Stories of Tita

29 kwietnia 2018

Stara chasydzka opowieść, a eksperyment Calhouna


źródło: https://umochka2005.deviantart.com/art/mouse-paradise

Po zapoznaniu się z wynikami tzw eksperymentu Calhouna na myszach mam coraz większe opory, by składać komukolwiek życzenia wszystkiego najlepszego. Dla niewtajemniczonych dodam, że eksperyment polegał na poddaniu obserwacji dwóch populacji myszy. Pierwszą zostawiono samej sobie. Myszy musiały tak jak w naturze zdobywać żywność, walczyć z zagrożeniami i chorobami. Drugiej grupie zapewniono tzw. mysi raj czyli nieograniczony dostęp do pokarmów i wody, zero kotów i innych zagrożeń, stałą opiekę medyczną, a nawet różne mysie przyjemności. Wyniki powtarzanego kilkakrotnie eksperymentu zawsze  były takie same. Myszy z raju popadały w apatię, przestawały interesować się płcią przeciwną, czego efektem była w końcu powolne wymieranie populacji. Wprost przeciwnie zachowywały się gryzonie walczące codziennie o przetrwanie. Mimo chorób, stresu, czyhających drapieżników i często braku pożywienia wskaźnik urodzeń rósł, a myszkom nie brakowało chęci do życia i tzw. sił witalnych.

Wysnuto więc słuszny wniosek, że życiowe trudności mają też swoje plusy, a bez nich życie staje się płytkie i bezsensowne.

Podobna w swoim przesłaniu jest też pewna stara chasydzka opowieść, którą kiedyś opowiedziała mi córka. Niedawno znalazłam jej inną wersję zatytułowaną "Chełmski Mełamed" w książce "Opowiadania chasydzkie i ludowe" autorstwa  Pereca.
A oto i jej skrócona wersja.
Podobno grzeszne żądze tak opanowały kiedyś świat, że pobożni żydzi poczuli strach przed karą bożą znacznie gorszą niż sam potop. Dlatego najsprawiedliwsi ze sprawiedliwych - łamedwawnicy, w obawie o los ludzkości zebrali się aby znaleźć sposób jak uratować świat. Spierali się siedem dni i nocy i w końcu uradzili, że przyczyną nieszczęść jest instynkt zła - zwany Jacer hara.
Postanowili więc podstępnie zwabić go w pułapkę, wykorzystując eunucha sprowadzonego specjalnie w tym celu  z Egiptu. Jacer hara dwoił się i troił aby namówić go do grzechu. Wszystko nadaremnie. Ochrypł i opadł tylko z sił kusząc i sprowadzając przeróżne kobiety, a  nawet biblijną prostytutkę Rachaw. W desperacji postanowił dokonać ostatniej próby i zrobić eunuchowi własnoręcznie masaż, rzecz jasna erotyczny. To tak osłabiło Jacer hara, że dał się łamedwawnikom złapać. Ci zarżnęli go, wsadzili do pieca i spalili. Po czym przy szalejącej wichurze rozsypali jego popiół na cztery strony świata.
I tak w niebie zapanowała wielka radość, a na ziemi pokój i zgoda.
Nie było już wojen i kłótni małżeńskich. Żołnierze zostali zwolnieni do domu. Karabiny rozdano chłopom do zabaw, a armat używano do straszenia ptactwa. Bogobojni mężczyźni stali się odludkami, całe dnie spędzając na studiowaniu Pisma i pobożnych śpiewach. Pracowite kobiety zostały cnotliwymi działaczkami społecznymi.
I wszystko byłoby w najlepszym porządku, gdyby drążki od ślubnego baldachimu nie stały bezużytecznie w rogu synagogi.
Wyłonił się więc problem, który pogrążył wszystkich w zmartwieniu. Umierać ludzie nie przestali, ale przestali się rodzić. I tylko jeden Bóg w niebiosach wiedział, co by się stało dalej, gdyby nie pewien mełamed z Chełma.
Otóż, długo jeszcze zanim złapano i spalono Jacer hara, mełamed poczuł, że ten wierci mu dziurę w głowie. Przeczuwając coś złego ( w końcu jako nauczyciel mógł stracić posadę) za wszelką cenę postanowił się od niego uwolnić i uciekł do lasu. 
Spędził tam siedem lat. Sypiał na gołej ziemi. Odmawiał psalmy i recytował z pamięci fragmenty Ksiąg.
Kiedy już tak zmarniał i schudł, że można go było przeciągnąć przez ucho igielne, postanowił wrócić do miasta. Zdawało mu się, że już na zawsze uwolnił się od Jacer hara.
Ledwie jednak zdążył wyjść z lasu rozpętała się wichura, a stało się to akurat w tym momencie, kiedy łamedwawnicy rozsypali popiół po spalonym Jacer hara. I ładna historia, nie ma co -odrobina popiołu wpadła do lewego oka. Po czym przedostała się do serca, a na koniec do mózgu ascety.
Jednym słowem chełmski mełamed wchłonął całego Jacer hara i po pewnym czasie zaraził nim znowu cały świat.
Podobno gdyby nie chełmski mełamed, to by nas też nie było na świecie ;)

P.S. Bardzo polecam przeczytanie pełnej wersji opowieści na portalu:
Mnóstwo tam odniesień do kultury i wierzeń chasydzkich. Ja tylko dodam, że łamedwawnicy to w/g tradycji żydowskiej grupa 36-ciu dobrych i sprawiedliwych w każdym pokoleniu, dzięki którym świat trwa.

2 komentarze:

Unknown pisze...

Błuchacha, zboczeństwo jedno. Tfu tfu tfu....

Beata Rubio pisze...

Osobiście nie dopatrzyłam się w historii zboczeństwa, natomiast słowo Błuchacha jest mi zupełnie nieznane. Mam nadzieję, że przyzwoite ;)

Prześlij komentarz