Vincenzowska opowieść o synu biedaków Ołeksym - Doboszu
Fragment malowidła na desce-XVIII w/źródło: www.karpatywschodnie.pl
Doboszowi poświęca Vincenz cały prawie 100- stronnicowy rozdział w "Prawdzie Starowieku". Opowieść zaczyna się opisem ciężkiego dzieciństwa wiejskiego sieroty zmuszonego iść w góry wypasać kozy. "A tam na połoninie krzywdzono biedaka.
Potężny i srogi watah prał go nieraz niemiłosiernie, bo wiedział, że nikt się za nim nie ujmie."(str 220). Siły dodawały mu "zasłyszane wieczorami w kolibie przy watrze stare opowieści o Wielitach i o skarbach, których podobno pełno było wszędzie po zakątkach i komorach skalnych. Wdrapywał się[...] i wypisywał na skałach czarodziejskie litery, znaki i rewasze. Nauczył go ich stareńki wieszczun, który przychodził czasami do koliby. Ten dziad raz tylko spoglądnął na Ołęksę zapatrzonego w watrę, zaśmiał się cicho i już z tym chłopczyną w pobratymstwo wszedł".(str 221)
Gdy chłopiec podrósł dziadek nakazał mu wypatrywać na niebie czterech orłów i iść ich śladem. Wpatrywał się więc Ołeksy w niebo. I w końcu wiosną dostrzegł lecące z biegiem Czeremoszu orły. Chłopiec pobiegł ich śladem. Nagle jednak ptaki zniknęły gdzieś nad Jasieniowem, na Pisanym Kamieniu, a wokół rozszalała się wichura i ulewa. Umęczony Ołeksy usnął na mchach. Śnił koszmary. Pełno w nich było jęków i "lic nieszczęsnych". A potem zobaczył: "plemię wierchowińskie... przy dźwiękach tysięcy cymbałów i fłojer, przy graniu trembit szło - płynęło z falami ku morzu.[...] Otwierały się spichlerze i skarbce."(str 224)
Po tym śnie przebudził się już jakiś inny. Zaczął marzyć, aby ład zaprowadzić i prawdę wierchowińską, gdzie nie padnie słowo inne jak przyjazne. "Bo słowo złe jest jak ziarno smokowe, powiew nieszczęścia i zbrodni.[...] Gdy wody opadły przeprawił się Dobosz i poszedł ku Pisanemu Kamieniowi szukać miejsca gdzie orły się schroniły. A gdy tam przyszedł zobaczył[...] wyniesiony strumieniem ciężki obusieczny topór starożytny. Dobosz wiedział, że był to podarek od orłów[...]" Ucieszył się to widząc stary wieszczun i wiedział, że czas najwyższy wszczepić Ołeksemu "wielikańskie ziele" dające nadludzką siłę.
Od tamtej pory nic już nie było takie samo. Miał bowiem moc by z panami walczyć. Dużo się opowiada o okrucieństwie Dobosza, na wieść, że brat do wojska zabrany odebrał sobie życie. Wtedy jeszcze "nie pomyślał, że źle spełnia rady i życzenia staruszka-wieszczuna. Młodość tak go porwała[...]Co mu kazało serce, krew i chwila, uważał za czyn dobry i słuszny."(str 228). Zaczął więc doboszować i rozeszła się wieść o jego sile. Zebrał hufce i wyprawił się na Złotą Banię - kopalnię złota i obronny zamek. Gdy opanowali gród i załadowali złoto w skórzane wory, kazał Dobosz roztrzaskać kraty i otworzyć lochy podziemne, gdzie męczeni byli od lat, "zezwięrzęceni niedolą piwnicznego więzienia, na pół oślepli chłopi". (str 239)
Dalej czytamy: "Wzięcie fortecy prawie bez żadnego wystrzału, nawet bez ofiar w ludziach godziło w splendor Złotej Bani. Hej! wstydem się okrył pański ród Batorowy". (str 241) Rozesłano hajduków do ścigania zbójców. Rozbiec się musieli opryszkowie i kryć po lasach samotnie. A znużonemu, grzejącemu się przy watrze Doboszowi przychodziły myśli, że oprócz tych skarbów zdobytych większe są jeszcze do zdobycia. Zastanawiał się, które skarby cenniejsze: "Czy te co lud karmią i z biedy ratują? Czy te co dają zapomnieć o świecie?"(str 243)
Nadeszła zima, a ludzie wspominając Dobosza czekali aż zagra znów jego trembita i biedakom przyniesie "słobodę, szczęście i skarby".
P.S. Przygotowując posta natknęłam się na bardzo ciekawy pod względem historycznym tekst o Doboszu autorstwa Iwana Bondarewa:https://www.kuriergalicyjski.com/spoleczenstwo/rozmaitosci/7550-dowbusz-historia-ludowego-msciciela-czesc-2
Wszystkie użyte cytaty pochodzą z pierwszego tomu tetralogii Stanisława Vincenza „Na wysokiej połoninie” pt. „Prawda starowieku”, wyd. PAX Warszawa 1980.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz