Stories of Tita

30 czerwca 2022


Mittelbergheim - dedykowany Vincenzowi wiersz rekonwalescencji czyli opowieść o przyjaźni Miłosza z "Mędrcem z Czarnohory"

źródło: http://www.vincenz.pl/gallery/single/album-3-6.html

Chciałabym bardzo, żeby Bóg Ojciec był podobny do Stanisława Vincenza. Czułabym się bezpiecznie wszędzie, a nie tylko w jego domu, gdzie sypiałam mocniej niż gdziekolwiek indziej” – tak powiedziała po latach Jeanne Hersch filozofka i prywatnie przyjaciółka Vincenzów, do których powojennego, emigracyjnego domu w La Combe ściągali przyjaciele, próbujący pozbierać się w powojennej rzeczywistości.
Doświadczony na wiele sposobów, dojrzały, ale nie zgorzkniały  Vincenz był według Giedroycia osobą, która miała na nowo również Miłoszowi pokazać sens i radość z małych rzeczy.
To właśnie spotkanie poety z Vincenzem sprawiło, że jak pisał w listach Jerzy Giedroyć po trzech tygodniach pobytu w La Combe Miłosz wrócił odmieniony z chęcią życia.
Profesor Mirosława Ołdakowska-Kuflowa opisując ówczesną kondycję poety pisała: "Miłosz nie miał w sobie tej pewności siebie i poczucia zakorzenienia w konkretnej tradycji i czuł się zdezorientowany i wyobcowany. Vincenz miał inny charakter . Miał poczucie pewności, ale nie narzucał innym swojego zdania umiejąc słuchać. Miał poczucie świadomości z czego się wywodzi, i że to jest wartościowe".
Biografka pisarza relacjonuje, że Vincenz leczył Miłosza z nihilizmu mówiąc: "Niechże Pan nie będzie tak prowincjonalny w czasie, niech Pan pójdzie do Muzeum pokazującego życie domowe w Paryżu i zobaczy co jest rzeczą ludzką i co jest wartością !"
Efektem takich właśnie rozmów jest dedykowany Vincenzowi wiersz Mittelbergheim. Utwór, nazywany jest też "wierszem rekonwalescencji". Poeta wielokrotnie nazywał Vincenza swoim mistrzem - "mędrcem z Czarnohory", który jak nikt inny potrafił przekonać, że wszędzie jest ta sama ziemia i wszędzie niezależnie od okoliczności można podziwiać jej piękno.
Pora więc na wiersz powstały w maleńkim górskim miasteczku w Alzacji w 1951 roku tuż przed podjęciem przez Miłosza decyzji o emigracji.
 
Mittelbergheim

Wino śpi w beczkach z dębu nadreńskiego.
Budzi mnie dzwon kościółka między winnicami Mittelbergheim.
Słyszę małe źródło
Pluszczące w cembrowinę na podwórzu,
stuk Drewniaków na ulicy.
Tytoń schnący
Pod okapem i pługi i koła drewniane
I zbocza gór i jesień przy mnie są.

Oczy mam jeszcze zamknięte.
Nie goń mnie Ogniu, potęgo, siło,
bo za wcześnie.
Przeżyłem wiele lat i jak w tym śnie
Czułem że sięgam ruchomej granicy
Za którą spełnia się barwa i dźwięk
I połączone są rzeczy tej ziemi.
Ust mi przemocą jeszcze nie otwieraj,
Pozwól mi ufać, wierzyć że dosięgnę,
Daj mi przystanąć w Mittelbergheim.

Ja wiem, że powinienem.
Przy mnie są Jesień
i koła drewniane
i liście Tytoniu pod okapem.
Tu i wszędzie
Jest moja ziemia, gdziekolwiek się zwrócę
I w jakimkolwiek usłyszę języku
Piosenkę dziecka, rozmowę kochanków.
Bardziej od innych szczęśliwy, mam wziąć
Spojrzenie, uśmiech, gwiazdę, jedwab zgięty
Na linii kolan.
Pogodny, patrzący,
Mam iść górami, w miękkim blasku dnia
Nad wody, miasta, drogi, obyczaje.

Ogniu, potęgo, siło, ty co mnie
Trzymasz we wnętrzu dłoni której bruzdy
Są jak wąwozy olbrzymie, czesane wiatrem południa.
Ty co dajesz pewność
W godzinie leku, tygodniu zwątpienia,
Za wcześnie jeszcze, niech wino dojrzewa,
Niechaj podróżni śpią w Mittelbergheim.

P.S. Bardzo polecam artykuł o wzajemnych inspiracjach Miłosza i Vincenza, będący pokłosiem pewnego wieczoru dyskusyjnego na Festiwalu Słowiańska Atlantyda. Tu pełen tekst, który wirtualnie zainspirował mnie do napisania posta:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz