Stories of Tita

6 grudnia 2023

Opowieści o Świętym Mikołaju z Ukrytego Kościoła na Strychu w Amsterdamie



Pod koniec listopada miałam okazję po raz kolejny skorzystać ze swojej niderlandzkiej muzealnej karty. Tym razem postanowiłam dać szansę mniej znanym miejscom i moją uwagę przykuło tajemnicze muzeum ukrytego na strychu kościoła. Taka też jest jego nazwa: The Church of Our Lord in the Attic, a widoczny na zdjęciu Święty Mikołaj znajduje się tam nieprzypadkowo. Jest on jako patron żeglarzy i marynarzy również głównym patronem Amsterdamu. Wróćmy jednak najpierw do ciekawej historii samego tajnego kościoła. Otóż w czasach reformacji protestantyzm szybko stał się dominującą religią w całych Niderlandach. Oficjalnie katolicyzm stał się zakazany. Znamy jednak pragmatyzm Holendrów i wiadomo, że zakazać można im wszystkiego, ale nie wolności sumienia. Dlatego też jak grzyby po deszczu zaczęły w XVII wieku powstawać tzw. kościoły domowe. I dopóki płaciło się sumiennie podatki to król potrafił przymknąć oko (blind eye) na to i owo. Tak też było w przypadku bogatego amsterdamskiego kupca Jana Hartmana. Zakupił on szeroką i wysoką kamienicą i tam przerabiając dwa piętra i strych stworzył regularny kościół.



Zwiedzając kamienicę przechodzimy przez wszystkie bogato urządzone mieszczańskie pokoje


 a nawet sypialnie


Aby domownicy mogli mieć odrobinę prywatności, przed podążającymi na msze wiernymi, pokoje  oddzielone były prowizorycznymi ściankami z oknami i okiennicami


W drodze można było jednak zajrzeć do kuchni.


z oryginalnymi starymi płytkami przedstawiającymi bawiące się dzieci i zwierzęta.
My po drodze mijaliśmy liczne buty z czekającymi na Świętego Mikołaja marchewkami i listami. 



Był to widomy znak nadchodzących Mikołajek i wyraz starej tradycji obdarowywania grzecznych dzieci prezentami i niegrzecznych rózgami. Świetnie przedstawia ten zwyczaj holenderski malarz Jan Steen. Zresztą spójrzcie na jego obraz "Dzień Świętego Mikołaja" (Feast of Saint Nicolas).

zdjęcie własne z Rijksmuseum / Amsterdam 2023

 Widzimy tu szczęśliwą dziewczynkę, która dostała całą masę smakołyków. Tuż za nią stoi zrozpaczony, prawdopodobnie niegrzeczny starszy braciszek, z koszem pełnym rózg.
I w ten to łagodny sposób wypada mi teraz zająć się już tylko legendami o poczciwym starym Mikołaju, które to usłyszałam i nagrałam na dyktafonie w ukrytym na strychu kościele.
Holenderski Mikołaj, zwany tu Sinterklaasem, jest prawdziwym świętym Mikołajem, ubranym w szaty biskupie. Bardzo mnie to ucieszyło, bo sama taki wizerunek Świętego pamiętam z czasów dzieciństwa. Jak widać Holendrzy nie ulegli amerykańskiej modzie.
Znana jest tam również legenda o szczodrości dobrego biskupa Mikołaja z Myry. Ponoć rozdał ubogim cały swój majątek. Uchronił też trzy siostry od prostytucji - podarowując im posag. Nie było na to stać ich ojca, który to stracił majątek, a bez posagu nie mógł wydać panien za mąż. Podobno mieszki z monetami od Mikołaja powpadały siostrom do skarpet i butów suszących się przy kominku.



Tu z lekka nieudane zdjęcie obrazu z kościelnej kamienicy obrazujące zatroskanego ojca z córkami i Świętego Biskupa podrzucającego "kasę" :)
W ten to sposób Mikołaj jest patronem zarówno panien na wydaniu jak i kobiet lekkich obyczajów, że tak użyję tych niepoprawnego dziś politycznie zwrotów.
I na koniec straszna opowieść odpowiadająca na pytanie dlaczego Święty Biskup jest patronem dzieci. Otóż w pewnej gospodzie jakiś psychopatyczny karczmarz zabił trzech chłopców. Następnie poćwiartował ich zwłoki i umieścił je w beczkach w piwnicy. Dzielny Święty Mikołaj nie tylko odkrył zbrodnię, ale również przywrócił dzieci do życia.
W innej legendzie dowiadujemy się jak to Biskup Myry potrafił uciszać najgorsze sztormy, by żeglarze bezpiecznie zawijali do portów.
Można więc śmiało powiedzieć, że Mikołaj był takim super bohaterem z IV wieku. Tylko dlaczego zrobiono dziś z niego grubego staruszka opijającego się coca-colą?
Kończę już ten post bo przecież odpowiedź jest oczywista - skomercjalizowano nam Świętego.
Ale nie dajmy się. Prawdziwe święta to przecie nie moc prezentów i nadmiar jedzenia, ale coś zupełnie innego ...
Tymczasem, życzę Wam czasu radosnego oczekiwania na to COŚ. Wciąż się, co prawda, na coś czeka, ale dobrze jak wie się na co, nieprawdaż.

P.S. Świętujący ukończenie studiów syn zaprowadził mnie też do prawdziwego działającego, o co w Amsterdamie trudno, kościoła. Był to katolicki kościół syryjskich ortodoksów.  W tę niedzielę roku liturgicznego we wszystkich kościołach można było usłyszeć ewangelię Mateusza 25, 31-46. 
Usłyszałam tam w kazaniu, że Jezus gdziekolwiek się nie pojawiał życzył wszystkim pokoju i spokoju. 
Tu zdjęcie kościoła zrobione z ukrycia, aby oddać i mieć w pamięci atmosferę miejsca.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz