Nigdy więcej wojny czyli opowieść pacyfistyczna
Picasso - Guernica, 1937 / źródło: https://commons.wikimedia.org
Trwają przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia, a mi się jakoś nieradośnie zrobiło. Powód przypadkowa rozmowa z uczniem w czasie przerwy. Miałam dziś zastępstwo i po lekcji w klasie został chłopiec, którego nie znałam. Wyraźnie potrzebował rozmowy i rozpoczął ją pytając: a jak jest po angielsku broń, a jak jest bomba atomowa. Bezwiednie i cierpliwie, kończąc biurokratyczne czynności odpowiadałam. W końcu postanowiłam zakończyć te odpytywanki swoim stałym tekstem: "I am not a dictionary". W odpowiedzi z rozbrajającą szczerością usłyszałam, że nie rozumie po angielsku.
Według jednak mojej nauczycielskiej zasady: bądź cierpliwa i uprzejma odpowiedziałam, że nie jestem słownikiem, ale to miłe, że ma w sobie taką ciekawość. Zadałam nawet pytanie czy interesuje się militariami. Otóż, nie, ale jak usłyszałam interesuje się historią i filmami wojennymi. Po czym zapytana zostałam czy oglądałam ostatnie filmy wojenne. I tu padły tytuły produkcji, których z rozmysłem unikam. Szczerze odpowiedziałam, że nie lubię filmów epatujących okrucieństwem. Usłyszałam, że to niedobrze bo historię trzeba znać. Zwierzyłam się więc, że maturę z historii zaliczyłam na pięć i w dzieciństwie obejrzałam wiele filmów wojennych, z przesłaniem: Nigdy więcej wojny.
I wyszło szydło z worka. Okazało się, że mój młody interlokutor uważa, że wojna będzie już niedługo i to dobrze bo już jest za nudno. Tak dokładnie się wyraził. Chłopiec, sądząc z poziomu jego wypowiedzi, nie wyglądał na przyszłego członka globalnego "think tanku", ale wiadomo trzeba rozmawiać i edukować. Ta praca u podstaw, co tu kryć, nie wyszła mi do końca. A było tak:
Postanowiłam w stylu sokratejskim zadawać pytania obnażające bezsens i konsekwencje wojny. Zaczęłam więc.
- I co chciałbyś tak z karabinem iść na front?
- Tak - padła błyskawiczna odpowiedź
- I zostawiłbyś dom, mamę, gry komputerowe?
- Tak - usłyszałam prawie natychmiast.
- I chciałbyś tak strzelać do ludzi?
W tym momencie zadzwonił dzwonek, ale może i lepiej, że nie usłyszałam odpowiedzi.
Teraz tak jednak siedzę w domu i myślę, że ostatnio dzieje się coś złego. Czyżby to efekt prowadzonej ostatnio polityki historycznej. Za moich szkolnych czasów wszędzie wisiały, fakt propagandowe, ale jednak hasła: nigdy więcej wojny. Gołąbki pokoju na szkolnych korytarzach wiły gniazdka z gałązek oliwnych. Nie wyobrażam sobie co by było, gdyby wtedy jakiś bęcwał powiedział, że wojna jest ok. Skończyłby na dywaniku u dyrektora.
Mam wrażenie, że im dalej jesteśmy od ostatniej bestialskiej wojny tym bardziej ją fetyszyzujemy i zapominamy co ze sobą przyniosła.
Zawsze, gdy myślę o symbolu brutalności wojny staje mi przed oczami antywojenna ikona - Guernica. Picasso namalował ją w 1937 roku na pokojową wystawę w Paryżu. Obraz jest odpowiedzią artysty na okrucieństwa wojny domowej w Hiszpanii i bombardowanie baskijskiego miasteczka Guernica. Utrzymane w czarno-białej tonacji dzieło nie należy do tych, które powiesilibyśmy nad kanapą. Picasso pytany co oznaczają poszczególne symbole, niezmiennie odpowiadał, że koń to koń, a byk to byk itd.
Wybór przedstawionych zwierząt nie był jednak przypadkowy. Są tu widoczne wyraźne odwołania do corridy – znaczącego dla hiszpańskiej kultury widowiska, w którym byk symbolizuje odwagę i siłę.
Artysta często oglądał to widowisko, w którym zwierzę jest drażnione przez toreadora za pomocą jaskrawych płacht. Toreadorowi pomaga para jadących na koniach pikadorów. Zwierzę, nie mogąc dosięgnąć pikadora, mocno atakuje i rani konia tak długo, aż ten skona.
Mi tylko żal i konia i byka. A cała Guernica to chaos, bezsens i śmierć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz