Skąd czerpać siłę gdy wokół śmierć - opowieść Danuty Szaflarskiej z powstania warszawskiego
Kilka lat temu w rocznicę Powstania oglądałam wywiad ze wspaniałą aktorką Danutą Szaflarską o jej powstańczych losach. Zaskoczyło mnie z jaką pogodą i normalnie (bez zadęcia) opowiada o sytuacjach, które niejednego wprowadziłyby w głęboką depresję. Postanowiłam dziś wrócić do tych wspomnień i przytoczyć "wesołe" powstańcze opowieści artystki. Kryją one odpowiedź skąd brał się jej optymizm i siła ducha.
Wybuch Powstania Warszawskiego zastał Danutę Szaflarską wraz z mężem, córeczką i matką w Warszawie na ulicy Polnej. Już pierwszej powstańczej nocy uczestniczyła w budowaniu barykady. Później organizowała koncerty dla powstańców i ludności cywilnej. Była również łączniczką o pseudonimie "Młynarzówna". Z wrodzoną sobie pogodą wspominała, jak bardzo lubiła to zajęcie:
"To było dużym szczęściem w czasie powstania biegać, a nie być w piwnicach. Jak się miało rozkaz, jak się działało, to człowiek mniej się bał”.
Równie radośnie opowiadała o suszenie pieluch: „Poznańska. Sąsiedni dom płonął przez trzy dni. Miałam wygodnie, w tym żarze suszyłam pieluchy.",
Chwyta za serce dziecięca wręcz pewność, że Matka Boska uratowała jej życie:
„Matka Boska ocaliła mi życie. Wychodziliśmy. Zawróciłam po plecak, w którym miałam obrazek z Ostrej Bramy, z Wilna. Zawróciłam, rodzina też. I zaraz bomba upadła. Przeżyliśmy, bo wróciłam. Bo się nie skierowałam w lewo, tylko w prawo”.
Dużo mówi się jak ważny jest śmiech, dystans i poczucie humoru, choćby tak czarne jak to wspominane przez aktorkę:
"Kolejka do wody. Wokół groby. Siadaliśmy na grobach, opowiadaliśmy sobie wesołe historie. Na przykład o staruszce, która dzień i noc ciągle siedziała w piwnicy, a raz wyszła i ją trafiła kula. I bardzo to wszystkich bawiło. Mnie też”.
Opowiadała również o powstańczych rozrywkach:
"W nocy wszędzie ciemno, ale w domu, który płonął, ogień wszystko oświetlał. Jak na ekranie kinowym. Widzę mieszkanie na drugim piętrze, meble, cały pokój. I nagle w tym pokoju rusza sam rower; jedzie, bez człowieka, przez cały pokój. Ruch martwych ciał”.
A na koniec opowieść Pani Szaflarskiej tłumacząca skąd czerpała nadzieję na to, że ta "noc" musi się kiedyś skończyć:
„Chodziło się po pszenicę do zakładów Haberbusch i Schiele zdobytych przez naszych chłopców. Szło się tam przez wąwóz spalonych domów. W tej scenerii na zburzonym podwórzu zobaczyłam kobietę przy prowizorycznej kuchni zbudowanej z osmalonych cegieł. Smażyła placki. Pomyślałam wtedy: Warszawa nie może zginąć”.
P.S. Wszystkie użyte cytaty pochodzą z rozmowy z aktorką opublikowanej na stronie:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz