Stories of Tita

2 lutego 2018

Banksy Wall czyli współczesne opowieści z Betlejem



Wybierając się bez biura podróży do Izraela dokładnie analizowaliśmy mapy i zbieraliśmy informacje. Zdawaliśmy sobie sprawę z muru, który fizycznie podzielił dwa zwaśnione narody. My istnienie tych podziałów mogliśmy odczuć już drugiego dnia wybierając się autobusem do oddalonego od Jerozolimy zaledwie o kilka  kilometrów Betlejem.
Znajduje się ono na tzw. Zachodnim Brzegu czyli części należącej do Autonomii Palestyńskiej. Podróż z pozoru tylko jest krótka . Należy pamiętać o zabraniu paszportów, przygotować się do kontroli   i dłuższej podróży, aby objechać wysoki na osiem metrów mur.
Wracając kontrola jest dokładniejsza. Wszyscy Palestyńczycy muszą wysiąść z autobusu i okazać na zewnątrz swoje przepustki.  Izraelczykom również nie wolno jeździć na Zachodni Brzeg, ani do Strefy Gazy.
W świetnie napisanym zbiorze reportaży Pawła Smoleńskiego "Izrael już nie frunie" przeczytałam historię  dwóch przyjaciół: Izraelczyka i Palestyńczyka. Spotkali się w Nowym Yorku, gdzie łączyła ich wspólna tradycja, kultura, ulubione potrawy, muzyka. Po powrocie do kraju, choć mieszkają od siebie niedaleko, ale po przeciwnych stronach muru, nie mogą się spotykać. Dzwonią do siebie regularnie, a szczególnie wtedy gdy dzieje się coś niebezpiecznego, pytając czy wszystko w porządku.
Symbolem podziału jest słynny  mur - obecnie obok Groty Pasterzy i Bazyliki Urodzenia następna atrakcja Betlejem.
Już wysiadając z autobusu czeka na turystów "komitet powitalny" bardzo nachalnych taksówkarzy. Należy uważać bo ceny za kurs podają astronomiczne, a tak naprawdę zarówno Bazylika, jak i mur są bardzo blisko. W pewnym oddaleniu  jest tylko Grota Pasterzy, ale spacer (niestety w górę około dwóch kilometrów) też może dać pewne wyobrażenie jak "przybieżeli do Betlejem pasterze".
Wróćmy jednak do muru, który nosi nazwę Banksy Wall od nazwiska bardzo tajemniczego brytyjskiego artysty, którego słynne graffiti sprawiły, że mur stał się drugą "ścianą płaczu".
Prace artysty pojawiające się na ścianach i murach są często inteligentnie smutno-śmieszne. 




Inne związane są z prawdziwymi historiami związanymi z murem. Jak choćby historia o pewnym rolniku i jego osiołku. Otóż, mur bardzo często tak niefortunnie przebiega, że odcina rolników od  pól uprawnych, czy pastwisk będących ich własnością. Znana jest historia pewnego człowieka, który od lat dostarczał na swoim osiołku mleko do pobliskiego monastyru znajdującego się po drugiej stronie. Zawsze po kontroli przepuszczano go przez tzw. check-point. Pewnego dnia jednak bez podania powodu zabroniono mu przejścia. Cóż było robić, mleko mogło się skisić, a monastyr był dosłownie o krok. Ubłagał więc żołnierzy, aby przepuścili przynajmniej osiołka z mlekiem. Rozbawieni strażnicy zgodzili się. Jakież było ich zdziwienie, gdy po kwadransie osioł wrócił z pustymi bukłakami.


Na ścianie znajdują się również banery z krótkimi opowiadaniami palestyńskich dzieci. Mnie rozczuliło to o mrówce.





Czy inna opowieść.




Wiele prac ma oczywiście wydźwięk polityczny. Jak choćby to ostatnie z prezydentem Trumpem.



Jak wszędzie na murach nie brak też wyznań miłosnych. Tu adresatką jest Elli. A wyznanie proste:
" Kocham Elli. Elli jest mą miłością. Miłość to pokój. Pokój to wolność. Wolność jest wszystkim.
Elli jest wszystkim dla mnie."




To podobno ostatnio dodane graffiti.



Po powrocie z Betlejem głodni zaszliśmy do cukierni na Starym Mieście w Jerozolimie i wybraliśmy sobie kilka ciasteczek do herbaty. Jakież było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że za nasza ciastka zapłaciła Palestynka. Gdy zaczęłam się sprzeciwiać. Ona patrząc mi w oczy powiedziała: Remember we are good people. We are not terrorists.
Powiedziałam, że w takim razie też chciałabym jej coś podarować w podziękowaniu. A wracając  z Betlejem mieliśmy rzecz jasna masę różańców. Z uśmiechem, z grzeczności przyjęła. Zażartowałam, że Muzułmanie też przecież modlą się na podobnych różańcach. Rozstałyśmy się uściskiem i pozdrowieniem: God bless You,  które jest takie samo po każdej stronie muru. 
A na koniec taki  Banksy, ale już nie z Betlejem tylko gdzieś ze świata. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz