Stories of Tita

11 grudnia 2020

Echa z Czerdaka czyli radujmy się, bo ze zgryzoty wszystkie grzechy 


Wiktor Korecki - Góry w śniegu/ źródło:http://artyzm.com

"Pustkowia u stóp szczytów opustoszały jesienią doszczętnie.[...]
Pierwszy śnieg spadł obficie i już wypogodziło się mroźnie. Szło pod wieczór, mroczyło się niebiesko od lasów wokół Czeremoszu, gdy mieszkańcy Czerdaka, karczmy nad ujściem Bystreca, zaniepokoili się wytrwałym pukaniem."
Tak rozpoczyna się opowiadanie Vincenza o niespodziewanej wizycie wiejskiego włóczęgi i pijaka Wasylka Karabełka w opustoszałej, oddalonej od wsi karczmie żydowskiej Etyka i jego żony. Przerażeni gospodarze usłyszawszy znajomy głos z ulgą zdejmują zasuwy i witają gościa. Pytają się o powód wędrówki w taką pogodę i po nocy, zwłaszcza, że Etyk wódką nie częstuje.
I tu Wasylek wyznaje szczerze: "ja nie do wódki, ja do człowieka". Tak zaczyna się nocna rozmowa. Etyczka, widząc, że Karabełyk trzeźwy i utrudzony drogą gościnnie stawia na stole gorącą kuleszę i sagan mleka. Gość o dziwo nieskory do jedzenia. Zaaferowany dzieli się nowiną o sensacyjnej wizycie Biskupa Metropolity w Żabiem. Opowiada przestraszony, jak to Metropolita grzmiał przeciw wódce, że przez nią wszystkie grzechy. 
Wasylko przeszedł szmat drogi, by użalić nad swym losem i wyznać na trzeźwo, że powodem jego pijaństwa jest grzech właśnie i że pije by nie grzeszyć.
 Smęci karczmarzom, jak to życie mu doskwiera:
"Byłeś i ty kiedyś człowiekiem, kiedyś był mały. Byłeś miły, ciekawy, śmiejący, rumiany, nie poczerniały, [...] byłeś figlarny jak kotek, co ogon podniesie i biegnie za gazdą, nikt ciebie nie przezywał Karabełykiem, ani pijakiem, broń Boże. No i tak sobie wesoło szedłeś w świat: sława Bohu, sława wam wszystkim, sława wam wujku, sława wam ciotko. Kiwałem, machałem na wszystkie strony z radością i rąk mi już nie starczyło [...]. Aż potem przyszła taka chwila, naprzód jedna kropla z jasnego nieba, a potem dwie krople, potem jak deszczyk pokropiło, a potem dobra ulewa. Co powiem komu 'Sława Bohu', to zaraz poprawię "niech cię czort zabierze". Co powiem staremu wujkowi: "Daj Boże zdrowie", to poprawię: "abyś skisł!".[...] Zalewa grzech. A cóż ma zalać sam grzech? Nic, ino wódka. Kiedy mi wódka do głowy uderzy, to za nic w świecie czorta nie wywołam ani do czorta nie poślę, ani nie życzę nikomu, aby zdechł. Znów jestem mały, ciekawy, figlarny, śmiejący się. [...] Idę drogą zataczając się radośnie, i do wszystkich: Wy bracia moi. Wszystko jedno: ludzie czy pany, Żydy czy furmany, wyście z gwiazd krople. Gdzież grzech? Schował się zalany wódką."(s. 216)
Po tym wyznaniu Wasylko nie może nadziwić się jak to Metropolita bez wódki tańczy i hula na całe Żabie.
Etyk i Etyczka śmieją się głośno, biorąc nowiny o dziwnej duszpasterskiej wizycie za żart.
Dla Wasylka jednak biskupie radosne harce, aby udowodnić,  że wódka do radości niepotrzebna to nie żart - to koniec świata, bo "bez wódki, zgryzota ludzi zadusi." 
Z podziwem opowiada jednak o poczynaniach Biskupa: 
"On tak często ręką nie kiwa, ani na wszystkie strony do ludzi się nie śmieje, jak ja kiedyś dawniej kiwałem i śmiałem się, ale co powie to głosem z piersi mocnym jak dzwon; i jest dzwon na chwałę Bożą.[...] I potem nam to kazanie gorące wypalił o radości bez wódki i bez wina. O tańcach i śpiewankach Dawidowych bez żadnego pijaństwa, takiemu nie dużo trzeba do wesołości.[...] Nawet do szkoły poszedł. Z dziećmi żartował. Jak zaczął pytać, ile to jest dwanaście orzechów, a do tego dodać siedem, to mu chłopczyna szkolny, bachor zuchwały, prosto z mostu odpalił: Dasz to powiem, nie dasz nie powiem. No i Preoswiaszczennyj śmiał się do łez, powstrzymać się nie mógł od śmiechu, zaraz księdza posłał do sklepu, żeby orzechów kupił."(s. 219)
Karamełyk siedzi i nadziwić się nie może, że taka radość możliwa na trzeźwo. Tłumaczy, że przybiegł tu na Czerdak, bo znów go zgryzota chwyciła. I gdy tak zaczęła dusić pomyślał: "Gdzie jest człowiek, gdzie jest choć jeden taki, co bym mu powiedział: Daj Boże zdrowie i nie korciło mnie zaraz poprawić: Zostań z czortem". 
Etyk i Etyczka cieszą się, że Wasylek o nich pomyślał, że ich wybrał. Zwracają się do niego jak do gazdy, z szacunkiem. Etyczka ścieli Karamełykowi w najlepszym pokoju dla pańskich gości, częstuje bułkami z miodem, nalewa kwasu jabłkowego. 
Wasylko Karamełyk jednak, jak nagle się pojawił, tak i się żegna. 
Przy wyjściu wyjawia karczmarzom tajemnicę: "A wiecie teraz [...] czym się się troska metropolita, choć sam nie ma zgryzot?"
Etyk wie i wygłasza to z przejęciem i uroczyście:
-Jednoczy, co rozdzielone.
Ale o tym cicho, sza!
Na dworze mróz i pustka, żywej duszy nie ma. Karczmarze nie chcą gościa wypuścić. Straszą wilkami.
Nadaremnie jednak nalegali, przekonywali, prosili. Etyczka nawet popłakiwała. Karamełyk poszedł dalej w góry drogą szukać człowieka, który wierzy w prawdę. 
Takie echa i szepty: "radujmy się, bo ze zgryzoty wszystkie grzechy" płyną do dziś z Czerdaka, choć po karczmie nie został już żaden ślad.

P.S. Z informacji znajdującej się w dopisku sporządzonym przez Andrzeja Vincenza dowiadujemy się, że Echa z Czerdaka napisane zostały i pomyślane były jako urywek wspomnień mitycznych o pobycie Księdza Metropolity Andrzeja Szeptyckiego nad Czeremoszem. Tak, tak tego Szeptyckiego, o którego beatyfikacje toczone są teraz boje. Była to jak widać postać równie kontrowersyjna, jak i nietuzinkowa. Już wtedy szeptano, że próbuje niemożliwego czyli jednoczyć co rozdzielone. 
Opowieść "Echa z Czerdaka" i wszystkie użyte cytaty pochodzą z książki Stanisława Vincenza "Tematy żydowskie", wyd. Atext, Gdańsk 1993 (s. 212-231)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz