całym nieszczęściu i ciesz się, że nie ciebie ono spotkało. [...]
Według mnie zdanie mamy nie jest słuszne, bo cóż począć, jeżeli ciebie samego spotkało nieszczęście? Wtedy jest się straconym. Ja natomiast uważam, że w każdym zmartwieniu jest iskierka czegoś pięknego, kiedy się na to patrzy, zauważa się coraz więcej radości i samemu wraca się do równowagi. A kto jest szczęśliwy, ten będzie uszczęśliwiać innych, kto ma odwagę i ufność, nigdy nie zginie w nieszczęściu! (7 marca 1944)
Znamy tragiczne losy ludzi z tajnego aneksu. Wszyscy zostali wywiezieni do Auschwitz ostatnim transportem, jaki odszedł stamtąd do obozów koncentracyjnych na wschodzie.
Zostały nam po nich tylko dzienniki Anny. I choć są to wyznania typowej nastolatki, która pewnie nie do końca rozumiała realia, ale zostawiła nam ważne i oczywiste przesłanie.
Jakie? Wszyscy niezależnie od koloru skóry, rasy, narodowości czy religii mamy prawo być wolnymi ludźmi. Taki banał. Jak pokazuje historia często nieoczywisty.
P.S. Zachęcam do odwiedzenia strony Muzeum Anny Frank w Amsterdamie:
Wszystkie cytaty w poście pochodzą z książki: Anne Frank - Dziennik (Oficyna) 12 czerwca 1942 - 1 sierpnia 1944 Zestawione przez Otto Franka i Mirjam Pressler / Przełożyła Alicja Dehue-Oczko, Kantor Wydawniczy SAWW, Poznań 1993
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz