Stories of Tita

11 listopada 2018

Romeo i Julia z Łomży

źródło: Muzeum Północno-Mazowieckie w Łomży
Można by w związku z dzisiejszym świętem opowiedzieć niejedną historię. Trudno wybrać tę najbardziej godną wspomnienia. Po głowie chodzi mi tragiczna, miłosna opowieść z mojej rodzinnej Łomży o dwojgu młodych ludziach Leonie Kaliwodzie i Halince Jarnuszewiczównie zakochanych w sobie bez pamięci.
Usłyszałam o niej gdy sama jeszcze byłam nastolatką w latach 80-tych podczas uroczystości ponownego wmurowania tablicy pamiątkowej na ulicy Sienkiewicza.
Ale wróćmy do historii, którą pięknie opisała Maria Kaczyńska w książce "Romeo i Julia z Łomży". 21-letni Leon był komendantem miejscowego okręgu Polskiej Organizacji Wojskowej, a Halinka 16-letnią uczennicą liceum handlowego. 11 listopada na wieść o końcu wojny i odzyskaniu niepodległości Kaliwoda zebrał kolegów z POW-u i poszli rozbrajać niemieckie oddziały. Zginął w czasie akcji trafiony ostatnimi kulami wystrzelonymi przez Niemców w Łomży w 1918. Jego śmierć osłabiła radość z wyzwolenia, a pogrzeb był manifestem patriotyzmu mieszkańców wolnego już miasta. Leona okrzyknięto bohaterem. Cóż z tego gdy Halince pękło serce. Nie potrafiła pogodzić się z jego śmiercią. Gdy wszyscy wokół cieszyli się z odrodzonej Ojczyzny dziewczyna gasła z rozpaczy całe dnie spędzając na cmentarzu. Nie mogła sobie darować, że gdy dobiegła do Leona jako sanitariuszka on już nie żył. W dwa miesiące po jego śmierci wykradła z domu rewolwer i zastrzeliła się na grobie ukochanego.
Zakochani nie zaznali jednak spokoju również po śmierci. Po oficjalnej ceremonii pogrzebowej bliscy Halinki przenieśli jej trumnę z rodzinnego grobowca do mogiły Leona, ale spoczywali razem tylko 15 lat. W 1933 roku komitet obchodów odzyskania niepodległości zadecydował, że szczątki dziewczyny trzeba przenieść do oddzielnego grobu. Ta sytuacja trwa do dziś, a każdego roku, nie tylko na Wszystkich Świętych czy 11 listopada, na mogiłach tragicznie zmarłych zakochanych mieszkańcy Łomży stawiają znicze.
Dziś wiemy, że śmierć Leona Kaliwody tak naprawdę nie była potrzebna. Gdy dowodzeni przez niego bojownicy POW wyszli rozbrajać Niemców trwały negocjacje komitetu obywatelskiego z niemieckim dowództwem, po których Niemcy zdecydowali się złożyć broń.
Dziś jako matka, gdy patrzę na fotografie tych dwojga serce mi pęka. Ulubiona melodia patriotycznej pieśni "Jak to na wojence ładnie" brzmi coraz bardziej rozdzierająco. Szczególnie ostatnia zwrotka:

"Śpij kolego w ciemnym grobie
Niech się Polska przyśni Tobie"

P.S. W poście korzystałam z materiałów ze strony:https://www.4lomza.pl/

1 komentarz:

Sakuranodaimond pisze...

Moja ukochana opowieść z Łomży!

Prześlij komentarz