Stories of Tita

16 lutego 2019

Inkaska bajka o lamach - tych ziemskich i niebiańskich 


Photo by Koricancha Sun Temple - Cusco

Obserwacja nieba niezależnie od tego czy się jest na półkuli południowej czy północnej zachwyca tak samo.  Nic dziwnego, że od zarania dziejów ludzie patrząc w gwiazdy  tworzyli niesamowite opowieści. Według mitologii greckiej Droga Mleczna powstała z kropli rozlanego mleka Hery, która nie chciała karmić Heraklesa. Tymczasem starożytni Inkowie, których Imperium rozciągało się od Ekwadoru aż po Chile, wierzyli, że Droga Mleczna (w języku keczua nazywana Mayu) była rodzajem życiodajnej rzeki. Ciemne plamy na świetlistej smudze naszej Galaktyki kojarzyli z najróżniejszymi stworzeniami pijącymi z tej wielkiej niebiańskiej rzeki.
Wśród tych stworzeń nad niebem stolicy Inków Cusco królują dwie lamy - lama matka o jasnych, gwieździstych oczach i ssące ją małe lamiątko.
Z tą lamą związana jest pewna inkaska bajka. 
Dawno temu ludzie stali się okrutni i chciwi. Byli tak zajęci walką i okradaniem się, że zaniedbali swoje gospodarstwa i przestali uprawiać ziemię. Przestali też się modlić. 
Jedynie wysoko w Andach pasterze żyli jeszcze po bożemu. W małym domku na skalistym stoku mieszkali dwaj bracia - prości, pracowici pasterze. Bracia dbali o swoje stado. Potrafili rozpoznać w nim każdą lamę.
 Pewnego dnia lamy  zaczęły się bardzo dziwnie zachowywać. Przestały jeść i czuwały całe noce, zadzierając wysoko pyski i gapiąc się w gwiazdy. Zadziwienie braci było jeszcze większe, gdy jedna z lam ludzkim głosem wyjawiła, że gwiazdy ostrzegają przed gniewem bogów i potopem, który zniszczy wszystko co żyje na ziemi.  
Słysząc to bracia zabrali całą rodzinę i przenieśli swoje stado wysoko w górskie jaskinie. Jak tylko znaleźli schronienie, rozpętała się straszna burza. Za dnia zrobiło się ciemno jak w nocy. Grzmoty  i błyskawice zawładnęły światem, a ogromne ulewy zatapiały doliny. Rwące rzeki  porywały ludzi i zwierzęta. Gdy potop narastał szczyty Andów, gdzie znaleźli schronienie, wypiętrzały się, nie dopuszczając by komukolwiek stała się krzywda. Aż pewnego dnia ulewa nagle ustała, a zza chmur wyjrzał Inti - Bóg Słońce. Uśmiechając się sprawiał, że woda ustępowała. Góry zaczęły kurczyć się do normalnych rozmiarów. Był to znak, że bracia z rodzinami i lamami mogą wrócić na swoje ziemie. Wdzięczni za ocalenie żyli dalej pracowicie i zgodnie, z miłością wychowując swoje dzieci, wnuki i prawnuki.
Od tamtego czasu z gwiaździstego nieba zerkają na świat opiekuńcza mama lama ze swoim dzieciątkiem. Podobno, gdy wszyscy śpią schodzą na ziemię i piją wodę z oceanu aby nie doprowadzić do ponownego potopu. 
Tymczasem do dziś ziemskie lamy, pamiętając straszliwe dnie i noce w czasie potopu, wolą paść się wysoko, wysoko w górach.     
P.S. Tę bajkę zatytułowaną "The Llama Star" przeczytałam w bibliotece Scottish Storytelling Centre w Edynburgu.  A miłośnikom gwiaździstego nieba polecam artykuł  o konstelacjach na Drodze Mlecznej widocznych z półkuli południowej dostępny na stronie:

2 komentarze:

Unknown pisze...

Każda kultura, naród itd ma swoje gadające ludzkim głosem lamy! O zgrozo, pamiętam że w odległych czasach marzyło mi się futerko z lamy!

Beata Rubio pisze...

Futerko to może nie, ąle sweterek z lamiej wełny, super. Grzeje nawet przy -20*C

Prześlij komentarz