Opowieść o pisance z Listów z Nieba Stanisława Vincenza
Wielkanoc zbliża się wielkimi krokami - czas na malowanie pisanek. Co roku zdobią one stoły podczas największych chrześcijańskich świąt. Zawsze zastanawiałam się czemu od tysięcy lat ludzie zadają sobie tyle trudu, by na rzeczy tak kruchej jak łupinka jajka tworzyć cuda? Może po to by zdać sobie sprawę, że to co ważne zwykle jest kruche i ulotne. A może by celebrować tlące się tam życie.
"...także pasterze mają dla utrwalenia mowy barw swoją umiejętność skromną lecz wymowną. W przedwiosennym okresie wielkanocnym chaty pełne są pisanek. Zanim wiosna rozpostrze barwy jak wachlerze pawie, na oknach, na półkach, na stołach, w komorach - barwy pisanek zwiastują ją, zaostrzają oczekiwanie.
Czy w Jasieniowie czy w Kosmaczu w niejednej chacie jest taka pisanka, w której zamknięty jest skarb świata. Ileż ludzi, ileż krajów nie wie o jej istnieniu. I co komu do niej! A czyż to ważne? Czasem udana pisanka przetrwa pokolenie, czasem stłucze się prędko. I to nieważne. Ważne to, że pisanczarka wypisała je w takim porywie jak święty Jurij każdy liść. Ludzie zazwyczaj myślą, że nadane istotom i rzeczom nazwy pochodzą od Stworzyciela, a to tylko ludzkie nazwy rodzajów. Jedynych imion nikt nie zna. Chyba matka wyszepce je czasem dziecku, chyba kochanek — kochance, przyjaciel — przyjacielowi, gdy już umarły. A potem zapomną. Mistrzyni pisanczarka odrzuca te obiegowe nazwy, wyświechtane czterogroszówki. I znamionuje przy pisaniu piętno jedyne i imię jedyne. Każdy wie, że konika zielonego nie ma na świecie i że zielony konik czy inny wzór na pisance to nie konik tylko iskra żywa, ścinająca złe czary. Jak święty Jurij odgaduje nazwy iskier, które wysypały się z piersi Bożych i wypisuje je w listki, tak samo pisanczarka. Jedyne imię pisanki wiadome jest oczom Bożym." (LzN str.32)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz