Stories of Tita

21 listopada 2022

Opowieści Profesora Mariana Pokropka

 
Zdjęcie z publikacji "Sen drewna i jawa życia - rzeźby Włodzimierza Naumiuka" z poezją Jana Leończuka


Odkryłam wczoraj, tuż za miedzą, wspaniałe miejsce - Pałac w Karolinie z otwartym tam niedawno Centrum Folkloru Polskiego. Stało się to przy okazji wykładu Profesora Mariana Pokropka o Podlaskiej Sztuce Ludowej.


Temat szczególnie mi bliski, bo choć rodzinna Łomża centrum Podlasia raczej nie jest, to jednak Narew sprawia, że podlaski duch i kultura są tam wszechobecne. Znam również Profesora Pokropka jako niesamowitego gawędziarza i tym razem się nie zawiodłam.
Celowo pierwsze zdjęcie do posta pochodzi z publikacji "Sen drewna i jawa życia - rzeźby Włodzimierza Naumiuka" przyniesionej na spotkanie przez Profesora. Odkryłam tam przy okazji niesamowitą poezję zmarłego niedawno  Jana Leończuka.
We wstępie do książki poeta pisze o Wsi Niepowrotnej:
"Odeszła, łez nie wycierając. Stanęła na pogórku za wsią, aby wzrokiem utulić utrudzenie życia. Żegnały ją oczodoły okien oślepłych i drzwi głuchych. A niebem płynęły te same widoki co dawniej, w miodnych dniach żniwowania. Ot, odeszło życie, zbutwiały wspomnienia, pieśni niemotą zdjęte, odeszły w niepamięć."
I rzeczywiście wykład cały był o takiej wsi, którą dziś możemy już tylko oglądać na starych fotografiach. Dobrze, że są ludzie którzy tak jak Profesor Pokropek udokumentowali zwyczaje i tradycje. Nadawały one kiedyś sens ludzkiemu losowi, a i dziś, gdy o nich słuchamy czujemy, że warto do nich wracać.
Gdy zapytałam dziś małżonka, co najbardziej mu utkwiło w pamięci ze spotkania, bez wahania powiedział, że zwyczaj wiązania po żniwach tzw. przepiórki.


Na Podlasiu jeszcze do lat 60-tych wiązało się ostatnią garść niezżętego zboża. Kilkadziesiąt kłosów związywano u góry słomą, na dole oczyszczano z chwastów i kładziono kamień, na którym umieszczano kawałek chleba, szczyptę soli i czasem drobną monetę. Był to podarunek dla przepiórek i zadośćuczynienie im za zebrane zboże. Dziś, gdy maszyny wykonują całą pracę nikt już nie pamięta o przepiórkach.
Innym pięknym zwyczajem był tzw. kąt święty. Z reguły znajdował się on we wschodnim rogu głównej izby naprzeciw pieca. Od kilku lat jakoś naturalnie i bezwiednie też urządziłam sobie taki kącik. Czyżby pamięć przodków ;)
Wszystkie opowieści Profesor ilustrował slajdami osobiście zrobionych zdjęć. Poniżej widzimy typowy podlaski kołacz weselny.


Zdjęcie wykonane zostało przed rzeczywistą uroczystością, w której dane mu było uczestniczyć, a figurki roześmianych dzieci miał symbolizować szczęśliwe życie i liczne potomstwo.
Na innym zdjęciu widzimy wiejskie kobiety przed chatą, które wystawiły specjalnie dla ekipy etnografów własnoręcznie tkane koce, oczywiście na sprzedaż.


   
 Dużo czasu poświęcił Profesor Pokropek przedmiotom domowego użytku. Szczególnie tym, o których istnieniu nie mamy dziś już zielonego pojęcia. Czy wiecie na przykład, że drewniana część uprzęży nazywała się "duch".


 Trzeba przyznać, że dawnym mieszkańcom nie brakowało humoru i wyobraźni. Podobno dobrzy, bogatsi gospodarze mieli pięknie zdobione duchy na specjalne okazje. 
Podobnie się rzecz miała z całą sznycerką. Podlasie często nazywane jest krainą otwartych okiennic i do zdobienia okiennic również przywiązywaną dużą wagę. Profesor Pokropek zwrócił uwagę, że te z pozoru nic nie znaczące "esy floresy" mają swoją symbolikę. Na zdjęciu poniżej zdobienie ma kształt węża.


  Wierzono, że taki wyrzeźbiony wąż będzie chronił domostwo przed złem i przynosił szczęście. 
Na koniec usłyszeliśmy jeszcze hipotezę na temat pochodzenia praformy wycinanki podlaskiej. Otóż według Profesora początkowo używana ona była głównie do zdobienia trumien.  Ale jej prostota wykonania sprawiła, że zaczęto jej używać również do zdobienia chat.



Ach, można by Profesora Mariana Pokropka słuchać w nieskończoność. Oprócz walorów merytorycznych urzeka jego serdeczność i niesamowita kultura odnoszenia się do słuchaczy. Podziękowanie za przyjście w mroźny listopadowy wieczór i pytanie czy nie przekroczył przypadkiem limitu czasu i nie zanudził.
Dla mnie świetną puentą spotkania był fragment wiersza wspomnianego już Jana Leończuka:
"Sensu świata szukaj w utuleniu kiedy wiatr wygładza zmarszczki na zmęczonej twarzy i dziecięce nawoływania zza górki zbyt wielkiej by zrozumieć poszukiwania resztek snu w kołysce
raz jeszcze przytul życie ..."

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz