Opowieść o pękniętym bukłaku
Gdzieś w Indiach pewien nosiwoda miał dwa olbrzymie bukłaki. Dźwigał je codziennie na solidnych, drewnianych nosidłach jeden po prawej i drugi po lewej stronie. Jeden z nich niestety pękł pewnego dnia. Zmniejszyło to wydajność nosiwody i w efekcie jego zarobki.
Codziennie o świcie wybierał się do rzeki i napełniał bukłaki. Cóż z tego, gdy w pękniętym bukłaku donosił zaledwie połowę jego objętości.
Dobry bukłak przechwalał się swoją wydajnością, podczas gdy ten pęknięty codziennie zmagał się z poczuciem wstydu i winy z powodu swojej skazy - pęknięcia.
Pod dwóch latach codziennych wędrówek stałą trasą pęknięty bukłak postanowił porozmawiać z nosiwodą i przeprosić go za pęknięcie i straty cennej wody. Pełen pokory żalił się, że tyle wody przez niego przecieka.
Nosiwoda pokiwał tylko głową, ale idąc następnego dnia do strumienia zwrócił się do pękniętego bukłaka:
- Czy widzisz te piękne kwiaty, które rosną tylko po jednej stronie ścieżki? Codziennie, gdy wracamy woda sącząca się z twojego pęknięcia podlewa je i pielęgnuje. Te kwiaty dają ludziom tyle radości. Małe dziewczynki wiją sobie z nich wianki. Niektóre z nich to cenne zioła, a ich woń roznosi się po całej okolicy wabiąc miododajne pszczoły i motyle. Pamiętaj, że bez ciebie i twojej skazy, która cię tak zawstydza nie byłoby tego piękna i dobra.
P.S. Każdy z nas ma podobnie jak ten stary bukłak swoje rany i słabe punkty. To one jednak w jakiś zadziwiający sposób sprawiają, że nasze życie nabiera barw. Po polsku mówi się, że to takie szczęście w nieszczęściu. Po angielsku brzmi to bardziej dostojnie. Te nasze pęknięcia to takie: blessing in disguise czyli ukryte błogosławieństwo.
Czasami trudno w to jednak uwierzyć :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz