Afgańska dziewczynka i bajka o kijach
Zdjęcie "Afgan girl" autorstwa Steva McCurry/ źródło: https://en.wikipedia.org/wiki/Afghan_Girl
Wszystkim znane zdjęcie z okładki "National Geographic" z 1985 przedstawia afgańską dziewczynkę w obozie uchodźców. Zdjęcie pochodzi jeszcze z czasów wojny rosyjsko-afgańskiej. Stało się ono symbolem współczesnych wojen i prześladowania ludności cywilnej.Mnie porusza tym bardziej, że w 1985 roku byłam mniej więcej w wieku tej dziewczynki i choć były to jeszcze ciężkie czasy PRL-u, to nasze życie było nieporównywalne. Miałam to szczęście urodzić się w Europie, gdzie ostatnią czarownicę spalono, w Polsce zresztą, w 1811 roku. Od tamtego czasu jednak kobiety wywalczyły sobie liczne prawa, z których za najcenniejsze uważam prawo do edukacji właśnie.
Ostatnio w rozmowie z własnymi dziećmi rozmawialiśmy o licznych wojnach i jak im zapobiegać. Moja córka krótko spuentowała całą rozmowę, że trzeba po prostu kształcić dziewczynki. Tylko w ten sposób będą one mogły być świadome swych praw i wychowywać swoje dzieci na światłych i dobrych ludzi.
Dziś, gdy usłyszałam o zajęciu Kabulu przez Talibów myślę, przede wszystkim, o tych afgańskich dziewczynkach i ich szkolnych losach. Wyczytałam tymczasem, że islamscy radykałowie wezwali póki co szkoły do pracy na dotychczasowych zasadach oraz kształcenie zarówno chłopców jak i dziewczęta. Nie wiadomo jednak, na ile te zapewnienia zostaną spełnione. Trudno też powiedzieć, jaki los spotka nauczycieli, którzy w przeszłości stanowili główny cel represji ze strony Talibów.
Podobno tysiące Afgańczyków nie chce ryzykować życia swojego i swoich dzieci i próbuje przedostać się przez granicę do Pakistanu lub Tadżykistanu. Jutro ma być zwołana Rada Bezpieczeństwa przy ONZ.
Ja tymczasem znalazłam afgańską bajkę "O królu i jego siedmiu synach". Myślę, że Talibowie dobrze zrozumieli jej sens, skoro nie potrafili sobie z nimi poradzić ani Rosjanie, ani Amerykanie. Ale przejdźmy do bajki:
Otóż pewien król miał siedmiu synów. Bardzo go martwiło, że nie żyli w zgodzie. Pewnego dnia, po kolejnej awanturze zawołał wszystkich do siebie i polecił każdemu przynieść kij. Następnie kazał każdemu na oczach innych połamać swój kij. Gdy wszyscy połamali poprosił, aby następnego dnia znów przyszli z kijami. Synowie posłusznie wykonali polecenie. Tym razem ojciec zebrał przyniesione kije. Po czym złożył je razem i kazał najstarszemu złamać całą wiązkę. Ten choć prężył się i sapał nie był w stanie wykonać polecenia.
Król rzekł:
- Kiedy kłócicie się jesteście sami i łatwo można was złamać. Ale kiedy będziecie razem, w zgodzie nikt nie będzie w stanie wam zaszkodzić.
Chciałoby się, żeby cała społeczność międzynarodowa wzięła sobie na serio te słowa i solidarnie upomniała się o prawa człowieka, a szczególnie dzieci w krajach objętych wojnami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz