Spis opowieści

24 sierpnia 2025

Opowieść o zachwytach, lękach, kryzysie i życiowych przełomach


Opowieść ta przypisywana jest Arthurowi Gordonowi. Jest on między innymi autorem książki "Przypływ zachwytu", w której opowiada jak naprawdę kochać życie. Pokazuje niesamowitość dobrze przeżytych chwil: przysięgi małżeńskiej wypowiedzianej z miłością… dziecka, które po raz pierwszy widzi spadającą gwiazdę… delikatność muszli wyrzuconej na brzeg… W książce znajdziemy też cudowną legendę o krętych schodach w maleńkiej kaplicy, opowieść o inskrypcji na starym nagrobku… i śladów miłości odnalezionych w zakurzonych, blaknących listach.
Tym na pozór mało ważnym i często niepamiętanym drobiazgom z życia Arthur Gordon nadaje zupełnie nowe znaczenie.
A teraz obiecana opowieść, posłuchajcie ...

Pewien człowiek zachorował. Z dnia na dzień czuł się coraz gorzej, słabł, tracił koncentrację, miał wrażenie, że życie z niego wycieka. W końcu postanowił pójść do lekarza. Ten go zbadał i nie znalazł żadnych fizycznych przyczyn choroby.
– Czy jest pan w stanie wypełnić dokładnie wszystkie moje instrukcje w ciągu jednego dnia? – zapytał lekarz.
– Tak, doktorze.
– W takim razie proszę, aby spędził pan następny dzień w miejscu, z którym związane są pana szczęśliwe wspomnienia. Może pan zabrać ze sobą jedzenie, ale proszę, aby pan z nikim tego dnia nie rozmawiał, nie czytał książek, nie oglądał telewizji ani nie słuchał radia.
Następnie lekarz wręczył człowiekowi cztery złożone kartki papieru i poprosił, by zalecenia z pierwszej kartki człowiek przeczytał o dziewiątej rano, z drugiej – w południe, z trzeciej – o piętnastej, a z czwartej – o osiemnastej.
– Tylko tyle? – zapytał z niedowierzaniem.
– Gdy otrzyma pan rachunek za moje usługi, to zrozumie pan, że mówiłem poważnie. – odparł lekarz.
Następnego dnia człowiek udał się na wybrzeże. O 9 rano otworzył pierwszą kartkę i przeczytał: /1/„Słuchaj uważnie!
Człowiek pomyślał, że lekarz ma chyba coś z głową… Jak to: słuchać uważnie przez trzy godziny? Ponieważ jednak obiecał, że rzetelnie wykona instrukcje i zapłacił pokaźny rachunek, człowiek zaczął słuchać. Najpierw słyszał zwykły szum morza i krzyki ptaków. Po jakimś czasie zaczął wyławiać inne dźwięki, które początkowo nie były takie oczywiste. Wsłuchując się w nie, człowiek myślał o tym, czego w dzieciństwie nauczyło go morze – cierpliwości, szacunku i poczucia współzależności wszystkiego, co istnieje. Słuchał dźwięków, słuchał ciszy i narastało w nim poczucie spokoju.
W południe otworzył drugą kartkę papieru i przeczytał: /2/„Spróbuj wrócić wstecz!
– Jak to: wstecz? – zdziwił się – Może chodzi o powrót do dzieciństwa, do szczęśliwych wspomnień?
Zatopił się w myślach o swojej przeszłości. Przypomniał sobie najlepsze chwile, wracał pamięcią do najdrobniejszych szczegółów, a w środku robiło mu się ciepło. Poczuł wdzięczność za to co otrzymał od życia.
O trzeciej popołudniu człowiek rozwinął kolejna kartkę. Do tej pory instrukcje były łatwe, ale tym razem... Na kartce było napisane: /3/„Sprawdź swoje intencje!”
Początkowo człowiek pomyślał o tym, do czego dążył w życiu – o sukcesach, o sławie, o bezpieczeństwie – i znajdował pozytywne intencje do wszystkich swoich dążeń. Nagle jednak dotarło do niego, że te wszystkie motywy nie są dość dobre i, być może, stąd bierze się jego obecny depresyjny stan. Człowiek starannie przeanalizował motywy swoich działań. Pomyślał o szczęśliwych chwilach z przeszłości i znalazł odpowiedź. Z absolutna jasnością zdał sobie sprawę, że jeśli motywy są niewłaściwe, to nic w życiu człowieka nie może być prawidłowe. Nieważne, kim jesteś – listonoszem, fryzjerem, agentem ubezpieczeniowym czy gospodynią domową.  Jeżeli jesteś skupiony jedynie na własnych korzyściach, to sprawy idą w złym kierunku – to prawo jest tak samo oczywiste, jak prawo przyciągania. Poczuł, jak ważne jest by dać coś bezinteresownie światu i nie żyć tylko dla siebie. 
Gdy zegar wybił osiemnastą, okazało się, że ostatnia instrukcja jest najłatwiejsza: /4/„Napisz wszystkie swoje obawy na piasku” – przeczytał człowiek z czwartej kartki.
Ukucnął i napisał kawałkiem muszli kilka słów. Potem odwrócił się i ruszył przed siebie. Nie oglądał się. Wiedział, że za chwilę nadejdzie fala przypływu i te słowa zatrze. Lęki są i będą. Trzeba je nazwać by nie bać się iść do przodu.



Następnego dnia obudził się i wiedział, jak iść dalej.

P.S. Przeczytałam opowieść małżonkowi. Zapytał ile wyniósł ten rachunek od lekarza :)
No cóż ta opowieść jest bezcenna.      

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz