Stories of Tita

7 października 2024

Opowieść o wierszach i rozmowach z raptularzy Urszuli Kozioł



Mamy to! Tegoroczną nagrodę Nike otrzymała poetka Urszula Kozioł. Wielu zdziwiło się widząc leciwą nieznaną panią odbierającą prestiżową nagrodę literacką. Nie ukrywam, że i ja zaczęłam dopiero szukać informacji o jej życiu i twórczości.
Nagroda Nike zwykle przyznawana jest za książkę i tak to właśnie uhonorowany został tomik poezji "Raptularz" wydany przez PIW. No właśnie, raptularz - tak dawniej nazywano księgę lub brulion do odręcznego spisywania różnych wiadomości, zdarzeń i anegdot. Raptularz to też nazwa zbioru notatek w formie dziennika lub pamiętnika. Warto zajrzeć do środka pamiętnika 93 - trzy letniej poetki. Co chce nam przekazać ze swoich doświadczeń i życiowej wiedzy. A z własnego doświadczenia wiem, że z wiekiem zaczyna się zapisywać coraz mniej, a czasu nie żal tylko na to co ważne. Czytamy więc w notatkach - wierszach Urszuli Kozioł "Gdzie to tak śpieszno":

Gdzie to tak śpieszno
i po co ten galop?
całe powietrze od pędu jest mętne
po rzekach dotąd w korytach się kurzy
kropla tchu kiedy z tego się ostoi.
glina zdyszana
zmęczone metale
szkło dogorywa przy padlinie drzewa
(od twojej suszy kamienieją trawy
powietrze pęka od mego pragnienia).
któż tak tratuje
wzajem stratowany
przez nieustanny jazgot galopady
dalejże!
są gdzie niedościgłe sprawy
dalejże
pogoń nie jestże dozgonna
nadczynność myśli gonitwa
zapędy galop zerwany w pół taktu
zawały
przystańmy
wkrótce nas tu nie zastaną

Wiersz ten rozbudził moje zainteresowania Poetką i tak na stronach Ninateki natrafiłam na starą rozmowę z autorką. W rozmowie jak w audio-raptularzu wspomina ona swoją pierwsza wielką podróż odbytą w roku 1967 do Mediolanu. Była tam w towarzystwie Anny Świerszczyńskiej. Ich wejście do refektarza Kościoła Dominikanów i kontakt z obrazem "Ostatnia Wieczerza" to czysta magia. Opisuje jak mimo tego, że obraz był w trakcie renowacji, czuło się geniusz i serce Leonardo da Vinci. Snuje opowieść o szczegółach takich jak małe czoło Świętego Piotra. Był to w istocie efekt błędu renowatorów, którzy nie potrafili uchwycić gestu odchylonej głowy Apostoła. 
Jako anegdotkę przytacza fakt, że choć Mistrz Leonardo tyle czasu i myśli poświęcił idei lotu, oderwania się człowieka od ziemi, to paradoksalnie jego największe dzieło zniszczone zostało przez amerykański bombowiec. To refleksja godna poetki.
Wspomina również swoją podróż już jako uznanej literatki do francuskiej Bretanii w latach 90-tych. Były tam zaplanowane jej  spotkania w szkołach, domach kultury, ale i domach starców. W związku z tym świetnie przygotowała się w tematyce mitów bretońskich. Wraca pamięcią do spotkania z nastolatkami w pewnej szkole, gdzie starała się nawiązać rozmowę przytaczając bretońskie mity. Była bardzo zdziwiona, że nie zobaczyła żadnego odzewu. W akcie desperacji zaproponowała wspólną wycieczkę do znajdującego się nieopodal dolmenu (prehistoryczny głaz wkopany w ziemię, uznawany za miejsca celtyckich kultów i miejsca mocy). To też nie chwyciło. Zdesperowana poszła tam sama ukoić rozchwiane myśli. I to ukojenie znalazła. Znalazła też średniowieczny grot, który potraktowała jako cudowny kontakt z dawnością.  Poczuła wówczas całą moc znajdujących się tam nie tylko megalicznych  monumentalnych głazów, ale też tysięcy tych małych kamieni naniesionych przez przybywających tam od zarania ludzkości pielgrzymów.    
Opisuje też wizytę w tamtejszym Domu Starców. Liczyła wówczas na spokojne spotkanie, gdy nagle do Domu wkroczyły dwie klasy szkolne. Mając w pamięci swój nieudany szkolny występ i oburzona jak w ogóle mogą wymagać od niej przeprowadzenia spotkania w grupie o tak dużej rozpiętości wiekowej popadła w prawdziwą panikę. 
I wtedy znowu nawiązała do mitów bretońskich, ale inaczej. Zaczęła wspominać swoją starą nianię i jej opowieści. Poprosiła  czy ktoś nie opowiedziałby tym dzieciom jakiejś bretońskiej legendy. I się zaczęło ... 
Opowieściom i mitom bretońskim nie było końca. Aż sama mam ochotę posłuchać. Na pewno ich echo jest w nagrodzonym Nike "Reptularzu".
Może znajdziemy tam nawet wzmianki o przedzierających się przez przez gęste bretońskie lasy rycerzach Okrągłego Stołu, poszukując Świętego Graala. Bo choć prawa do legendy o królu Arturze roszczą sobie zarówno Bretończycy, jak i Brytowie, to pierwszą opowieść o nim napisał Francuz, osadzając historię o Lancelocie, Excaliburze i Merlinie w Bretanii właśnie. A jak wiemy stamtąd  Król Artur udał się na wyspę Avalon, Wyspę Jabłek, po drugiej stronie życia i śmierci, gdzie włada dobra wróżka Morgana. Tam na każdego czekają odmładzające jabłka, by któregoś dnia mogli powrócić...

P.S. Więcej opowieści Urszuli Kozioł do wysłuchania tu:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz