Opowieść o 4 Czerwca 1989
Mój dom 11 Listopada
4 czerwca 1989 roku jako 21-letnia wówczas studentka brałam udział w pierwszych prawie demokratycznych wyborach. Prawie ponieważ po kompromisie zawartym przy Okrągłym Stole 65 procent miejsc w sejmie było zagwarantowane dla partii komunistycznych. Pozostałe 35 procent mieli stanowić kandydaci bezpartyjni czyli tzw. nasi - ludzie Solidarności.
Pamiętam pospolite ruszenie przed wyborami, aby nie popełnić błędów przy głosowaniu i zapewnić wygraną wszystkich z tak zwanej Listy Krajowej. Wszędzie wisiały więc zdjęcia ludzi Solidarności z Wałęsą. Strona rządowa nie prowadziła praktycznie większej kampanii plakatowej. Była właścicielem telewizji i to wystarczyło. Ale ludzie wiedzieli swoje. Wspaniałą robotę robiła wtedy Gazeta Wyborcza. Powstała ona właśnie po to, aby w pełni wykorzystać ten niesprawiedliwy kompromis, zagrać "partyjniakom" na nosie i pokazać, że nie dostaną ani jednego głosu więcej niż to co sobie załatwili. Nigdy nie zapomnę radości czytania pierwszego wolnego dziennika. Wcześniej można było niezależnych bieżących informacji posłuchać w Radio Wolna Europa, zresztą zakłocanym przez reżim.
Ówczesny rządzący aparat partyjny zrobił też wszystko by samo głosowanie było dość skomplikowane. Obecnie stawiamy znak X przy jednym wybranym kandydacie na jednej liście. Natomiast 1989 roku na listach do sejmu należało zostawić jedno nazwisko nieskreślone, a list było dużo (chocby trzy partie komunistyczne: PZPR, ZSL czy SD). Na listę krajową można było głosować bez skreśleń i tym samym wyrażało się poparcie dla wszystkich. Bez mediów społecznościowych wszystkie te instrukcje przekazywano sobie na każdy możliwy sposób. Kampanią wyborczą był również sam instruktaż, no i oczywiście zdjęcie z Wałęsą.
Nigdy nie zapomnę radości, gdy dowiedzieliśmy się, że ogólna narodowa mobilizacja zadziałała. Nie było praktycznie głosów zmarnowanych. A w sejmie znalazło się całe 35 procent naszych.
Tak budowaliśmy tę naszą trudną demokrację. Dziś słyszy się, że Okrągły Stół to była zdrada i układ. Ktoś kto w tych wydarzeniach uczestniczył wie, że inaczej być nie mogło. Można się jeszcze było pozarzynać, a tego nikt normalny nie chciał. Zwłaszcza, że byłaby to walka bratobójcza.
Wtedy w czerwcu 1989 byliśmy szczęśliwi, że mamy Gazetę Wyborczą i raz w tygodniu półgodzinną audycję w telewizji.
To były początki wolności, której cały czas musimy się uczyć. Osobiście uważam, że moje pokolenie zrobiło kawał dobrej roboty. Skorzystaliśmy nareszcie z możliwości posiadania paszportu i z otwartych granic. Wszyscy dorabialiśmy się wyjeżdżając gdzie można, ciężko pracując. Wracaliśmy z twardą walutą, pomysłami jak ją w ojczyźnie zainwestować i wiedzą, jak wolne i demokratyczne państwo powinno wyglądać. Zrobiliśmy wszystko by dobrze wykształcić nasze dzieci, ucząc je otwartości na świat i jednocześnie tłumacząc trudną historię, z której możemy być dumni.
Dziś żyjemy w pięknym, wolnym i nowoczesnym kraju. Trzeba zrobić wszystko by tego nie stracić. Jedno moim zdaniem jest do poprawki. Gdzieś po drodze zgubiliśmy to dzięki czemu udało się w 1989 roku, bezkrwawo wejść na drogę zmian. Przestaliśmy być solidarni. Politycy zamiast łączyć, dzielą i skłócają.
To jest do poprawki. Bo przecież wolność, którą się tak zachłysnęliśmy "nie jest dana raz na zawsze". My Polacy aż za dobrze wiemy jak łatwo ją stracić.
Pamiętam pospolite ruszenie przed wyborami, aby nie popełnić błędów przy głosowaniu i zapewnić wygraną wszystkich z tak zwanej Listy Krajowej. Wszędzie wisiały więc zdjęcia ludzi Solidarności z Wałęsą. Strona rządowa nie prowadziła praktycznie większej kampanii plakatowej. Była właścicielem telewizji i to wystarczyło. Ale ludzie wiedzieli swoje. Wspaniałą robotę robiła wtedy Gazeta Wyborcza. Powstała ona właśnie po to, aby w pełni wykorzystać ten niesprawiedliwy kompromis, zagrać "partyjniakom" na nosie i pokazać, że nie dostaną ani jednego głosu więcej niż to co sobie załatwili. Nigdy nie zapomnę radości czytania pierwszego wolnego dziennika. Wcześniej można było niezależnych bieżących informacji posłuchać w Radio Wolna Europa, zresztą zakłocanym przez reżim.
Ówczesny rządzący aparat partyjny zrobił też wszystko by samo głosowanie było dość skomplikowane. Obecnie stawiamy znak X przy jednym wybranym kandydacie na jednej liście. Natomiast 1989 roku na listach do sejmu należało zostawić jedno nazwisko nieskreślone, a list było dużo (chocby trzy partie komunistyczne: PZPR, ZSL czy SD). Na listę krajową można było głosować bez skreśleń i tym samym wyrażało się poparcie dla wszystkich. Bez mediów społecznościowych wszystkie te instrukcje przekazywano sobie na każdy możliwy sposób. Kampanią wyborczą był również sam instruktaż, no i oczywiście zdjęcie z Wałęsą.
Nigdy nie zapomnę radości, gdy dowiedzieliśmy się, że ogólna narodowa mobilizacja zadziałała. Nie było praktycznie głosów zmarnowanych. A w sejmie znalazło się całe 35 procent naszych.
Tak budowaliśmy tę naszą trudną demokrację. Dziś słyszy się, że Okrągły Stół to była zdrada i układ. Ktoś kto w tych wydarzeniach uczestniczył wie, że inaczej być nie mogło. Można się jeszcze było pozarzynać, a tego nikt normalny nie chciał. Zwłaszcza, że byłaby to walka bratobójcza.
Wtedy w czerwcu 1989 byliśmy szczęśliwi, że mamy Gazetę Wyborczą i raz w tygodniu półgodzinną audycję w telewizji.
To były początki wolności, której cały czas musimy się uczyć. Osobiście uważam, że moje pokolenie zrobiło kawał dobrej roboty. Skorzystaliśmy nareszcie z możliwości posiadania paszportu i z otwartych granic. Wszyscy dorabialiśmy się wyjeżdżając gdzie można, ciężko pracując. Wracaliśmy z twardą walutą, pomysłami jak ją w ojczyźnie zainwestować i wiedzą, jak wolne i demokratyczne państwo powinno wyglądać. Zrobiliśmy wszystko by dobrze wykształcić nasze dzieci, ucząc je otwartości na świat i jednocześnie tłumacząc trudną historię, z której możemy być dumni.
Dziś żyjemy w pięknym, wolnym i nowoczesnym kraju. Trzeba zrobić wszystko by tego nie stracić. Jedno moim zdaniem jest do poprawki. Gdzieś po drodze zgubiliśmy to dzięki czemu udało się w 1989 roku, bezkrwawo wejść na drogę zmian. Przestaliśmy być solidarni. Politycy zamiast łączyć, dzielą i skłócają.
To jest do poprawki. Bo przecież wolność, którą się tak zachłysnęliśmy "nie jest dana raz na zawsze". My Polacy aż za dobrze wiemy jak łatwo ją stracić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz