Jako początkująca bloggerka w średnim wieku postanowiłam
dziś wyjąć wszystkie swoje zapiski,
pamiętniki, kalendarze z opowieściami i olaboga !
Na półmetku akcji mój najmłodszy syn skomentował: No mamo-
jest „kontent”...
Rzeczywiście kontent analogowy mam, tylko jak to teraz
scyfryzować z głową.
Podświadomość podpowiedziała: Pisz tylko szczerze i z dobrą
intencją.
Praktyczna świadomość zmusiła do działania. Postanowiłam
uporządkować nazwijmy to archiwum.
Jako osoba roztrzepana, acz w miarę zrównoważona przypomniałam sobie o pewnym kalendarzu z
2014 roku, który już nie raz miałam wyrzucić na makulaturę, ale jak
krawiec Zygdzig Mig w porę się
powstrzymałam.
Idea moja była taka, że dzień spędzę na wspominkach zapisując w kalendarzu z 2014 (tym, który to
już miałam wyrzucić na makulaturę, ale
w porę się powstrzymałam) pod właściwą datą odpowiednią historię. Wszystko
miało być spisywane w owym kalendarzu zgodnie z rokiem kalendarzowym,
księżycowym, liturgicznym, rocznicowo-historycznym itd. Pomysł wydał mi się genialny gdyż jako osobie roztrzepanej
acz zrównoważonej zdarza się
przypominać sobie śmieszne historie na stypie i ponure na weselu, więc
planowanie jest w moim przypadku niezbędne.
Dowodem na to jest fakt, że od razu przypomniała mi się
historia o załóżmy roboczej nazwie: O Rosslyn Chapel, Darku, Masonach i moim
kocie Chico i czym prędzej zapisałam ją
19 grudnia w imieniny Dariusza -
średniego syna do zakładki z życia wzięte. Podkreślę jeszcze raz , że zapisałam
to w kalendarzu z 2014 (tym, który to już
miałam wyrzucić na makulaturę, ale w porę się powstrzymałam).
Zapisując odkryłam cudną rzecz w kalendarzu z 2014 (tym,
który to już miałam wyrzucić na
makulaturę, ale w porę się powstrzymałam).
Otóż na każdej
stronie są niesamowicie pozytywne cytaty po angielsku, a pod datą 19 grudnia
następujący:
„The world belongs to enthusiasts who keep
cool.”
jej angielską wersję zatytułowaną: Snip snip. Postaram się
połączyć obie wersje, pamiętając, że opowieści mają taką niesamowitą cechę, że
się zmieniają w zależności od tego kto , kiedy, po co i do kogo opowiada.
Zygdzig- mig/ Snip snip
Kiedyś dawno temu żył sobie chłopiec Jacuś, który
najbardziej na świecie kochał swego dziadka. Dziadek był krawcem i nazywał się
Zygdzig Mig. Chłopiec uwielbiał patrzeć jak
dziadek pracuje i marzył, że pewnego dnia dziadek też mu coś uszyje.
Tak też się stało na piąte urodziny dostał w prezencie
piękny nowy płaszczyk. Płaszczyk tak się Jacusiowi spodobał, że nosił go cały
dzień i całą noc, a nawet się w nim kąpał.
I tak dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po
miesiącu, rok po roku- przez siedem lat. Ale jak to mówią: nic nie jest wieczne
i po siedmiu latach- TRACH, płaszcz rozdarł się. Zapłakany Jacuś pobiegł do
dziadka.
Dziadek Zygdzig
Mig już miał wrzucić płaszcz do pieca, ale widząc łzy wnuka, powiedział: Nie,
nie, nie. Wyjął nożyce i ciach, ciach, ciach. Wyjął maszynę do szycia i
zygdzig-myg-dygu-dygu-dyg,
zygdzig-myg-dygu-dygu-dyg.
Uwierzcie lub nie, ale ze starego płaszcza dziadek
wyczarował Jacusiowi piękną kamizelkę.
Kamizelka tak się Jacusiowi spodobała, że nosił ją cały
dzień i całą noc, nawet się w niej wykąpał.
I tak dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po
miesiącu, rok po roku- przez siedem lat. Ale jak to mówią: nic nie jest wieczne
i po siedmiu latach- TRACH, kamizelka rozdarła się.
I znów zrozpaczony
już teraz młodzieniec pobiegł do dziadka.
Dziadek Zygdzig Mig już miał wrzucić kamizelkę do pieca, ale widząc minę wnuka, powiedział: Nie, nie, nie. Wyjął
nożyce i ciach, ciach, ciach. Wyjął maszynę do szycia i
zygdzig-mig-dygu-dygu-dyg,
zygdzig-mig-dygu-dygu-dyg.
Uwierzcie lub nie ale ze starej kamizelki dziadek Zygdzig
Mig uszył piękny krawat.
Krawat tak Jackowi
pasował, że nosił go cały dzień i całą noc.
I tak dzień po dniu, tydzień po tygodniu, miesiąc po
miesiącu, rok po roku- przez siedem lat. Ale jak to mówią: nic nie jest wieczne
i po siedmiu latach krawat przetarł się i zszarzał.
Poszedł Jacek do dziadka i Zygdzig Mig już miał wrzucić krawat do pieca, ale co tam
wyjął nożyce i ciach, ciach, ciach. Wyjął maszynę do szycia i
zygdzig-mig-dygu-dygu-dyg,
zygdzig-mig-dygu-dygu-dyg.
Ze starego krawata powstała przepiękna pętelka. Dziadek
dał ją wnukowi na pamiątkę.
Pewnego dnia zdarzyło się, że Jacek ją zgubił.
Co zrobić ? Oczywiście poszedł do dziadka.
A dziadek jak to dziadek zawsze miał jakieś rozwiązanie.
Wyciągnął notes i długopis i mówi: Słuchaj napiszmy o tym opowiadanie.
Wiele lat później po śmierci dziadka Jacek przeczytał tą historię o płaszczu,
kamizelce, krawacie i zagubionej pętelce.
Gdy ją po latach opowiadał swoim wnukom nie pamiętał tych
wszystkich ubrań i zagubionej pętelki. Pamiętał tylko dziadka, którego kochał
najbardziej na świecie.
Opowiadałam swoim
uczniom wiele razy tą historię po angielsku i
po polsku i zawsze było bardzo śmiesznie. Spisując ją teraz powstała mi zupełnie inna historia i to nie dlatego, że zamieniłam majtki na krawat.
Morał: Zanim wyrzucicie
jakiś notes powiedzcie sobie:nie,nie,nie
i zyg- dzig-mig-dygu-dygu –dyg. Może powstanie z tego jakaś historia.
Ku przestrodze: Wczoraj
natknęłam się w Internecie na stronie, której nazwy nie chcę wymieniać, na
informację jakoby niebezpieczną dla naszej psychiki rzeczą było otaczanie się
pamiątkami i zdjęciami po zmarłych. Początkowo myślałam, że chodzi może o tzw.
fotki trumienne na co wskazywało zdjęcie zachęcające do przeczytania.
Przeczytawszy dowiedziałam się, że chodzi tu o zdjęcia wogóle.
Myślę, że to bzdura-
kolejny fake news.
Ja tam mam swoją ścianę
pamięci, która działa na mnie bardzo pozytywnie bo wiem ile tym ludziom
zawdzięczam i znam ich historię.
2 komentarze:
Mądra opowieść
Super!
Prześlij komentarz