Islandzka Gryla kontra
Topielce, Muma i Baba Jaga
źródło: http://villains.wikia.com/wiki/Gr%C3%BDla
Zgodnie z obietnicą po islandzkiej wyprawie chcę przedstawić niesamowitą postać - ogrzycę Grylę.
Ta sympatyczna pani z obrazka ta naprawdę niezłe "ziółko". Jej przysmakiem jest potrawka z nieposłusznych, pyskatych i leniwych dzieci. Całe stulecia była pomocą i często tzw. prawą ręką umęczonych rodziców podobnie jak u nas Baba Jaga, Topielce czy Muma, którą straszony był mój młodszy, nie zawsze kiedyś grzeczny braciszek. Dzisiaj w czasach poprawności politycznej, bezstresowego wychowania i licznych teorii psychologicznych mówiących o szkodliwości straszenia dzieci coraz rzadziej wykorzystuje się te barwne postaci.
Wróćmy jednak do Gryli. Zwłaszcza, że podobno wyrusza ona na swoje łowy tuż przed Bożym Narodzeniem. Wieść głosi, że ogrzyca ma oczy również z tyłu głowy i dzięki temu niesforne pociechy nie mają z nią najmniejszych szans. W manuskrypcie z XIII-tego wieku jest wzmianka o jej piętnastu ogonach. Do każdego z nich mogła przywiązać sto worów, do który z łatwością mieściło się dwadzieścioro dzieci. To daje pewne wyobrażenie o jej wielkości i możliwościach logistycznych.
Krąży też mnóstwo pikantnych opowieści na temat życia uczuciowego Gryli. Podobno romansowała z samym Lucyferem. Oficjalnie miała trzech mężów, jednak w związkach była tak dominująca, że praktycznie nie zachowały się żadne wzmianki i ich opisy. Jedyną pewną rzeczą jest fakt, że drugiego z kolei Gostura zjadła w potrawce. Wydarzenie to miało miejsce w trudnym dla Gryli roku, w którym to dzieci były wyjątkowo grzeczne.
Gryla znana jest również jako matka trzynastu tzw. Yula Lads, którzy zgodnie z powiedzeniem: "niedaleko pada jabłko od jabłoni" znani byli początkowo jako tak zwani evil ogres, czego chyba nie trzeba tłymaczyć.
Dość tego, że ich wizerunki były tak skuteczne w straszeniu dzieci, że w oficjalnym rządowym dekrecie z 1746 zakazano na Islandii nimi straszyć.
Rzeczywistość jednak nie znosi próżni i trzynastu ogrów przekształciło się w grupę wesołych, czasami złośliwych skrzatów odwiedzających domostwa (każdy osobno ) na trzynaście dni przed Bożym Narodzeniem. Ale o nich w następnym wpisie.
P.S. Wszelkie informacje o Gryli, jej mężach i dzieciach zaczerpnęłam z przepięknie ilustrowanej książki, która kosztowała mnie majątek, ale było warto.
3 komentarze:
Fajna opowieść. Taka że już tę Grupę lubię :)
Oczywiście Grylę a nie Grupę☺ złośliwy podpowiadacz słów zmienił moja wcześniejszą wypowiedź
Tak, jest w tej Gryli coś ujmującego. Bo to silna kobieta była ;)hihihi
Prześlij komentarz