Stories of Tita

1 lutego 2020

Kobieta piękna bez oczu czyli opowieść Vincenza o prawdziwym pięknie


źródło: Vashti / Lisbeth Cheever-Gessaman


Czytając pierwszy tom tetralogii "Prawdę starowieku" w opisie przygód Dobosza (huculskiego Janosika) natknęłam się w rozdziale "Prawa strona tekstu" na intrygujący fragment. Już sam tytuł rozdziału jest frapujący, a dalej jeszcze bardziej tajemniczo.
Okazało się, że nie tylko dla mnie. W arcyciekawym artykule "Po stronie Vincenza" pan Andrzej Ruszczak opisuje jak to nie rozstaje się z Połoniną, a mimo to mu również niektóre jej wątki wydają się nieodgadnione. Jako przykład podaje właśnie spotkanie Dobosza w „ogromnym namiocie” z królem, mistrzem Rafaelem, księciem i księżniczką (jego siostrą).
Spotkanie ma na celu przekonanie dzielnego opryszka Dobosza, aby został królewskim hetmanem. Nim jednak księżniczka zacznie do tego Dobosza namawiać, głos zabiera żydowski przyjaciel króla - mistrz Rafael. Z jego ust padają tajemnicze słowa: „W Talmudzie znajduje się takie powiedzenie. Kobieta piękna bez oczu [...] A cóż to znaczy. Przecie oczy są wyrazem duszy. To znaczy: nie widzi sama swego piękna. Prawdziwa wartość nie zna samej siebie, nie może być poza sobą”. (str 279)
Początkowo myślałam, że mistrz Rafael tłumacząc sens mądrości "Kobieta piękna bez oczu" mówi o księżniczce, maluje wzór kobiety i chce pokazać, że prawdziwe wewnętrzne piękno potrzebuje skromności. Ale czy na pewno? Nie dla niej przecież to spotkanie zostało zaaranżowane, nie ona jest najważniejsza . Chodzi tu moim zdaniem o Dobosza, którego Król wybrał aby wypełnił jego misję, a on nieświadomy jest zupełnie swojej mocy i nadziei w nim składanych. Zaczynając swój wywód mistrz Rafael mówi: "Obawialiśmy się jednak, że spotkamy wielkość plemienną w rodzaju Bohdana...Pokusę wielkości przez nikogo nie podjętej, przeto bez celu i za to mściwej. A tutaj?" (chodzi tu pewnie o Bohdana Chmielnickiego, który zatracił szanse utworzenia niezależnego państwa ukraińskiego w ramach Rzeczypospolitej)   
W czasie całej narady Dobosz nie rozumie słów, które słyszy. Nie wie po co został wezwany i czego od niego chcą: "Dobosz przestał rozumieć, wiedział tylko, że jakoś spodobał się mistrzowi. Przy wywodach mistrza król zamknął oczy. Gdy mistrz skończył, otworzył je z takim uśmiechem, że Dobosz gotów był [...] Przetańczyć przed siebie do morza i przez morze! Król zapytał głosem pełnym, omszonym jak tęga butelka starego wina.
-Doboszu, czy ty byś się ważył - król poprawił się - czy ty wiesz gdzie jest Czarne morze?
W Doboszu stanęło coś dęba. I chyba zaraz ściągnął lejce, pochylił głowę, natężył pamięć. Po namyśle odpowiedział.
-Nasze potoki i rzeki wiedzą gdzie go szukać.[...] Nasze pisanki na Wielkanoc trafiają stąd przez morze do Rachmanów. I ja znajdę, kiedy zawołają stamtąd."(str 280)
Dalej tajemniczy mistrz Rafael snuje opowieść o pobliskim, sekretnym skalnym chodniku. Dociera on do miejsca spotkań Rady Sprawiedliwych, która zauważyła narodziny nowej sprawiedliwości między przestępstwem a tańcem. Rada "modli się z troską pokorną, aby z tego nie zrodziły się nowe zbrodnie, co z pychy powołują się na sprawiedliwość. Ogląda tego tu młodzieńca, jak budzą go w nocy myśli o biedakach.[...]Światłej Radzie wiadomo wszakże, że choć nie zabił bezbronnego ani nikogo bez ostrzeżenia, zabijał nieraz." Mistrz Rafael zapewniał, że rada kładzie na szale całe dobro, które młodzieniec robi bezinteresownie. Te dobre czyny wypalają każde jego zły występek i szala podskakuje ku niebu. Dlatego też Rada orzekła, że można go wyprowadzić z chodnika doli ku czynom. Król słysząc to krzyknął: 
"Niech sprzyja nam łaska czynów - Amen.
-Amen - powtórzyli mistrz, księżniczka i książę.
Dobosz nie zrozumiał lecz także powiedział.
-Amen [...] Panowie pobratymi, koń na targu nie wie, jaki targ o niego idzie, ale ja czuję, kiedy targ przyjazny, i ja także, alem ja nie koń. Chcę wiedzieć."(str 281)
Król zaśmiał się wesoło i obwieścił, że to już zadanie księżniczki.
I tak Dobosz został sam na sam z księżniczką, która mu objaśniała jak to wyjść z chodnika doli ku czynom.
Na koniec oddam jeszcze głos Vincenzowi:
"Dobosz przyniósł stos poduszek, usiedli blisko, głowa przy głowie, czarna przy złotej. Jak chłopiec i dziewczyna, nad którymi czas się zatrzymał, bo otwiera się przyszłość i szczęście. Księżniczka mówiła, każde słowo pokorne i każde nieodwołalnie wyraźne.
Dobosz słuchał jej jak swego wieszczuna, jeszcze chciwiej bo szczęśliwiej."(str 282)
A co się działo dalej, można sobie doczytać. Dość, żeby pamiętać: "Kobieta piękna bez oczu - prawdziwa wartość nie zna samej siebie." Wszystko co robimy z serca, zapominając o sobie czyni nas pięknymi i wyprowadza  z wąskiego i szarego "chodnika doli". 
Przygotowując posta szukałam innych chasydzkich opowieści o kobietach. Odkryłam, że w judaizmie wartością naczelną kobiety jest jej skromność. To właśnie z Talmudu przecież pochodzi ten cytat: "Kobieta piękna bez oczu".
Idąc tym tropem znalazłam żydowską opowieść o stworzeniu kobiety:
"Rozmyślał P. Bóg, powiada R. Lewi, skąd stworzyć niewiastę. Nie stworzę jej, mówił sam do siebie, z głowy, aby nie była wyniosłą; ani z oczu, aby wszędzie nie zaglądała; ani z uszu, aby wszystkiemu się nie przysłuchiwała; ani z ust, aby nie była gadatliwą; ani z serca, aby nie była zazdrośną; ani z ręki, aby nie była złodziejką; ani z nogi, aby nie włóczyła się wszędzie; – ale stworzę ją z miejsca najbardziej skrytego u człowieka, które wtedy bywa przykryte, kiedy człowiek cały jest obnażony. Dlatego też przy stworzeniu każdego członka niewiasty powtarzał P. Bóg: «Bądź skromną, niewiasto; bądź skromną, niewiasto«".
  
P.S. Użyte cytaty pochodzą z pierwszego tomu tetralogii Stanisława Vincenza „Na wysokiej połoninie” pt. „Prawda starowieku”, wyd. PAX Warszawa 1980.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz