Stories of Tita

6 sierpnia 2019

Z Pamiętników Korczaka czyli opowieść o człowieku, który wiedział jak mądrze kochać 


Itzchak Belfer - Detail from "Deportation of Korczak"(źródło:https://www.holocausteducation.org.uk/home/korczak/)

Kim był Janusz Korczak chyba każdy wie - wspaniałym pedagogiem, lekarzem, pisarzem. Jego prawdziwe nazwisko Henryk Goldszmit pokazuje żydowskie korzenie, których się nigdy nie wyparł. Nie przeszkadzało mu to czuć się prawowitym Polakiem i patriotą. Wielokrotnie podkreślał, że kocha Warszawę i nie wyobrażał sobie mieszkania gdziekolwiek indziej. 
Przyszło mu żyć w ciekawych czasach dwóch rewolucji i czynnie jako lekarz uczestniczyć w trzech wojnach, a nawet czterech. Jako młody absolwent medycyny w 1905 roku został wysłany na wojnę rosyjsko-japońską, potem I Wojna Światowa i Wojna 1920 roku. We wrześniu 1939 roku sam w mundurze polskiego lekarza wojskowego zgłosił się do walki. Był już wtedy człowiekiem po 60- tce i odmówiono mu przyjęcia. Mimo wszystko mundur ten nosił ostentacyjnie do końca, bez opaski z gwiazdą Dawida. Dwukrotnie za ten upór otarł się o śmierć. Zawsze był niespokojną duszą, reformatorem, innowatorem, zawsze na służbie, zawsze kontra złu i ludzkiej małoduszności. Do końca wierny swoim wychowankom z Domu Sierot. W lutym 1942 roku przejęty tragiczną sytuacją dzieci w schronisku w getcie na ulicy Dzielnej złożył podanie o przyjęcie do pracy na stanowisko wychowawcy. W ten sposób przejął opiekę nad dwoma domami sierot - "domami przedpogrzebowymi" jak je nazywano.

Przez ostatnie trzy miesiące życia prowadził pamiętnik. Cudownie ocalały jest 80- stronnicowym dokumentem ostatnich dni Starego Doktora i jego podopiecznych. Kiedyś usłyszałam, że każdy umiera tak jak żył. Wspomnienia zapisane w pamiętniku to taki kalejdoskop całego życia Korczaka. Czytając ten zapis czuje się pośpiech, potworne zmęczenie, fizyczny ból i świadomość zbliżającego się końca. Korczak używa prostego języka, jest często bezkompromisowo szczery. Skarży się na zdemoralizowany personel, a czasem i dzieci. Przyznaje się: "Przychwyciłem się na nadużyciu: daję takim niepełne łyżki tranu". Pisze o personelu: "Szanuje uczciwych pracowników. Ręce ich są dla mnie czyste i zdanie ich ważę na wagę złota[...] Ordynarna inkasentka jest dla mnie chamem i pętakiem. Pan Lejzor jest pięknym człowiekiem, choć grzebie się w nieczystościach rur i kanałów."  

Bywa również gorzko dowcipny: "Chcesz skontrolować swoja odporność przeciw wściekliźnie - spróbuj pomóc niedołędze." czy "Dostojewski mówi, że wszystkie nasze marzenia spełniają się z biegiem lat, ale w tak wynaturzonej formie, że ich nie poznajemy. Ja poznaję swe marzenia z lat przedwojennych. Nie ja do Chin, ale Chiny przyjechały do mnie. Chiński głód, chińska poniewierka sierot, chiński pomór dzieci."

Korczak nie unika trudnych tematów eutanazji czy regulacji urodzeń. Do końca filozofuje, wspominając życiowe dylematy i snuje plany na przyszłość. Ma zamiar po wojnie napisać monografię wszy, pierzyny i rozprawić się "z kłamliwą książką fałszywego proroka". Mowa tu o "Tako rzecze Zaratustra" Nietschego. Pisze: "Ten sam Zaratustra inaczej mnie nauczał.[...] Na jedno zgadzamy się: droga mistrza i moja ucznia - były uciążliwe. Wiele częściej porażki niż powodzenia, wiele krzywizn, więc czas i wysiłek na marne, pozornie na marne.
Bo w godzinie zapłaty nie w samotnej celi najsmutniejszego szpitala."
Korczak nawiązuje tu do obłędu w jaki popadł Nietsche po napisaniu dzieła swojego życia, w którym ogłosił śmierć Boga i nadejście ery nadczłowieka. 
Jak zginął Korczak wiemy. Wraz z współpracownikami i dwusetką podopiecznych został wywieziony do Treblinki i tam zamordowany w komorze gazowej - świadomie, razem z dziećmi - jako ofiary faszystowskiej ideologii.
W pamiętniku dwa tygodnie przed śmiercią pisał:
"Chciałbym umierać świadomie i przytomnie. Nie wiem, co powiedziałbym dzieciom na pożegnanie. Pragnąłbym powiedzieć wiele i tak, że mają zupełną swobodę wyboru drogi." 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz