Stories of Tita

23 października 2022

Dlaczego jesienią liście spadają z drzew - stara indiańska opowieść





Wpadła mi w wakacje w ręce książka Jamie Sams zatytułowana 13 Pierwotnych Matek Klanowych. Autorka - rdzenna mieszkanka Ameryki powraca do tradycji, wierzeń i mitów plemion Indian Seneka i Czirokezów. Podkreśla, że w ich kulturze wszystko - kamień, drzewo, słońce, księżyc, każda istota postrzegane jest jako święte przedłużenie Wielkie Tajemnicy.Dowiadujemy się również, że według Indian wszystkie doświadczenia człowieka, zwierząt, roślin, minerałów i całego kosmosu są zapisane wewnątrz ogromnej, wszechmogącej świadomości.
Sama książka, urzekła mnie również wieloma opowieściami.  Okazało się, że autorka Jamie Sams była również świetną storytellerkę. I tak natknęłam się na idealną na jesień historię tłumaczącą dlaczego spadające liście mienią się nam teraz złotem, czerwienią i pomarańczą. Zbliża się listopad - czas nagli - posłuchajcie więc starej indiańskiej opowieści...
Podobnie jak w wielu kulturach, tak i u rdzennych mieszkańców Ameryki panowały bardzo surowe normy zakazujące młodym ludziom przeciwnej płci spotykania się bez tzw. przyzwoitki. Raz do roku przy pełni księżyca organizowane było spotkanie, podczas którego młodzież miała okazję się zapoznać i wysłuchać historii swoich klanów. Kulminacyjnym punktem imprezy był taniec (hoop dance). W trakcie wspólnych pląsów partnerzy zmieniałi się i w ten to sposób każdy młodzieniec miał okazję zatańczyć z każdą dziewczyną. W czasie jednego z takich wieczorów starszyzna zauważyła, że jedna para nie zmienia partnera. Wpatrzeni w siebie rozmawiali. I tak zaczęła się ich wielka miłość. 
Codziennie chłopiec znajdował czas by iść w pobliże gospodarstwa rodziców dziewczyny i z ukrycia grać dla niej najpiękniejsze melodie. Starsi dziwili się słysząc głos fletu. Byli pewni, że to odgłos wiatru wśród liści. Dziewczyna wiedziała jednak, że to muzyka grana specjalnie dla niej i serce jej biło z radości. Bardzo chciała przesłać ukochanemu wiadomość, że słyszy go i tęskni. Poszła więc do drzewa, poprosiła je o listek i puściła go strumieniem w dół, skąd dochodziła melodia. Listek płynął do chłopca, a on dobrze wiedział, że to dar dla niego od ukochanej i serce biło mu z radości.
Tak codziennie przekazywali sobie wiadomość, że się kochają i pamiętają. Z tygodnia na tydzień, z miesiąca na miesiąc ich miłość była coraz silniejsza, choć od czasu wspólnego tańca nie zamienili ze sobą ani jednego słowa.
Pewnego dnia wuj chłopca zdecydował, że najwyższa pora by ten zaczął naukę polowania. Młody człowiek bardzo ucieszył się, że zdobędzie cenną umiejętność i będzie w stanie zarabiać na życie i założyć rodzinę. Poszedł więc w las z wielką radością i nadzieją, że gdy wróci poślubi ukochaną.
Tymczasem ona, nie wiedząc o niczym zadręczała się myślą co stało się z ukochanym, że nie słyszy jego muzyki. Tłumaczyła sobie, że pewnie ma swoje obowiązki. Jednak miesiące mijały, a dziewczyna nie dostawała żadnych wieści. Pomyślała wówczas, że może on gra teraz jakiejś innej dziewczynie.
Ta myśl zatruła jej serce. Słabła z dnia na dzień. Starzy rodzice radzili się wszystkich znachorów i szamanów, ale żaden z nich nie zdołał wyleczyć jej złamanego serca.
Pewnego dnia pod koniec lata chłopiec wrócił do wioski. Był zupełnie innym człowiekiem - silnym, muskularnym mężczyzną, gotowym założyć rodzinę. Pobiegł prosto nad strumień i jak za dawnych czasów zaczął grać ukochanej. Zdziwił się, że strumieniem nie nadpłynął żaden listek. Smutny wracał do domu, gdy dostrzegł brata ukochanej. Opowiedział mu jak to stał się myśliwym. W końcu zdobył się na odwagę i zapytał: A co tam u twojej siostry.
Gdy usłyszał o śmierci ukochanej serce mu zamarło. Poprosił by zaprowadzono go na grób dziewczyny. Tam zagrał jedną z ich ulubionych melodii. Wtedy stało się coś niesamowitego. Gdy zrozpaczony grał liście zaczęły purpurowieć i opadać mu na ramiona.
Starzy Indianie mówią, że co roku w październiku i listopadzie, gdy liście spadają z drzew, cały wszechświat chce nam po prostu przypomnieć pewną tajemnicę. Każdy spadający liść to dowód, że miłość jest silniejsza niż śmierć.
Gdy zaczniecie w to wątpić idźcie na jesienny spacer i przypomnijcie sobie tę starą indiańską legendę.


P.S. Swoją wersję opowieści napisałam na podstawie tej angielskiej, którą znalazłam tu:
Warto wspomnieć w ten jesienny czas Jamie Sams. Jej opowieści tzw. Rdzennych ludów obu Ameryk są idealne na coraz dłuższe wieczory. Storytellerka, wzorem europejskich skaldów, bardów, gawędziarzy i bajarek, snuje opowieści o zwykłych ludziach i bohaterach, wielkich czynach i ludzkim losie. Pokazuje wartości zwykłego ludzkiego życia, które pomagają radzić sobie z codziennymi wyzwaniami i trudnymi doświadczeniami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz