Stories of Tita

10 października 2020

Zatrudnienie: Literat  czyli materiały i szkice o Stanisławie Vincenzie pod redakcją dr Jana Choroszego


"Tomiszcze" (tak wyraził się o książce dr Choroszy) w jesiennym słońcu 

Tytuł "tomiszcza", jak wyraża się czule o książce jej redaktor dr Jan Choroszy wydaje się brzmieć sucho. Szczególnie w kontekście postawy życiowej Stanisława Vincenza, któremu zawsze przyświecały słowa Iwana Franki: "Wierzę w siłę ducha". Tytuł: Zatrudnienie: Literat, nie może być jednak przypadkowy. Doktor Choroszy, który od lat osiemdziesiątych, nieprzerwanie pisarstwu Vincenza stawia pytanie: dlaczego?, wiedział co robi.
Zagadka zdawkowego: literat rozwiązuje się już w tytule pierwszego eseju. Jan Choroszy zatytułował go "Pisarstwo Pracownika Duchowego" (zarys diachroniczny).
Literat - zawód ten Vincenz wybrał sobie świadomie na dość późnym, dojrzałym już etapie swego życia. Przedtem wykonywał wiele innych. Był, jak czytamy, oficerem Wojska Polskiego, redaktorem czasopism, urzędnikiem państwowym, przedsiębiorcą naftowym. Angażował się również w działalność społeczną zarówno na polu lokalnym, jak i międzynarodowym. Jednym słowem był człowiekiem zapracowanym i zaangażowanym. Co jednak musiało się zadziać, że Vincenz postanawia zostawić wszystko i zająć się tylko pisarstwem. 
Jak czytamy powodów było wiele. Na pewno były to przeżyte po przewrocie majowym rozczarowanie życiem politycznym, pewnie też problemy w naftowym biznesie. Dość, że postanowił wrócić na Huculszczyznę i zatrudnić się sam. Za namową swego mistrza - Holzapfla zaczyna pisać Połoninę czyli opowieść o świecie dobrym, mądrym i szczęśliwym. 
Jego samozatrudnienie jako literat obarczone było na pewno dużym ryzykiem. Wybrał jednak świadomie i jak po latach wspominał, traktował to swoje pisanie jako "kontrast do świata uprzemysłowionego, zracjonalizowanego i odartego z indywidualności".
Jan Choroszy w szkicu opisuje jak zmieniała się w obliczu tragicznych wojennych i trudnych powojennych lat refleksja dojrzałego już przecież twórcy. Dzieło swojego życia czyli tetralogię "Na wysokiej połoninie" pisał i przeredagowywał praktycznie do końca życia.
Doktor Choroszy cytuje list pisarza z 1948, w którym skarży się:
"Właściwie nie miałbym gustu pokazać się, a raczej stąpić nogą na ziemi Słobody, Kołomyi, Stanisławowa czy Lwowa. Wszędzie śmierć, to mniejsze, ale wszędzie podeptane człowieczeństwo i bezsens tych niezliczonych śmierci, a przez to i życia."
W innym liście z tego roku pisze, że świadomość Zagłady sprawia, że głównym zadaniem literatury jest teraz budzenie sumień i już nie odkrywanie, ale przede wszystkim obrona sensu świata.
Odpowiedzią na to jest właśnie koncepcja zmiany kształtu Połoniny, a zawarte tam mity huculskie i jeszcze więcej bajek chasydzkich mają za zadanie na nowo "sklejać świat". Taki cel ma również cała bogata eseistyka, odzwierciedlająca ogromną erudycję i znajomość kultury greckiej, huculskiej, chasydzkiej i chrześcijańskiej pisarza.
W eseju często cytowane są zapiski Ireny Vincenzowej z rozmów z mężem. W czasie jednej z nich z 1960 roku Stanisław Vincenz mówi:
"Wiesz jakie dałem motto do artykułu o chasydach? Nikt nie wie i nikt pewnie nie zwróci na to uwagi. Tobie to mogę zdradzić. Motto z Iliady - Achilles mówi: 'Abym natychmiast umarł, bo nie było mi dane ochronić towarzyszy zabijanych'."
Powojenna przymusowa emigracja i piętrzące się trudności z publikacją "Połoniny" sprawiają, że Vincenz miewał okresy załamania wiary w sens tego co robi. Mimo to, jak pisze dr Choroszy nie ustawał w nieśpiesznym, lecz intensywnym tworzeniu najbardziej bezinteresownego dzieła europejskiej literatury XX wieku.
Mnie rozczuliła inna przytoczona rozmowa Ireny Vincenzowej z mężem odbyta w jesienny wieczór 1967 roku, a więc już u schyłku życia pisarza:
"Staś: Połonina to nie jest żadna logika, to jest po omacku wszystko odkryte, wyjaśnione, oświetlone. [...] Ta Słoboda wśród lasów to smutne tam się spełniła cała Połonina, a co to jest Połonina, nie wiemy przecież, nic nie wiemy. Bo myślimy, że to życie pasterskie, a nie wiadomo, co to jest.
Ja: No jakże przez pół życia piszesz i dochodzisz do wniosku, że nie wiesz co piszesz? 
Staś: Naturalnie. Bo nigdy się nie wie, jak coś jest takiego urodzonego z bezimienności, z pociągu "Huzuler drang", no to jest właśnie niewiadome.
Ja: No nie, przecież ostatecznie nawet jeśli się nie stoi mocno na ziemi, tylko wisi na przykład w obłokach, to jednak można sobie zdać z tego sprawę, ale żeby tak nic nie wiedzieć?
Staś: Nic nie jest wiadome! Co się tobie zachciewa, Kociu. Wiedzieć więcej niż człowiek może wiedzieć.
Ja: Myślałam całe życie, że wiesz, po co piszesz i co piszesz.
Staś: Jakiś rodzaj piszę, który nie wiadomo po co.
Ja: Co to znaczy?
Staś: To wszystko nieświadome, bo człowiek najistotniejszych swoich rzeczy w istocie jest nieświadomy. Jak to można zrozumieć taką rzecz, która jest kluczem do życia człowieka?
To jest ponad zrozumienie.
Ja: Klucz do życia człowieka jest to, czego się nie wie?
Staś: Naturalnie. 

Jest więc Połonina takim kluczem do życia, a literat Vincenz  pracownikiem duchowym, który łapie i przelewa na papier to co nieuchwytne. W posłowiu do pierwszego wydania "Na wysokiej połoninie" z 1936r  Stanisław Vincenz pisze:
"Słówko usprawiedliwienia dla czytelnika przyjaciela. A zatem tak między przyjaciółmi, co jest prawdą, co ma być prawdą dla tej książki? Różnobarwna a nieuchwytna koronka tych dziedzin duszy, które są wszędzie, lecz mają zdolność ulatniania się. [...] Legendy i podania, wykwitające z dusz ludzkich, ślady tęsknoty starej lub odcyfrowanej z ledwo uchwytnych śladów, dyszą taka prawdą. I czyliż w nich nie przejawia się wykwit dziejów człowieka? Wszakże 'co najlotniejsze rdzeniem jest....' powiada stary czcigodny Upaniszad". 

P.S. Użyte cytaty pochodzą z książki: "Zatrudnienie: Literat  czyli materiały i szkice o Stanisławie Vincenzie" pod redakcją dr Jana Choroszego; wyd. Agencja Wydawnicza Alinea; Wrocław 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz