Lektura "Ksiąg Jakubowych" Olgi Tokarczuk pochłonęła mnie całkowicie w wakacje 2015 roku. Jej metafizyka dopada już w podtytule, gdzie czytamy: "Opowiadana przez Zmarłych, a przez Autorkę dopełnioną metodą koniektury, z wielu rozmaitych ksiąg zaczerpniętą, a także wspomożona imaginacją, która to jest największym naturalnym darem Człowieka". Koniektura pisarce zajęła sześć lat, ale czytając Księgi widać, że nie był to czas stracony.
Co pamiętam po latach z tej "podróży przez siedem granic, pięć języków i trzy duże religie, nie licząc tych małych." Oczywiście metafizyczno - konkretne opowieści. Jak chociażby tę o perle, którą można znaleźć tutaj:
Księgi opowiadają niewiarygodną, ale prawdziwą historię Jakuba Franki i jego heretyckiej sekty. Dla mnie jednak najważniejszym bohaterem, obok Aszera Rubina, jest Jente, a właściwie jej motająca się miedzy życiem a śmiercią dusza. Ciekawą jest już opowieść dlaczego biedna Jente błąka się po świecie.
Śmierć chce dopaść ją na weselu u kuzyna Szora w Rohatyniu, ale wiadomo, że wesele to zły moment na pogrzeb. Przestrzega przed tym ojca pana młodego rabbi, wspominając opowieść z księgi Zohar. Mówi ona o dwóch kobietach: Malachat i Lilit kłócących się przed Salomonem o dziecko. Wartość numeryczna imienia Malachat to 478, a Lilit 480. A wiadomo, że podczas wesela odrzuca się czarownicę Malachat, gdy zaś bierze się udział w żałobie odrzuca się Lilit. Lilit jest silniejsza, więc wesele według rabbiego trzeba odwołać i czekać na pogrzeb. Ale jak tu odwołać wesele, gdy gęsi już ubite, a goście z daleka muszą wracać do swoich interesów.
W rezultacie dusza Jente pod postacią wiatru, który jest wzrokiem umarłych widzi wszystko co dzieje się na świecie. Narrator beznamiętnie opisuje jej obserwacje, jak choćby te z Księgi Komety. Wszyscy emocjonują się zapowiadającą wielkie wydarzenia kometą, gdy tymczasem:
"Dziwne to i niebywałe, ale na Jencie ta kometa nie robi wrażenia. Gdy się patrzy stąd, skąd spogląda na wszystko Jenta, bardziej pociągające wydają się sprawy drobne, te ludzkie, to one są osnową tego świata. Kometa? Cóż, to pojedyncza jaskrawa nitka." (str. 471)
Jente jest również we lwowskiej katedrze, podczas uroczystej rozprawy nad przyjęciem frankistów do kościoła katolickiego, o co zabiegają, pełni nadziei na lepsze życie. I co widzi:
"Widzi mężczyzn skupionych na zachowaniu powagi i spokoju, choć to jasne, że nie są spokojni." Jeden myślami jest w łóżku swojej kochanki, drugi przy ulach z pszczołami, a trzeci przebiega myślami jakieś rachunki.
A Jente wie, że "prawda ma być w sercu, nie na języku" i widzi, że: "Kłosy najwyżej się podnoszące są najpróżniejsze. Tak też ci, którzy pychą i duma się wywyższają, to są głowy czcze, a najmniej mają rozumu, zasług i zdolności."
Dobrze pamiętać, że według doświadczonej Jente cztery rzeczy osłabiają człowieka. Są to: głód, podróże, post i władza.
Polecam historię z Ksiegi Piasku o tym, jak to ze zmęczenia podróżą powstaje opowieść.
Księga kończy się piękną modlitwą:
"Moja dusza nie pozwoli się zamknąć w więzieniu,
w klatce z żelaza czy w klatce z powietrza.
Moja dusza chce być jak statek na niebie
i granice ciała nie mogą jej zatrzymać.
I żadne mury jej nie uwiężą:
ani te, które zbudowano ludzkimi rękami,
ani mury grzeczności,
ani mury uprzejmości czy dobrego wychowania.
Nie pochwycą jej szumne przemowy,
granice królestw, wysokie urodzenie - Nic.
Dusza przelatuje nad wszystkim z wielką łatwością,
jest ponad tym co mieści się w słowach,
i poza tym, co się w ogóle w słowach nie mieści.
Jest poza przyjemnością i poza lękiem.
Przekracza tak samo to co piękne i wzniosłe,
jak i to co podłe i straszne.
Pomóż mi, dobry Boże, i spraw, by mnie życie nie raniło.
Daj mi zdolność mówienia, daj mi język i słowa,
a wtedy wypowiem prawdę
o Tobie."
Może więc, mimo wszystko, warto podróżować "przez siedem granic, pięć języków i trzy duże religie, nie licząc tych małych."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz