Stories of Tita

30 listopada 2021

Opowieści z korespondencji Stanisława Vincenza i Jerzego Giedroycia i ich trudnej przyjaźni  



Czego dowiedziałam się z bogatej, trwającej ponad dwadzieścia lat korespondencji Vincenza z Giedroyciem opatrzonej wnikliwymi przypisami Rafała Habielskiego?
Refleksje, które przychodzą po lekturze to przede wszystkim odczucie, że Vincenz bardzo odpowiedzialnie podchodził do swojego udziału w tak zwanej "niewidzialnej redakcji Kultury". Będąc sam doświadczonym publicystą i człowiekiem dojrzałym (w chwili rozpoczęcia współpracy dobiegał 60-tki) dzielił się swoimi doświadczeniami z Jerzym Giedroyciem nienachalnie i bez zbędnego moralizatorstwa.
W korespondencji jak w lustrze odbija się szorstka przyjaźń obu Panów. Ma ona, moim zdaniem, w sobie coś z relacji między biblijną Martą i Marią. Jerzy Giedroyc - do bólu praktyczny, nieustannie zabiegany, zmagający się z nastrojami twórców, zabiegający o środki finansowe i ... patrzący z dystansem na cały ten zgiełk Stanisław Vincenz. 
W listach widać troskę Vincenza o Redaktora. Non stop ponawia zaproszenia do La Combe  i z wyrozumiałością odnosi się do decyzji podejmowanych w redakcji "Kultury".
Myślę, że Giedroyciowi wizyta u Mędrca z Czarnohory dobrze by zrobiła. Jak wiemy nigdy jednak do niej nie doszło. W liście z 11 listopada 1953 roku Giedroyc pisze:
 Jest Pan świętym człowiekiem, że jeszcze Pan do mnie pisze. Zachowuję się jak zwykłe prosię. Nie tylko nie przyjechałem, ale nawet nie odezwałem się słowem. Pomijając zwykłe powody i wykręty, naprawdę jestem w złej formie i jeszcze nie dałem sobie rady. Trudno żyć z pustką w sobie i pustką wokół siebie. No, ale to w języku normalnym nazywa się histerią, a Pan ma tylu podopiecznych histeryków, że nie chcę ich grona powiększać. 
Przez wszystkie te lata korespondencji czytamy skargi Redaktora na liczne niedomagania. Vincenz nie skarży się nigdy. Cierpliwie znosi wszelkie korekty, często złośliwe uwagi i cięcia w przesyłanych do Redakcji tekstach.
Już sam poważnie chory, w jednym z ostatnich listów do Giedroycia, pisze życzliwe słowa. Można je przytaczać za każdym razem, gdy przydarza się jakiś życiowy kryzys czy zwątpienie. Zresztą posłuchajcie co radzi w takiej sytuacji robić Giedroyciowi:
Widzę z Pana listu, że jakoś nie odczuwa Pan zadowolenia ze swej tyloletniej pracy i  tak "gęstej" pracy nad "Kulturą". Zdaje mi się, że w takim wypadku, gdy człowiekowi zaczyna być jakoś "zimno", najlepiej byłoby wyobrazić sobie okres ubiegły, a w szczególności ten czas, kiedy Pan zaczynał wydawać "Kulturę" w Rzymie i gdyby Panu wówczas ktoś pokazał jakimś czarem czy za pomocą proroctwa te wszystkie artykuły i osiągnięcia, które Pan tak łatwo może przeczytać lub przeglądnąć sięgnąwszy do szafy. 
Krótko i skromnie mówiąc: to przecież jest coś! A przez refleksje może stać się czymś jeszcze większym.
A więc jak mówił niegdyś Heinrich Heine sam do siebie: Mein Liebchen, was willst Du noch mehr? (Czegóż chcesz więcej, kochanie?) s.453
Tyle na dziś w 133 - cią rocznicę urodzin Mistrza Vincenza
 
  P.S. Cytaty pochodzą  z książki "Jerzy Giedroyc Stanisław Vincenz Listy 1946-1969" wydanej przez Bibliotekę "WIĘZI", Warszawa 2021
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz