Opowieść z Ukrainy i dla Ukrainy
Cały świat oburzyły słowa Prezydenta Putina uzurpującego sobie prawo do Ukrainy, zaprzeczające jej wielowiekowej historii, bogatej tradycji i kultury. To co stało się dziś czyli inwazja Rosji na niepodległy kraj, oczywiście było do przewidzenia. Słuchaliśmy scenariuszy możliwych działań już od miesięcy. Cały czas, jednak, w obliczu tak przerażającego zła i śmierci, jakie rodzi wojna, jest szok i niedowierzanie, że to jednak się dzieje.
To co możemy zrobić to na pewno stanąć solidarnie po stronie Ukrainy i wspierać dzielny naród ukraiński w każdy możliwy sposób. Nie ma zgody na zło.
Latem 2019 roku wybraliśmy się z przyjaciółmi na Zachodnią Ukrainę. Byliśmy we Lwowie, Iwano Frankowsku (dawnym Stanisławowie), Kołomyi i przede wszystkim w Karpatach Wschodnich. Wszędzie jednak już wówczas widzieliśmy ślady tlącego się konfliktu. Wyjeżdżając pociągiem z Lwowa do Iwano Frankowska mogliśmy zauważyć jadące na wschodnią Ukrainę oddziały wojskowe.
Po ulicach Kołomyi jeździły samochody opancerzone.
A w Żabiem (obecnie Wierchowinie) zobaczyliśmy po raz pierwszy pomnik pamięci Niebieskiej Sotni i zdjęcia zabitych w czasie walki Ukraińców.
Podobne widzieliśmy we wszystkich odwiedzanych miastach i miasteczka, nawet w maleńkim Kosowie. Już wtedy w pięknym, ciepłym, serdecznym kraju dało się wyczuć zimny powiew wojny.Jak tu pokrzepić naszych Ukraińskich sąsiadów. Na pewno nasza solidarność nie powinna kończyć się tylko na słowach. Miejmy nadzieję, że cała społeczność światowa stanie murem za Ukrainą, w której godło - Tryzub wpisane jest słowo, które słowiańska dusza ceni najbardziej: Wolja czyli Wolność.Przychodzi mi dziś na myśl ukraińska, żydowska bajka z Czerniowiec. Posłuchajcie:
Miała matka pięciu synów. Jeden był mały, drugi udały, trzeci wysoki, czwarty potężny, a piąty - niziutki.
Pewnego razu przyszli zbójcy i powiedzieli do matki:
- Oddaj nam jednego syna!
A matka na to:
- Mam pięciu synów: najmniejszego, najbardziej udałego, największego, najlepszego i najgrubszego. Nie są jednakowi, ale wszystkich ich jednakowo kocham. Nie mogę wam oddać żadnego!
Usłyszeli to trzej synowie: największy, najlepszy i zakrzyknęli:
- Nie wolno!
Usłyszeli to pozostali dwaj synowie: najmniejszy i najbardziej udały i stanęli obok swoich braci w jednym rzędzie.
A wtedy złoczyńców ogarnęło wielkie przerażenie i uciekli tam gdzie pieprz rośnie.
I nikt więcej o nich nie słyszał.
Kamień leży na kamieniu, na kamieniu wrona,
nasza bajeczka już skończona.
Oby tak prosto okazało się być i w rzeczywistości.
P.S. Bajkę przeczytałam w zbiorze: "Żydowskie bajki z Czerniowców" autorstwa Eliezera Sztejnbarga, wydane przez wyd. "Austeria", Kraków-Budapeszt 2014
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz