Stories of Tita

11 kwietnia 2021

Vincenza ulubione opowieści i przesłania z "Boskiej Komedii" Dantego 


Dante pijący z Eunoe - Gustave Dore / źródło:http://www.worldofdante.org

Stanisław Vincenz przez wielu uważany jest za jednego z najmądrzejszych pisarzy XX wieku. Liczni przyjaciele cenili jego sokratyczny styl prowadzenia dialogu i otwartość. Mało kto dziś pamięta, że Czesław Miłosz nazywał go Mędrcem z Czanohory. Poeta uważał Vincenza za swojego duchowego mistrza i terapeutę leczącego z trucizny chorób XX wieku - niepobożności i nihilizmu. Oczarowany jego gościnnością i otwartością pisał: "Słuchacza - czytelnika bierze za rękę odprowadza w inną stronę i mówi do niego: nie patrz tam, patrz tu. W ten sposób próbuje go leczyć. Z jakich przypadłości? Z tych które każdy jest skłonny uważać za los dzisiejszego człowieka, z trwogi, rozpaczy, poczucia absurdu, a których prawdziwe imiona brzmią zapewne: niepobożność i nihilizm.“
Vincenz uważany za mentora i mistrza, sam za takiego się nie uważał. Był wzorem Sokratesa nieustannym tropicielem mądrości, a jego twórczość to ciągłe poszukiwanie sposobu na to, aby świat stał się "mądry, dobry i szczęśliwy". Skąd sam czerpał siłę w momentach zwątpień, których przecież życie w trudnych czasach mu nie skąpiło. W swoim notatniku z lat 1938-44 kilkakrotnie wspomina o Przyjacielu:
"Tam za górą, za przełęczą, za lasem zawsze czeka na mnie On - Przyjaciel..."
Nietrudno się domyśleć, że Przyjaciel oznacza Boga, według dr Choroszego, wielbionego przez Vincenza żarliwie, lecz w znacznej niezależności od kościoła katolickiego. O religijności pisarza świadczy też powstała w czasach wojny na Węgrzech jego osobista Parafraza Modlitwy Pańskiej.
Drugim sposobem na codzienne rozterki i życiowe kryzysy były dla Vincenza mądre lektury. Miał swoich mistrzów, których uważał za wielkich wychowawców ludzkości - przede wszystkim Homera, Sokratesa, Platona, Dantego. W licznych powojennych esejach opisuje lektury dla niego najważniejsze.
Bezsprzecznie jedną z nich jest „Boska Komedia” Dantego. To tę książkę zabrał ze sobą podczas ucieczki przez góry na Węgry w 1940 roku zamiast dodatkowej pary butów. Jedną z przyczyn przywiązania do dzieła na pewno był fakt, że motyw wędrówki, tułactwa i poszukiwania, na którym opiera się „Boska Komedia” był przecież również codziennym osobistym doświadczeniem Vincenza.
Był też poemat Dantego dla pisarza ciągłą inspiracją do własnej twórczości. Z biografii pisarza dowiadujemy się, że z „Boską Komedią” nie rozstawał się, praktykował jej głośne czytanie, a nawet lekturę tę traktował jak modlitwę. Wierzył za Dantem, że jest „Boska Komedia” świętym poematem, do którego rękę przyłożyły i niebo, i ziemia.
Moje osobiste doświadczenia z lekturą "Boskiej Komedii" z młodości opisałabym jako trudne. Dziś po lekturze esejów Vincenza wiem, że czytałam Dantego niewłaściwie. O tym jak Vincenz sam czytał Dantego dowiadujemy się, między innymi z jego cyklu esejów „Dialogi lwowskie”. Otóż nie było to „za porządkiem, jak się czyta powieść nowoczesną”. Robiła tak, jak wspomina, pani Stasia – żona przyjaciela Izydora Blumenfelda, gospodyni słynnych Podwieczorków matematycznych i wielka mecenaska utalentowanej literacko lwowskiej młodzieży. Poprosiła ona przyjaciela, aby pomógł za pomocą Dantego formować nowe powołania poetyckie. Nie bez humoru opisuje Vincenz swoje nauczycielskie perypetie, zwłaszcza, że wśród młodych panowało wówczas, jak i zresztą obecnie, przekonanie, że Dante to poeta „średniowieczny” w najgorszym tego słowa znaczeniu i że szóstoklasista umie więcej z fizyki i historii niż ów rzekomo wielki poeta. Daremne okazały się, jak czytamy w eseju, starania by „przedstawić ciekawy światopogląd fizykalny Dantego interpretowany mitycznie, w którym grawitacja koncentruje się wokół szatana, zrzuconego z nieba na dno świata”. Vincenz wspomina, że dopiero po latach nauczył się jak trzeba innych uczyć czytać Dantego czyli „od wyboru ułomków poetyckich”.

Miał i Vincenz swoje ulubione fragmenty, które samodzielnie tłumaczył i analizował, ale przede wszystkim w których odnajdował odpowiedź na pytania o „sens świata i sens życia”.
Jednym z nich jest opisany przez Dantego mit o dwóch czyśćcowych rzekach Lethe i Eunoe, wypływających z jednego źródła, lecz płynących w przeciwnych kierunkach (Czyściec, Pieśń XXVIII, 127-133).
Lethe jest rzeką zapomnienia win, a Eunoe – życzliwej pamięci dobrych uczynków. Picie z nich ma jeden cel: zapomnieć i zapamiętać. Dante poucza, że aby żyć dobrze, należy pić z nich równomiernie, aby pamiętać o wszystkim co dobre i zapomnieć wszystko co złe. Do mitu tego wraca pisarz w zakończeniu wspomnieniowej książki "Dialogi z Sowietami" opisując młodych czerwonoarmistów:
"Patrząc na niejednego z tych żołnierzy, których spotykałem, wyobrażałem sobie, ile trudów, wysiłków wspólnot małych i szerszych i starań kosztowała ochrona jego od dziecka i wychowanie. Temu stanowi początkowemu nikt nie może się sprzeniewierzyć. Dla nabrania takiego przeświadczenia, że pokój jest stanem początkowym, niezbędne jest to sito, o którym poucza poeta Czyśćca: Lethe i Eunoe, zapomnienie i życzliwość, dwa ramiona tego samego strumienia czyśćcowego. Z osobna żadne z nich nie jest skuteczne, tylko jeśli skosztuje się obu naraz".

Innym ważnym dla Vincenza fragmentem, który samodzielnie przetłumaczył i opatrzył komentarzem, że Dante ocalił i zachował swą wiarę chrześcijańską, dzięki temu, że każdy dogmat rozważał na sposób duchowy jest tekst z Raju, Pieśń XIX, 70-80. Fragment ten jest całkowicie sprzeczny z teorią zbawienia zarezerwowaną przecież tylko dla chrześcijan. 
Człowiek urodzony nad brzegami Indusu nigdy nie poznał słów ni pism Chrystusa, a jednak wola i uczynki tego człowieka są dobre. Bez grzechu w życiu i w mowie umiera bez chrztu i wiary. Gdzie jest ta sprawiedliwość, która go potępia?  (podkreślenie Vincenza). Gdzie jego wina? Może siądziesz na stolcu sędziego, by go sądzić na odległość tysiąca mil twym krótkim wzrokiem, nie dłuższym niż piędź. 
Porównywałam tłumaczenie tego fragmentu Vincenza z innymi dostępnymi mi tłumaczeniami czyli Porębowicza i najnowszym Agnieszki Kuciak. Nikt wołania Dantego o sprawiedliwość i tolerancję, moim zdaniem, nie oddał równie ekspresyjnie i trafnie.
Kończąc esej "Czym może dziś być dziś dla nas Dante" Vincenz przekazuje cztery wskazówki-nadzieje, które według niego pozostawił nam Dante.
1. "Wątpienie leży u stóp prawdy i od niego zaczynając każdy może się trudzić rzetelnie. Od wątpienia w górę, to pierwsza nadzieja."(Raj, Pieśń IV 130-134)
2."Przyjaźń miedzy człowiekiem a Bogiem jest możliwa"
3."Istnieje dobro silniejsze niż byt."
4."I wreszcie jeszcze ostatnia nadzieja dla słowa, czyli dla poezji, która spaja ludzi wokół tego co najwyższe i słowa:
Po małej iskrze przyjdzie płomień wielki
I może po mnie lepszymi już głosy
Tak się rozmodlą, aż niebo odhuknie"
Raj Pieśń I, 34-36

I na koniec fragment kilkakrotnie zanotowany w Outoposie czyli zapiskach z lat 1938-1944:
"Woła was niebo; nad nami rozkwita
Piękność swe kręgi toczy; cóż, gdy biedna
Źrenica wasza do ziemi przybita!
Tę niemoc karci siła Wszystkowiedna!"
Czyściec, Pieśń XIV, 148-151  


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz