Szkolne opowieści Kate Clanchy - szkockiej poetki i nauczycielki
Jakie czasy takie podróże. W pandemiczny majowy weekend wybrałam się na sleepover do córki. Miałyśmy typowy babski wieczór z sushi, białym winkiem i pogaduchami. Nie jestem (chyba) typem namolnej matki, więc była to moja pierwsza tego typu wizyta. Muszę dodać, że czułam się jak kiedyś u mamy tzn. bardzo swojsko. Dostałam pięknie zasłane łóżko i troskę na co miałabym ochotę na śniadanie.
Jakie czasy takie podróże. W pandemiczny majowy weekend wybrałam się na sleepover do córki. Miałyśmy typowy babski wieczór z sushi, białym winkiem i pogaduchami. Nie jestem (chyba) typem namolnej matki, więc była to moja pierwsza tego typu wizyta. Muszę dodać, że czułam się jak kiedyś u mamy tzn. bardzo swojsko. Dostałam pięknie zasłane łóżko i troskę na co miałabym ochotę na śniadanie.
Nie o tym jednak. Do poduszki znalazłam sobie w biblioteczce książkę (a jakże) pedagogiczną szkockiej pisarki i poetki Kate Clanchet. Otworzyłam na niezłej opowieści, która pokazuje jak ważna w nauczycielskim fachu jest empatia. Pozycja jest świeża i nie ma jeszcze polskiego tłumaczenia. Dlatego taki fragmencik na zachętę....
Cytat z szekspirowskiego Otella (Akt 1, scena 3):
Ona kochała mnie dla przygód moich,
A jam ją kochał za litość nad nimi.
wprowadza czytelnika w klimat opowieści o sekrecie Farah -irakijskiej uczennicy ze szkoły dla uchodźców.
Kate Clanchy doświadczona w prowadzeniu warsztatów pisarskich z dziećmi imigrantów tłumaczy jak ważne jest dla nich opowiedzenie swojej prawdziwej historii. Takie opowieści budują tożsamość i oswajają z nową sytuacją. Każdy trafiwszy w nowe środowisko ma naturalną potrzebę zawierzenia komuś, a jednocześnie wylania z siebie przeżytych lęków i smutku z powodu straty dawnego domu, rodziny, przyjaciół i tego wszystkiego co mieści się w słowie ojczyzna.
Opowiedzenie takiej historii nie jest proste. Często łączy się ona z tajemnicami, których póki co wyjawić nie można z obawy, chociażby, o bezpieczeństwo bliskich, którzy zostali w kraju. Dzieci uchodźców wiedzą, że nie wolno im mówić wszystkiego co widziały i przeżyły, choć są to przeżycia traumatyczne. Często zmuszane są przez najbliższych do małych kłamstw dotyczących narodowości, wyznawanej religii i innych szczegółów potrzebnych do sprawnego załatwienia urzędniczych procedur. Prawda i związane z nią emocje nie sa tam priorytetem. Tak rodzą się kłamstwa z gatunku tych co bolą i niszczą, dyktowane pierwotnym strachem, który nie odpuszcza nawet po uzyskaniu paszportów i bezpiecznego azylu.
Podobnie było z historią rodziny Farah. Dziewczynka czuła potrzebę opowiadania o swoich rodzinnych stronach i dawnych przyjaciołach, a ucząc się angielskiego tworzyła ważne dla siebie wiersze - opowieści.
Na zaplanowany wieczorek literacki przyszła z tatą, który łamaną angielszczyzną wyraził zadowolenie z uczestnictwa córki w zajęciach i zaproponował, że mógłby wraz z córką spisać przeżycia związane z ucieczką z ojczyzny. Katy Clanchy jak zwykle odniosła się do pomysłu pozytywnie.
Zanim jednak nauczycielka po wieczorku dotarła do domu otrzymała wiadomość:
Dobry wieczór, przepraszam panią, że tak późno piszę, ale chciałabym zapytać się czy pani zrozumiała i pamięta, że tata chciałby napisać opowieść o Iraku - przesłanie dla Turcji i Anglii. Proszę jednak nikomu o tym nie mówić. Tata nie chce.
Po odpowiedzi na wiadomość, że bardzo miło było spotkać tatę. Jak zwykle w takiej sytuacji zapewniła też, że spisanie opowieści jest bezpieczne i robi się to przede wszystkim dla siebie, a historia nie będzie publikowane bez zgody. Zaproponowała też pomoc w spisaniu historii po angielsku wykwalifikowanego tłumacza z uniwersytetu.
Po 20 minutach otrzymała następną wiadomość:
Przepraszam panią, ale tamta wiadomość została wysłana przez pomyłkę do pani. Jeszcze raz przepraszam za kłopot i dziękuję.
Farah
I za minutkę jeszcze jedną:
Chciałam tylko przypomnieć, że tata nie chce aby komukolwiek mówić o jego opowieści, ani nikomu na uniwersytecie!!! Bardzo prosi aby nikomu nie mówić. Tata nie chce aby ktokolwiek się dowiedział, nikt z jego znajomych i w ogóle nikt, bardzo proszę.
Mimo obietnic dyskrecji i tajemnicy Farah już nigdy nie pojawiła się na warsztatach poetyckich.
W jej domu zapewne zapanowała panika i strach z powodu możliwości ujawnienia prawdziwych historii, które choć potrzebne i ważne nie mogą być opowiedziane.
Jak za Platonem uczył Stanisław Vincenz: "najbardziej drogie i tajemnicze słowa przekazuje się ustnie - najbliższym, i chyba w stosunkach najgłębszej przyjaźni i miłości ...".
A aby takie więzy powstały trzeba dać czasowi trochę czasu i tego czegoś najważniejszego. Różnie to można nazwać: empatia, zaangażowanie, cierpliwość, serdeczność, pełna akceptacja i zrozumienie... Żeby powstały więzi musi paść wiele, wiele dobrych słów, których prawdziwość weryfikują czyny.
I nie przyśpieszy tego żaden specjalista z uniwersytetu.
P.S. Gościnność piękna cecha. We wszystkich językach świata jest odpowiednik naszego powiedzenia "Gość w dom - Bóg w dom". Taka mądrość przeszłych pokoleń do odświeżenia po pandemii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz