Samotny George - opowieść z Darwin Research Center na Galapagos
Wyspy Galapagos swą nazwę zawdzięczają żółwiom. Galapago to po hiszpańsku żółw właśnie. Mnie osobiście bardziej podoba się nazwa Las Islas de Encantadas czyli Wyspy Zaczarowane. A odkrył je 1535 roku biskup Panamy Tomás de Berlanga odbywający podróż do Peru. W swym sprawozdaniu dla króla Karola V opisywał wspaniałe żółwie, legwany i ptaki, które nie czuły żadnego lęku przed człowiekiem. Tak jest zresztą do dziś. Foczki relaksują się na przystankach tramwai wodnych.
Czy wykłócają z pelikanami na targu rybnym.
Wszechobecne kraby każą na siebie uważać
Na żółwich wyspach trzeba jednak zadać sobie trochę trudu, aby spotkać żółwie. Już pierwszego dnia pojechaliśmy do prywatnego rezerwatu El Chato, gdzie co prawda chodzą one na wolności, ale na terenie tzw. rancha.
A niektóre pluszczą się też dość swobodnie:
A niektóre pluszczą się też dość swobodnie:
Problem z żółwiami na Galapagos jest taki, że zostały one skutecznie przetrzebione w osiemnastym wieku, kiedy to licznie odwiedzający wyspę korsarze i wielorybnicy odkryli, że zwierzęta te mogą bardzo długo (nawet do roku) wytrzymać bez wody i żywności, same będąc bogatym źródłem białka. Tak więc polowano na żółwie, a szczególnie na te największe słoniowe. W świecie bez lodówek były prawdziwym skarbem. Następnym poważnym zagrożeniem były kozy i szczury, które przywędrowały na wyspy z pierwszymi osadnikami. Szczurzym przysmakiem okazały się być żółwie jaja. Kozy, natomiast, tak skutecznie wyjadły na wyspie Pinta całą roślinność, że nie pozostawiły nawet opuncji, zapewniających żółwiom wodę, pożywienie i cień.
Jakież było więc zdziwienie, gdy w 1971 roku znaleziono na Pincie samotnego żółwia słoniowego, uważanego za endemiczny gatunek wymarły. Już wtedy oszacowano jego wiek na 80-90 lat. Naukowcy sprowadzili go do Stacji Badawczej im. Karola Darwina i próbowali wyswatać z samicami najbliższego gatunku. Sprowadzono w tym celu dwie urodziwe żółwice z wyspy Izabeli. George czy Jorje (po hiszpańsku) nie wykazywał jednak najmniejszego zainteresowania amorami. Aby cenny gatunek nie wyginął, zaczęto więc szukać mu partnerki na całym świecie. I w ten sposób George stał się zwierzęcym celebrytą. Media interesowały się losem samotnego kawalera, który prezentował się naprawdę godnie.
W 2008 roku pojawiła się nawet nadzieja. Jedna z samic złożyła jaja. Jak się niestety później okazało wszystkie puste. Sprowadzono więc następne żółwice, tym razem z wyspy Espanola i znów George nie stawał na wysokości zadania. Na dodatek na skutek miłości do bananów roztył się. Zarządzono dietę i doradzano nawet, aby na jakiś czas przenieść żółwia w typowo męskie towarzystwo.
źródło:https://www.theguardian.com/science/animal-magic/2017
W 2008 roku pojawiła się nawet nadzieja. Jedna z samic złożyła jaja. Jak się niestety później okazało wszystkie puste. Sprowadzono więc następne żółwice, tym razem z wyspy Espanola i znów George nie stawał na wysokości zadania. Na dodatek na skutek miłości do bananów roztył się. Zarządzono dietę i doradzano nawet, aby na jakiś czas przenieść żółwia w typowo męskie towarzystwo.
George, z pozoru nieczuły, przywiązał się jednak bardzo do swojego opiekuna Fausto Lloreny, który troszczył się o niego przez ponad 25 lat. Zawsze pod koniec dnia odprowadzał go do wyjścia, a z rana czekał przy bramce.
24 czerwca 2012 roku świat obiegła smutna wiadomość o śmierci żółwia.
24 czerwca 2012 roku świat obiegła smutna wiadomość o śmierci żółwia.
Tym samym padły nadzieję na reprodukcję i odnowienie gatunku. Zamrożono nawet materiał genetyczny, licząc, że może w przyszłości uda się sklonować Georga.
Pojawiła się też nowa nadzieja. Okazuje się, że na wyspie Izabela naukowcy znajdują żółwie, żywo przypominające te słoniowe. Są one potomkami porzuconych około 200 lat temu przez korsarzy żółwi, które zalegały im w ładowniach. Niestety te znalezione żółwie to hybrydy czyli mieszanka żółwia słoniowego z innym gatunkiem i jako takie nie mogą się rozmnażać. Naukowcy ciągle jednak maja nadzieję, że wśród nich pewnego dnia znajdą nowego Samotnego Georga, z większą ochotą na przedłużenie gatunku.
P.S. Wszystkie informacje zaczerpnęłam z książki autorstwa Lindy J. Cayot, która jest udostępniona online, przez Stację Badawczą im. K. Darwina:
https://www.galapagos.org/wp-content/uploads/2017/07/The-Lonesome-George-Story-2017.pdf
https://www.galapagos.org/wp-content/uploads/2017/07/The-Lonesome-George-Story-2017.pdf
Znajdują się tam piękne fotografię i mnóstwo pikantnych szczegółów z bujnego, acz samotnego życia Georga.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz